Czeski i polski Śląsk to jedność
Więzi pomiędzy mieszkańcami polsko-czeskiego pogranicza są dłuższe, aniżeli czas ich oddzielenia granicami
I pomimo dramatyzmu historii oraz tego, że po dwóch stronach granicy języki nieco się różnią, więź to pozostała i ma się dobrze. Wyjątkowo wyraźnie jest to widoczne w wypadku historycznych ziem księstwa raciborskiego i opawskiego. Jeszcze przed powstaniem państw czeskiego i polskiego ziemie przywołanych księstw zamieszkiwała wspólnota słowiańska – Gołężyczan. Według Geografa Bawarskiego dysponowała ona pięcioma grodami. Archeologia potwierdza wiarygodność zapisów. Grody te znajdowały się najprawdopodobniej w Hradcu nad Morawicą, Lubomi, Raciborzu, okolicach Cieszyna i być może w Holasowicach niedaleko Opawy. Najlepiej zachował się kształt grodu Gołężyczan w Lubomi – będąc tam, bez trudu można dostrzec majdan, wały i garnizon. Wszystko wskazuje na to, że Gołężyczanie nie mieszkali na tych terenach samotnie. Być może osiedlając się w VI albo VII wieku n.e., zastali jakieś małe grupki Celtów.
Państwowość czeska i polska sprawiły, że w średniowieczu, w XII wieku doszło do pierwszego, chyba niezbyt głębokiego a na pewno tymczasowego, podziału wspólnoty Gołężyczan, ponieważ pojawiły się księstwa opawskie i raciborskie, które również z powodu więzów krwi władców książęcych ciążyły ku różnym stolicom królewskim. Księstwa te jednak po kilku wiekach stały się jedną przestrzenią wskutek ślubu księcia Mikołaja II opawskiego (1288-1365) z rodu Przemyślidów z Anną raciborską (1296-1340) z rodu Piastów. Ślub miał miejsce w 1318 roku. Dawne księstwa raciborskie i opawskie podlegały co prawda w średniowieczu rozbiciu, ale ród Przemyślidów scalał je więzami rodzinnymi, co łączyło się również z migracją szlachty, ich poddanych, rzemieślników i – w konsekwencji – mieszanymi małżeństwami. Skutkiem współczesnym tych naturalnych migracji jest to, że po polskiej stronie granicy często występują czesko brzmiące nazwiska, a nazwiska polsko brzmiące – po czeskiej. Księstwo raciborskie było rękach rodu do czasu śmierci ostatniego Przemyślidy raciborskiego, księcia Walentyna Garbatego (1485-1521), księstwo opawskie było zaś w rękach Przemyślidów do czasu śmierci ostatniego opawskiego potomka rodu, księcia Ernesta opawskiego (1415-1464). Warto zaznaczyć, że najznakomitsi przedstawiciele Przemyślidów raciborskich pochowani zostali w podziemiach kościoła dominikanek, w którym obecnie znajduje się muzeum miejskie. Po śmierci Przemyślidów opawskich i raciborskich księstwo opawskie przeszło w ręce Jerzego z Podiebradów (1420-1471), księstwo raciborskie zaś – w ręce Jana II Dobrego (1460-1532) z rodu Piastów. Oba księstwa stały się późnej dobrem władców czeskich. Klęska Czechów pod Białą Górą w 1620 roku, przy całym dramatyzmie czeskiej historii, nie miała wielkiego wpływu na więzi mieszkańców dawnego księstwa raciborskiego i opawskiego, ponieważ nadal byli w granicach jednego państwa – tym razem habsburskiego. Gorycz nowych, o wiele głębszych i bardziej bolesnych podziałów regionalnych pojawiła się później i to kilkakrotnie. Pierwszy z nowożytnych podziałów terenu dawnej wspólnoty Gołężyczan nastąpił wskutek wojen śląskich (1740-1763) pomiędzy Austrią a Prusami, co doprowadziło w 1742 roku do wytyczenia nowych granic. Pierwsza wojna śląska (1740-1742) rozbiła dawne księstwo opawskie. Jedna z jego części pozostała przy Austrii, inna stała się częścią pruskiego powiatu raciborskiego, który powstał w 1743 i istniał do 1918 roku (w 1818 roku wyodrębniono z niego powiat rybnicki). Tereny dawnego księstwa opawskiego włączone do nowego pruskiego powiatu zaczęto określać mianem Ziemi hulczyńskiej albo Prajskiem od słowa Prusy. W praktyce więc mieszkańcy prusko-niemieckiego powiatu raciborskiego żyli nadal w jednej przestrzeni administracyjnej, ale zostali oddzieleni od swoich pobratymców. Potomkowie Gołężyczan po wojnach śląskich stali się więc poddanymi dwóch wojujących ze sobą władców i być może strzelali do siebie podczas następnego konfliktu prusko-austriackiego w 1866 roku. Kolejne radykalne rozcięcie tej tysiącletniej wspólnoty regionalnej nastąpiło po I wojnie światowej, kiedy część dawnego powiatu raciborskiego wraz z całym powiatem rybnickim weszły w skład państwa polskiego, część zaś pozostała stała się elementem państwa niemieckiego, co sprawiło, że początku II wojny światowej potomkowie Gołężyczan stanęli po dwóch liniach wojennego frontu – jedni w armii polskiej, drudzy w armii niemieckiej. Na domiar złego rok wcześniej potomkowie Gołężyczan z powiatu rybnickiego brali udział w zbrojnym zajęciu czechosłowackiego Zaolzia. Trzecie bolesne rozcięcie połączone z jednoczesną integracją w innych miejscach regionu nastąpiło po drugiej wojnie światowej w 1945, kiedy to niemiecka część Górnego Śląska została połączona z część polską, ale Ziemia hulczyńska została włączona do Czechosłowacji, oddzielając się jednocześnie od dawnego powiatu raciborskiego. Mieszkańcy Prajska byli oddzieleni od pozostałej części dawnego księstwa opawskiego przez blisko dwa stulecia, dłużej niż na ziemiach polskich trwały zabory – mieszkańcy polskich i niemieckich powiatów Górnego Śląska żyli w innych przestrzeniach administracyjnych tylko w czasie XX-lecia międzywojennego.
Historia jest potworem bezceremonialnie traktującym małe wspólnoty. Ostatni i oby ostateczny, bolesny dla regionu pomruk tej bestii miał miejsce w 1968 roku, kiedy do walczącej z komunizmem Opawy wjechały polskie czołgi. Tak samo zdumiewające jak to ile sił zewnętrznych rozbijało dawną wspólnotę, jest to, że w zmienionej formie ona trwa nadal. Jakimś cudem, mimo wszystko, więzi potomków Gołężyczan po dwóch stronach współczesnej granicy mają się dobrze w przeciwieństwie do wielu z tych organizmów politycznych, które usiłowały bezceremonialnie wytyczać nowe granice. Kiedy piję kawę na rynku w Hulczynie czuję, że jestem wśród swoich kuzynów. Mój znajomy Bohumil z Ostrawy mówi, że czuje tak samo, kiedy siedzi przy restauracyjnym stoliku na rynku w Raciborzu.