Gdzie załadowano złoty pociąg?
Ormiańskie korzenie mojego męża dały mi oryginalne nazwisko
Jest zresztą przekręcane na przeróżne sposoby. Kiedy mój mąż zaczął bardziej interesować się swoimi korzeniami próbując odtworzyć drzewo genealogiczne, jedne z pierwszych kroków skierowaliśmy do Urzędu Stanu Cywilnego. Wiedzieliśmy, że dziadek męża urodził się w Śniatynie, a pradziadek w Kutach. Jakież było nasze zdziwienie (oburzenie), gdy na akcie urodzenia widniał zapis ZSRR jako kraj pochodzenia…
Śniatyń… Pierwsze wzmianki o miejscowości znajdujemy już w 1158 r. Miasto królewskie, w którym Władysław Jagiełło przyjął hołd wojewody mołdawskiego, Aleksandra. Miasto Korony Królestwa Polskiego, a przebywali w nim i inni królowie polscy, jak Kazimierz Jagiellończyk czy Stefan Batory. W Śniatynie przeładowywano tony polskiego złota z samochodów do pociągu we wrześniu 1939 r. Dopiero po II wojnie światowej miasto znalazło się poza granicami naszego państwa, a jego mieszkańcy zostali wysiedleni. Cóż znaczy kilkadziesiąt lat wobec wielowiekowej przynależności do naszej ojczyzny? Kuty nad Czeremoszem… Od XIV wieku były częścią Królestwa Polskiego. To tutaj 17 września 1939 r. odbyło się ostatnie posiedzenie rządu II Rzeczypospolitej z udziałem prezydenta Ignacego Mościckiego. W kościele pw. Najświętszego Serca Jezusa w Kutach odprawiona została ostatnia na terenie Rzeczypospolitej msza święta, w której uczestniczyli przedstawiciele władz państwowych. Przez most graniczny na Czeremoszu w tłumie uchodźców przejechali do Rumunii wódz naczelny, marszałek Edward Śmigły-Rydz; prezydent RP, Ignacy Mościcki; minister spraw zagranicznych, Józef Beck i premier, Felicjan Sławoj Składkowski (współcześnie głowa państwa objętego wojną swobodnie podróżuje składając wizyty dyplomatyczne i takowe przyjmuje). W obronie tegoż mostu 20 września 1939 r. zginął Tadeusz Dołęga-Mostowicz, nasz znakomity, najpopularniejszy pisarz okresu międzywojennego (ekranizację Znachora oglądamy chyba w każde Święta Wielkonocne). Most został ostatecznie spalony w 1944 r. przez Ukraińców.
Po wojnie Kuty podzieliły los innych miast na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej. Kuty… Małe, zaciszne, słoneczne, pachnące żywicą miasteczko. Cicho szemrzący Czeremosz, domki, chaty, wille drzemiące w pięknych sadach i ogrodach… Miasteczko u stóp Owidiusza, do którego w II Rzeczypospolitej chętnie przyjeżdżali letnicy przyciągani ciepłym klimatem i uroczą okolicą. Przez wieki żyli tu razem Rusini, Ormianie, Polacy, Żydzi, Niemcy, prawosławni, katolicy różnych obrządków, wyznawcy judaizmu, protestanci, tworząc nie bez trudu jeden organizm społeczny. Kuty w pamięci wielu pozostały Arkadią, do której się tęskni, za którą się płacze i do której pragnie się powrócić. Mogłabym pisać o nich wiele… Być może wrócę jeszcze do Rzeczpospolitej ormiańskiej… Nie chciałabym, by ktoś posądzał mnie o zamiary, których nie żywię, dlatego podkreślę, że celem mojego artykułu jest wyłącznie budzenie świadomości historycznej.