Czekała na izbie przyjęć 7 godzin na pomoc. Nie przeżyła
Horror mieszkanki Marklowic, której pękło (dosłownie) serce. To nie scenariusz filmu grozy, ale nasza lokalna rzeczywistość
Pogrążona w rozpaczy rodzina ciągle nie może uwierzyć w to, co się wydarzyło. Sprawna i zdrowa jak na swój wiek osiemdziesięciodwuletnia pani Genowefa M. w nocy z 25 na 26 maja tego roku nagle poczuła się źle.
Dzień wcześniej nic nie wskazywało na to, że coś się stanie – mówi wnuczka zmarłej -Babcia była u fryzjera, wróciła i szykowała się do świętowania Dnia Matki i urodzin mojego brata. Ja przyjechałam z zakupów dość późno, tuż przed północą. Babcia otworzyła mi drzwi, wypuściła psa i wróciła do siebie do pokoju. Nie było w tym nic dziwnego, bo babcia była samowystarczalna. Wiadomo, że wiek robi swoje, ale poza codziennymi dolegliwościami nie cierpiała na jakieś większe kłopoty ze zdrowiem. Mamy zresztą nagrania z kamer jak babcia wróciwszy od fryzjera wychodzi samodzielnie z samochodu.
I rzeczywiście na nagraniach widać panią Genowefę poruszającą się samodzielnie po podwórzu.
Coś złego zaczęło się dziać tuż po północy – opowiada córka pani Genowefy. -Leżałam już w łóżku i usłyszałam stukanie i powiedziałam mężowi, że coś się dzieje. Sprawdziłam balkon i zeszłam do pokoju mamy. Siedziała na kanapie blada i bardzo spocona i dawała do zrozumienia, że boli ją klatka piersiowa.
Wnuczka pani Genowefy zorientowała się, że babcia ma zawał. Na miejsce wezwano pogotowie, które przybyło na miejsce o godzinie 00:45. Pani Genowefa była już wówczas nieprzytomna.
Pierwsze słowa przybyłego na miejsce lekarza był dla nas szokujące – mówi rodzina. –Powiedział: babcia stowej, nie udowej! Ja myślałam, że też się przewrócę z wrażenia – dodaje córka
Zespół Ratownictwa Medycznego wykonał badanie EKG, które wg relacji rodziny wyszło niejasne. Zdecydowano o przewiezieniu chorej do szpitala
Tak mi powiedzieli ratownicy – mówi córka zmarłej. -EKG według nich wyszło niejasne i konieczny jest transport do szpitala do Rybnika, do Jastrzębia lub Raciborza. Ale lekarz powiedział, że najpierw pojadą do Wodzisławia, żeby zrobić badanie krwi i potwierdzić zawał.
Karetka z panią Genowefą wyjechała z Marklowic o godzinie 1:09. Na miejsce, do wodzisławskiego szpitala, dotarła po 18 minutach – o 1:27. Córkę pani Genowefy uspokojono telefonicznie, że pacjentka jest stabilna i nie trzeba się zbytnio niepokoić.
Powiedziano mi, że mam iść spać i zadzwonić na spokojnie rano. Zdziwiło mnie trochę to, że tu mama traciła przytomność, a nagle po dwóch godzinach w szpitalu, w którym nie ma kardiologii jest stabilna, przytomna i kontaktowa, ale wierzyłam, że udzielono jej prawidłowo pomocy. Mimo to nie zmrużyłam oka. O 7:30 zadzwoniono do mnie ze szpitala i powiedziano, że stan mamy jest krytyczny i lekarz z Raciborza wyraził zgodę, by ją przewieźć do raciborskiego szpitala rejonowego. Ja zdębiałam i przez ten telefon zawołałam: a co ona u was jeszcze robi??? Co robi o tej godzinie bez jakiejkolwiek pomocy??? Usłyszałam, że takie są procedury.
Dopytującą się o stan mamy córkę poinformowano, ze stan jest nie ciężki, a krytyczny. Po około 30 minutach rodzina zadzwoniła do Raciborza myśląc, że pacjentka już tam trafiła. Okazało się jednak, że nie. Z kolei z wodzisławskiego szpitala około godziny 9:00 trafiła do rodziny informacja o zgonie pani Genowefy. Zrozpaczona rodzina nie kryje swojego żalu.
Dlaczego nikt do nas nawet nie zadzwonił, że stan mamy jest tak zły??? – mówi ze łzami w oczach córka -Dlaczego musiała sama leżeć, dlaczego przez siedem godzin nikt jej nie pomógł??? A najgorsze jest to, że podobno była wówczas jedyną pacjentką kardiologiczną na oddziale!
Rodzina za radą adwokata natychmiast powiadomiła prokuraturę, która zdecydowała o przeprowadzeniu sekcji zwłok, ale nie w Wodzisławiu Śląskim, a w Katowicach. Wyniki mrożą krew w żyłach. Pani Genowefa zmarła z powodu pęknięcia serca.
Prokuratura prowadzi postępowanie w tej sprawie i przesłała nam pismo w związku z naszym zapytaniem. Niestety nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi ze szpitala w Wodzisławiu.
Ja bym tylko chciała wiedzieć, dlaczego nikt mojej mamie nie pomógł? I dlaczego musiała umrzeć sama w takich warunkach??? – pyta z rezygnacją w głosie córka zmarłej
Do sprawy będziemy jeszcze wracać.
To jest straszne co się dzieje w szpitalach. Najgorsze jest dość powszechne stwierdzenie, że „im starszy człowiek do nich trafi tym mniej trzeba się starać „