Publicystyka

Bóg nie jest katem. Cz. 1.

O męce i zmartwychwstaniu Jezusa oraz o obiedzie na kolanach rozmawia z o. Jędrzejem Rogiem, franciszkaninem z Radlina, Paweł Polok

Paweł Polok: Czytałeś wczorajszy tekst o śmierci na krzyżu?

Rafał Jędrzej Róg OFM: Tak. Wiesz, my jesteśmy przyzwyczajeni do takiej narracji w Kościele, że mówi się, iż wysłuchamy straszliwego opisu Męki Pańskiej według któregoś z Ewangelistów, a kiedy wsłuchujemy się w ów tekst, jeszcze z podziałem na role, jak w Niedzielę Palmową czy Wielki Piątek, to okazuje się, że ten opis nie jest wcale aż taki przejmujący. Może właśnie dlatego, że słuchając tego nie uruchamiamy swojej wyobraźni. Mentalnie nie przenosimy się w tamte miejsca, do tamtych wydarzeń, i nie dostrzegamy tego co wydarzyło się na prawdę tam na Golgocie. Skazany na ukrzyżowanie Chrystus wiedział, że idzie na mękę, idzie na śmierć. Nie wiemy jednak, czego konkretnie się spodziewał… Dzisiaj na podstawie różnych badań, opracowań – wiemy, że te męki były straszliwe i niewyobrażalne, o czym zresztą piszesz w swoim artykule „Straszna śmierć”.

Kościół Twoim zdaniem powinien więcemówić o fizycznym aspekcie męczarni?

Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ z jednej strony jest to fakt historyczny, dlaczego więc mielibyśmy o tym nie mówić? A z drugiej strony – czy męka Chrystusowa ograniczała się tylko do aspektu fizycznego? Przecież Jezus był w pełni człowiekiem, oprócz bólu fizycznego odczuwał też z pewnością ogromny stres – świadczy o tym misterium ogrójca, kiedy Chrystus na myśl o męce, nie tylko, że prosi, jeśli to możliwe: odsuń ode Mnie ten kielich, ale też leje krwawy pot. Dlatego uważam, że męka Chrystusowa jest czymś wieloaspektowym. Nie chciałbym stawiać absurdalnych pytań, ale zastanawiałbym się czasem, co Go bardziej bolało? Czy to, że był biczowany, sponiewierany i przybity do krzyża, czy to, że został odrzucony przez ludzi, których do końca umiłował? Dla niektórych odpowiedzi mogłyby się wydawać oczywiste, dla mnie takie nie są, bo patrzę na Chrystusa jako na człowieka i Boga jednocześnie. Bo taka jest prawda o Nim.

20-30 lat temu wieszczono koniec historii i powszechną demokrację oraz szczęśliwość. Okazuje się, że za wschodnią granicą mamy wojnę niosącą cierpienie. Jutro powiesz wiernym, że Chrystus umarł i za ofiary, i za agresorów?

Jeszcze nie wiem, co powiem (śmiech). Bez wątpienia Chrystus umarł za wszystkich! U św. Mateusza przecież czytamy: miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują, abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych (Mt 5,43-48).

Wiem natomiast, co powiedziałem do naszych wiernych wczoraj.

Powiedziałem, że oto dotarliśmy na Górę Kalwarię. Zdobyliśmy znajdujące się nieopodal Jerozolimy wzgórze, gdzie dokonywano egzekucji skazańców… Przez czterdzieści dni, zgłębiając bogactwo czytań biblijnych i uczestnicząc w nabożeństwach Gorzkich Żali i Drogi Krzyżowej, koncentrowaliśmy naszą uwagę wokół cierpiącego sługi Jahwe – Chrystusa. I choć przez cały ten czas przyglądaliśmy się Temu, który dobrowolnie złożył swoje życie w ofierze na Krzyżu, to dzisiaj, nie Jemu, a nam, chcemy się przyjrzeć, bo i my zdobyliśmy ten szczyt góry, zwany Miejscem Czaszki. Skoro dotarliśmy na miejsce egzekucji, to znaczy, że co – jesteśmy skazańcami?

Nie! Żeby mogła dokonać się egzekucja – potrzebny jest nie tylko skazaniec, lecz potrzebny jest także i kat. A ta rola zdecydowanie bardziej pasuje do nas. Nie do Boga. Bóg nie jest katem, ale wybawcą.

Przecież z byle powodu, pod pretekstem wypełniania obowiązku, źle pojętej sprawiedliwości, wolności czy obrony jakiegoś zwyczaju, tak łatwo przychodzi nam zadawać cios, uderzać i niszczyć. Przez nienawiść i ludzką głupotę skutecznie potrafimy napsuć komuś krwi, zatruć życie i przerażające jest to, że człowiek może wyrządzić tak wiele zła drugiemu człowiekowi, a potem jak gdyby nigdy nic, spokojnie wracać do domu, do rodziny, do swoich obowiązków. Jakby nic się nie stało. Może nawet z poczuciem spełnienia i zadowolenia. Skoro więc wczoraj stanęliśmy na szczycie Golgoty, to myślę, że przyszedł wreszcie czas, by zobaczyć własne upadki i zastanowić się, jak leczyć rany po gwoździach, których wbiłem tak wiele. Jak popełnione zło i wyrządzone krzywdy przemienić w bezinteresowną pomoc, modlitwę, wsparcie, dobre słowo i prawdę. Jak odkryć oblicze Boga w człowieku, któremu sprawiłem ból? Myślę, że nadszedł wreszcie czas, by w świetle wiary spojrzeć na własne słabości, zmierzyć się z nimi i podjąć walkę! To jest czas na twoją decyzję: czy chcesz iść drogą ku śmierci, czy ku zmartwychwstaniu.

Czy Chrystus umarł za ofiary i agresorów? Z pewnością!

I musimy też pamiętać, że pójście za Nim nie jest obligatoryjne – w końcu daje nam wolność, gdy mówi – jeśli chcesz, pójdź za Mną! My możemy się jedynie (i aż!) modlić za agresorów, by poznali swą ślepotę, żeby poznali prawdę, a poznawszy ją przyjęli, wyznawali i stałe w niej trwali. Myślę, że sytuacja za wschodniej granicy jeszcze bardziej powinna nas mobilizować do intensywnej modlitwy o to, by liczba złych zmniejszała się, a dobrych pomnażała. I nie chodzi mi o to, by kogokolwiek eliminować, ale wypraszać dla niego łaskę nawrócenia.

Mam znajomego, który mówi, że my mamy megafajnie. Ktoś, czyli Chrystus, za nas odwalił całą robotęteraz trzeba tylko żyć według Jego zasad, ale jeśli się nie uda, to możesz nieskończenie wiele razy powiedzieć: przepraszam, zaczynam od początku.

No i się nie pomylił. Jednak nie myśmy to sobie wymyślili, lecz sam Bóg wyszedł do nas z taką inicjatywą. Czemuż wiec mielibyśmy tego nie przyjąć?

Paweł Polok: I nawet największy zbrodniarz wojenny może powiedzieć: przebacz, chcę zacząć od nowa?

Tak. I to jest piękne. Po ludzku może się to wydawać niesprawiedliwe, głupie, szalone. Ale takie jest miłosierdzie Boga, do praktykowania którego też nas zaprasza, mobilizuje i zachęca. To bowiem, co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi (1Kor 1,25). Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień. Każdy z nas może znaleźć się w sytuacji tej kobiety… i chyba każdy chciałby usłyszeć to, co i ona usłyszała.

Koniec części pierwszej.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button