Burza po naszej publikacji, kupcy z targowiska oburzeni: „Nikt z nami nie rozmawiał!”

Miasto Rybnik szykuje rewolucję w centrum, ale chyba bez faktycznego dialogu z tymi, którzy mogą na niej najwięcej stracić
Po wczorajszych pytaniach radnych i naszej porannej publikacji, w której ujawniliśmy projekt kontrowersyjnej uchwały dotyczącej zmiany planu zagospodarowania przestrzennego targowiska przy Hallera, zwołano w trybie awaryjnym konferencję prasową. Padły tam słowa, które tylko potwierdziły nasze ustalenia i to mimo wcześniejszych zapewnień prezydenta Piotra Kiliańczyka, że o żadnej likwidacji mowy być nie może.
Bardzo bym chciał, żebyśmy jak najszybciej wbili pierwszą łopatę, ale zdajemy sobie sprawę z ilości formalności i procedur – mówił zastępca prezydenta Olgierd Zaraś –Chcielibyśmy, aby dokumentacja projektowa była gotowa do połowy 2026 roku, a budowa – jeśli nic nie stanie na przeszkodzie – ruszy najwcześniej pod koniec przyszłego roku.
To nie jest już „zwykła zmiana planu” – to zapowiedź konkretnej inwestycji, która może zakończyć wieloletnią historię miejskiego handlu przy Hallera. Oficjalnie mówi się o „etapie przygotowawczym”, „badaniach geologicznych”, „możliwościach zabudowy”, ale nikt już nie kryje, że chodzi o dużą, mieszkaniową inwestycję w miejscu dzisiejszego targowiska.
Kupcy są wściekli: „Konsultacje bez spotkania to farsa”
Nikt z nami nie rozmawiał – grzmieli kupcy podczas dzisiejszego, gorącego spotkania z dziennikarzami –Nigdy nie było takiej osoby!
Tymczasem wiceprezydent Kiljańczyk jeszcze pół godziny wcześniej przekonywał na konferencji, że był na targowisku i prowadził rozmowy z handlowcami. Kupcy mówią jednym głosem: nikt z nimi nie uzgadniał żadnych planów, nikt nie zaprosił ich na prawdziwe konsultacje. Najbliższe spotkanie zaplanowano na czwartek o 12:00 już po zakończeniu oficjalnych konsultacji.
To kpina, nie dialog. Konsultacje powinny trwać od kwietnia, nie kończyć się dziś, zanim dojdzie do spotkania z radnymi i urzędnikami – mówi jedna z właścicielek pawilonów -To są miejsca pracy, sklepy, ludzie. Jeśli nie da się ich przenieść, to kto zapłaci za nowe pawilony? Kto wypłaci odszkodowania? Kto zatrudni naszych ludzi?
Śmieja: „Nie likwidujemy targowiska”, ale… plan przewiduje co innego
W obronie projektu stanął radny Sebastian Śmieja, który w emocjonalnym komentarzu próbował rozwiać obawy:
Targowisko miejskie to handel detaliczny, więc jak najbardziej będzie dalej mógł być prowadzony w tym miejscu. […] To będzie sytuacja win-win, targowisko zyska nowe życie, a Śródmieście nowych mieszkańców. Nikt nie chce i nie pozwoli na likwidację targowiska.
Brzmi pięknie. Ale… radny Karol Szymura zauważył, że plan zabudowy obejmuje aż dwie trzecie obecnego targowiska. Jak zatem nikt nie planuje likwidacji, skoro dla obecnej funkcji po prostu nie zostanie miejsca? Z przedstawionych planów wynika, że teren przewidziany pod usługi i mieszkania zajmuje praktycznie cały obecny plac targowy – aż do rejonu tzw. Podkowy. Niebieskie pasy oznaczające parkingi, zapisy o zabudowie wielorodzinnej i brak jasnych gwarancji co do dalszego istnienia handlu mówią same za siebie.
Kupcy: „To nie jest plan z myślą o nas”
Dlaczego nie można części działki zostawić pod handel, a resztę przeznaczyć pod mieszkaniówkę? – pytają kupcy -Czy naprawdę trzeba niszczyć coś, co działa i służy ludziom, tylko dlatego, że ktoś chce zrealizować swoją wizję zagospodarowania?
Jeden z najważniejszych głosów tego protestu padł pod adresem władz miasta:
Nie zrzucajcie odpowiedzialności na panią dyrektor Zieleni Miejskiej. To świetna urzędniczka, ale to nie ona odpowiada za strategię miasta. Odpowiada za to prezydent i jego zastępcy.
U nas jest frustracja, brak zaufania i poczucie, że decyzje już dawno zapadły, a wszystko inne to teatr dla opinii publicznej – mówili rozgoryczeni kupcy
Kupcy pytają wprost:
Skoro nikt nie planuje likwidacji targowiska – to dlaczego nie pada żadne twarde zobowiązanie, że miejsce dla handlu zostanie na planie zabezpieczone?
Dlaczego kupcy nie zostali wcześniej poinformowani i nie mieli okazji się wypowiedzieć?
Dlaczego mieszkańcy dowiadują się o tak kluczowej zmianie z mediów, a nie z ratusza?
I dlaczego konsultacje kończą się zanim dojdzie do spotkania z zainteresowanymi stronami? Targowisko to nie tylko handel. To ludzie, relacje, lokalna tożsamość. To przestrzeń, która żyje. Jeśli urząd tego nie rozumie – mieszkańcy przypomną mu o tym głośno.
Na razie zamiast „nowego życia dla targowiska” mamy chaos, dezinformację i narastający bunt – mówią handlowcy, a my do sprawy z pewnością jeszcze wrócimy.