Cenzura w rybnickiej bibliotece. Zablokowano emisję katolickiego filmu
Biblioteka otwarta dla wszystkich? Tak, ale nie dla katolików. Władze postanowiły wprowadzić cenzurę
To brzmi niesłychanie, ale niestety jest prawdziwe. Pomimo szumnych deklaracji o tolerancji i otwartości, dyrekcja rybnickiej książnicy postawiła na cenzurę rodem z realnego socjalizmu. Poszło o film traktujący o objawieniach w Gietrzwałdzie, który miał być wyemitowany 19 października. Pokaz miał być bezpłatny, a organizatorem było (a ściślej: byłoby) biuro poselskie Posła na Sejm RP Romana Fritza. Sala miała być wynajęta na ogólnych zasadach i oczywiście odpłatnie. Miała, ale nie została, bowiem na ręce dyrektora biura trafiła odpowiedź odmowna.
Nie wyrażam zgody na wynajem – odpisała dyr. Aleksandra Klich
Byliśmy szczerze zdumieni odmową – mówi poseł Roman Fritz –I poprosiliśmy o wyjaśnienia
Wyjaśnienia nadeszły. I są zadziwiające:
Odmawiam wynajmu sali na prezentację filmu pana Brauna, w której miał brać udział pan Fritz ze względu na konieczność zapewnienia spokoju, bezpieczeństwa i komfortu Czytelniczkom oraz Czytelnikom rybnickiej Biblioteki.
Pan Braun, autor filmu, jest powszechnie znany nie tylko z bulwersujących, dzielących polskie społeczeństwo wypowiedzi, szczucia na innych z powodów etnicznych, rasowych, wyznaniowych, ale również z publicznych gestów obrażających i wprowadzających zamęt typu zgaszenie świec szabasowych w Sejmie.
Z kolei pan Fritz pozwolił sobie ostatnio podczas posiedzenia rybnickiej Rady Miasta na szokujące wypowiedzi dotyczące Ukraińców walczących z agresją Rosjan nie tylko we własnej obronie, ale w obronie pokoju w całej demokratycznej Europie.
W moim przekonaniu Biblioteka powinna być miejscem spokojnego, zrównoważonego namysłu, inkluzywnych debat i dyskusji, a nie awantur.
serdecznie pozdrawiam
Aleksandra Klich, redaktorka, pisarka, dyrektorka Powiatowej i Miejskiej Biblioteki w Rybniku
Z odpowiedzi wynika zatem, że z racji poglądów Romana Fritza nie można publicznie wyświetlić filmu Grzegorza Brauna, któremu dyrekcja również odmawia prawa do publicznego manifestowania swoich przekonań. Co ciekawe – jak wynika z odpowiedzi – obecność posła wpłynęłaby negatywnie na spokój, bezpieczeństwo i komfort Czytelników. W jaki sposób poseł Fritz miałby zagrozić obecnym w bibliotece mieszkańcom? Tego dyr. Klich nie napisała. Sprawę skomentował za to szeroko sam poseł.
W oficjalnych instytucjach miasta Rybnika niestety nie będzie można zobaczyć najnowszego filmu Grzegorza Brauna „Gietrzwałd 1877. Wojna Światów”. W przeciwieństwie do kilkudziesięciu innych miast rybniczanie będą tej możliwości pozbawieni, gdyż w Rybniku w rolę gospodarza domu Stanisława Anioła z serialu „Alternatywy 4” wcieliła się skutecznie ambitna pani dyrektor rybnickiej biblioteki Aleksandra Klich.
I oto okazuje się, że już nie po raz pierwszy łamie ona Konstytucję RP. Np. we wrześniu ub. roku zabroniła wstępu do rybnickiej biblioteki kandydatom w wyborach do sejmu podczas kampanii wyborczej (sic!). Spójrzmy zatem na zapisy ustawy zasadniczej:
Art. 54.
1. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
2. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane. Ustawa może wprowadzić obowiązek uprzedniego uzyskania koncesji na prowadzenie stacji radiowej lub telewizyjnej.
iArt. 73.
Każdemu zapewnia się wolność twórczości artystycznej, badań naukowych oraz ogłaszania ich wyników, wolność nauczania, a także wolność korzystania z dóbr kultury.Wygląda więc na to, że pani Aleksandra mająca ogromne doświadczenie w jedynie słusznych mediach łamie ewidentnie polskie prawo i uzurpuje sobie nadrzędną pozycję do osądzania co jest dla rybniczan dobre, a co złe.
Była redaktor naczelna „Wysokich Obcasów” (swoistego feministycznego dodatku do Gazety Wyborczej) ma po prostu czelność segregować ludzi ze względu na prezentowane poglądy.
Pani dyrektor biblioteki popełnia przy tym masę merytorycznych błędów, co biorąc pod uwagę ewidentne aspiracje pani Aleksandry do pozycji jakiegoś lokalnego autorytetu, generuje mimowolny efekt komiczny.
Salwy śmiechu wywołuje także stosowana przez nią typowa dla lewackich pseudoelit nowomowa. Konia z rzędem temu, kto poprawnie przetłumaczy z lewackiego na nasze używane przez szefową biblioteki zwroty „zrównoważony namysł” czy „inkluzywna debata”.
Gorzej jednak, że posuwa się nieszczęsna pani dyrektor do zwykłych kłamstw i oszczerstw w stosunku do posłów. Tej sprawy tak nie pozostawimy.
O wyjaśnienie sprawy poprosiliśmy Mariolę Michalską – rzecznik prasową rybnickiego magistratu. Otrzymaliśmy… identyczną odpowiedź.
Biuro poselskie w związku z tą sytuacją zapowiedziało już teraz podjęcie zdecydowanych kroków prawnych.
Następne nazwisko do listy rozliczeń.