Dba o ludzi nawet po śmierci. Rybnicki chirurg sprząta stary cmentarz

Zarośnięty i zapomniany cmentarz raciborskich ewangelików nie daje spokoju lekarzowi – doktorowi Januszowi Durdzińskiemu. Od kilku tygodni, co sobotę, wraz z synem i kilkoma znajomymi karczuje dawną nekropolię przy ulicy Starowiejskiej
W tej chwili w części cmentarza są już widoczne stare nagrobki i fragmenty ścieżek, ale pracy jest ciągle dużo i bezcenna jest każda para rąk uzbrojona w piłę spalinową albo szpadel. Lekarz liczy, że zainspiruje innych i że prace będą posuwać się szybciej.
Doktor Durdziński razem z synem i Dariuszem Wantulokiem – rybnickim nauczycielem matematyki – właśnie odsłaniają kolejny nagrobek. Już wiadomo, że spoczywa pod nim ciało Hugona Heckmanna, producenta skór, który zmarł w 1921 roku przeżywszy 73 lata. Ciekawe, w którym miejscu Raciborza był jego zakład? Ile tajemnic miasta mogą odsłonić kolejne inskrypcje na nagrobkach?

Cmentarz formalnie należy do kościoła ewangelickiego w Rybniku, ale w praktyce parafii brakuje środków i sił do właściwej opieki nad nim. Trudno się dziwić, ponieważ rybnicka wspólnota jest mała, w samym Raciborzu zaś ewangelików jest zaledwie kilku. Doktor Durdziński chciałby cmentarz uporządkować a później udostępnić miastu. Jedna z jego części mogłaby pełnić funkcję parku, ponieważ na rozległym, przeszło hektarowym, obszarze pochowano zaledwie 700 osób, reszta jest pusta. Stan taki jest skutkiem stosunkowo młodego wieku nekropolii – założono ją w 1920 roku a pochówki odbywały się w niej zaledwie do końca drugiej wojny światowej. Później Niemców wysiedlono z miasta i cmentarz został osierocony. Przesiedleńcy zza Buga, którzy w większości byli katolikami, zakorzenili się w dawnych parafiach katolickich, zaś protestancka przeszłość miasta coraz bardziej umierała. Po wojnie rozebrano kościół protestancki, w którego miejscu powstała szkoła muzyczna. Cudem ocalało ewangelickie probostwo gdzie znajduje się obecnie urząd Stanu Cywilnego.
Oczywistym obowiązkiem jest okazywanie szacunku zmarłym, jak również dbałość o dziedzictwo własnej małej ojczyzny – mówi Janusz Durdziński
Protestancki cmentarz w Raciborzu mógłby się stać miejscem leczącym rany zadane przez historię. Nowi mieszkańcy Raciborza, których przesiedleni przodkowie zostawili cmentarze swoich bliskich za Bugiem, mogliby odwiedzać czasem groby obcych sobie ludzi i zapalić na nich znicz, karmiąc w ten sposób nadzieję, że może o ich przodków w podobny sposób zadba ktoś na dawnych polskich kresach. Być może czasem na cmentarzu spotkaliby się Polacy i Niemcy, po to by doświadczyć dobrego sąsiedztwa i pogłębić albo zakorzenić w sobie przekonanie, że wielka polityka, która usprawiedliwia pogardę wobec drugiego, kłamstwo, kradzież, gwałt i mord jest zawsze jednoznacznym złem, któremu trzeba stawiać opór.
Doktor Durdziński liczy na to, że może uda mu się powołać do życia stowarzyszenie zajmujące się cmentarzem. Na razie jednak pracuje z bliskimi sobie osobami, licząc na to, że pojawi sie więcej ludzi dobrej woli. Jeżeli ktoś z czytelników ROW info chciałby wesprzeć rybnickiego lekarza, redakcja pozostaje do jego dyspozycji, zapewniając pośrednictwo w kontakcie.