Historia

Jerzy Kucharczyk. Partyjny Wallenrod.

Jerzy Malcher, o którym pisaliśmy w zeszłym tygodniu miał rocznikowego przyjaciela. A był to nie byle kto – jeden z najsłynniejszych działaczy partyjnych naszego regionu.

Jerzy Kucharczyk (1914-2000) – bo o nim tu mowa – pochodził z Leszczyn. Poza imieniem z Jerzym Malcherem łączył go fakt nauki w rybnickim gimnazjum i przedwojennych studiów w Krakowie na Akademii Górniczo-Hutniczej. Nadto obaj byli synami górników – ich ojcowie się znali i pracowali w szybie wyciągowym kopalni w Chwałowicach. Jerzy Malcher po wojnie został na emigracji w Wielkiej Brytanii, zabiegając o pokonanie komunizmu, zaś Jerzy Kucharczyk został w latach 60. XX wieku dyrektorem Rybnickiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego i tym samym prawie wszystko co w tamtym czasie powstawało w Rybnickim Okręgu Węglowym zależało od jego decyzji. Wyglądało na to, że przyjaciele z młodości stanęli po dwóch stronach barykady.

W latach 60. podczas wyjazdu Jerzego Kucharczyka do Wielkiej Brytanii doszło do ukrywanego przed władzami i opinią publiczną spotkania przyjaciół z lat młodości. Po uściśnięciu sobie dłoni, jak relacjonuje siostrzeniec Jerzego Malchera, gospodarz spojrzał w oczy gościa, którego nie widział przeszło ćwierć wieku i spokojnie stwierdził: Nie wiem, czy mamy o czym gadać. Służysz komunistom i jesteś zdrajcą. Jerzy Kucharczyk uśmiechnął się lekko i zaprzeczył. Pod koniec wielogodzinnej rozmowy Jerzy Malcher zrozumiał, że komunizm nie wykradł mu przyjaciela z młodości.

Teatr Ziemi Rybnickiej

Jerzy Kucharczyk wyjaśniał Jerzemu Malcherowi, że w zajętej przez Sowietów Polsce istnieją dwa poziomy rzeczywistości. Publicznie wypowiadanie słowa i działania prawie nigdy się z sobą nie pokrywają. Jerzy Malcher zrozumiał podczas rozmowy, że za patetycznymi sloganami o budowaniu socjalizmu i walce z kapitalistycznym imperializmem istnieją praktyczne działania w postaci budowy kopalń, elektrowni, dróg, osiedli mieszkaniowych i obiektów kultury. W latach 60. w ROW z inicjatywy Jerzego Kucharczyka powstało 8 kopalni, zbudowano elektrownię Rybnik, powstał Teatr Ziemi Rybnickiej, lotnisko, filharmonia i szkoły – zwłaszcza filia Politechniki Śląskiej i średnia szkoła ekonomiczna – oraz wiele innych obiektów.

Budowa Elektrowni „Rybnik”

Jerzemu Kucharczykowi zależało na tym, by Górnoślązacy byli wykształceni i zerwali z negatywnym stereotypem mówiącym, że nadają się tyko do pracy fizycznej, chciał aby awansowali oni ekonomicznie i społecznie, chciał również, by region był nowoczesny i efektywny. Odniósł sukces, ponieważ ROW w czasach PRLu był najnowocześniejszym ośrodkiem górniczym we wszystkich krajach komunistycznych. Przykładem inteligentnego lawirowania Jerzego Kucharczyka jest powstanie komendy ówczesnej milicji w Rybniku. Miejscowi stróże prawa przez lata bezskutecznie zabiegali o fundusze na nowy budynek. Nic nie wróżyło sukcesu, ponieważ w komunistycznej Polsce większość inwestycji była podporządkowana przemysłowi wydobywczemu, który pozwalał zdobyć na wolnym rynku dolary. Poproszony o pomoc Jerzy Kucharczyk zainicjował budowę domu noclegowego dla górników. Okazało się, o czym wiedział, że górnicy nie są zainteresowani obiektem, w związku z czym zaapelował do władz o przekazanie budynku milicji. Budynek, po rozbudowie, stoi po dziś dzień i służy miejscowej policji.

Osoby które miały kontakt zawodowy z Jerzym Kucharczykiem wystawiają mu dobre świadectwo – był wyjątkowo pracowity, dobrze zorganizowany, życzliwy, elastyczny i skromny.

PRL – satelickie państwo Sowietów było zaprzeczeniem wolnej Polski. Nie do usprawiedliwienia są komunistyczne zbrodnie, kłamstwa, niszczenie wolności i księżycowa ekonomia, która doprowadziła do bankructwa, za które płaciły przyszłe pokolenia. Historyczna racja jest po stronie emigracji i żołnierzy zbrojnego podziemia – ci ostatni osłabili aparat przemocy do tego stopnia, że nie zamieniono prywatnych gospodarstw rolnych w kołchozy i nie udało się odebrać Kościołowi autonomii. Nie do usprawiedliwienia są postawy komunistycznych karierowiczów. Z drugiej strony, w czasach PRLu nie wszyscy służyli aparatowi przemocy i byli karierowiczami bez kompetencji. W PRL przeprowadzono korzystną rewolucję przemysłową i społeczną. Gdyby nie było komunizmu i tak by do niej doszło, a efekty byłyby zapewne lepsze. Mimo to ktoś tę rewolucję w niesprzyjających warunkach musiał przeprowadzić i trzeba uznać, że we współczesnych blokowiskach mieszka blisko jedna trzecia mieszkańców Polski – potomków chłopów, których życie uległo poprawie. PRL kontynuował myśl przedwojennych twórców Centralnego Okręgu Przemysłowego i Gdyni po to, by unowocześnić zapóźnioną gospodarczo rolniczą Polskę. Nie wszyscy chcieli walczyć w zbrojnym podziemiu i nie wszyscy chcieli emigrować po wejściu Sowietów do Polski. Ci, którzy byli przyzwoici i racjonalni, a którzy zrezygnowali z dwóch powyższych opcji, musieli sobie odpowiedzieć na pytanie, jak żyć w zniewolonym kraju. Jerzy Kucharczyk i wielu jemu podobnych wyszli z założenia, że okupacja będzie trwała długo i trzeba budować to, co się da, by dzieci, bliscy i krewni mieli optymalne szanse na poprawienie bytu i na rozwój. Trudno jest pisać o rzeczywistości PRL, ponieważ zamknięto go w stereotypie okupowanej Polski. Jej obraz wygląda jak urzędowe zdjęcia Jerzego Kucharczyka – partyjny dygnitarz, którego twarz nie zdradza żadnych uczuć i myśli. Prawda o Jerzym Kucharczyku i PRL jest bardziej złożona i skomplikowana. Emigranci i żołnierze zbrojnego podziemia podjęli swoje dramatyczne decyzje. Historia przyznała im rację. Zapłacili jednak dużą cenę pozostawiając bliskich i znajomych na pastwę komunistów. Ci, którzy pozostali i zdecydowali się kolaborować też podjęli decyzję dramatyczną, bo zrezygnowali z jednoznacznych zabiegów o wolną Polskę. Wielka historia mało kiedy pozwala na luksus czystych wyborów. Nie byłoby niepodległej Polski w 1918, gdyby Józef Piłsudski nie wysadzał pociągów ze złotem, w których ginęli cywile, nie byłoby nowoczesnego ROW, gdyby Jerzy Kucharczyk nie miał PZPRowskiej legitymacji partyjnej.

Wszyscy ludzie myślący i porządni mieli po wejściu Sowietów do Polski ograniczone pole manewru z powodu sił geopolitycznych potężniejszych niż oni sami. Wszystkich, za wyłączeniem małych karierowiczów, łączył jeden cel, choć wybierali różne drogi do jego realizacji. Ta refleksja może być dla nas zbawienna w czasach ostrych podziałów społecznych i politycznych. Zbawienna i pożyteczna, bo nasze położenie geopolityczne nigdy się nie zmieni, tak jak i to, że nasi sąsiedzi ze wschodu i zachodu, jeżeli czasami nie są wrogami, to na pewno zawsze mają inne interesy gospodarcze oraz polityczne niż nasze. Rozbici i skłóceni nieustannie będziemy łupem innych.

Dodatek

Być może spotkanie Jerzego Kucharczyka z uciekającą z okupowanej przez Sowietów Polski Jadwigą Kauczor, późniejszą żoną Jerzego Malchera, wyglądało tak jak w Opowieściach chwałowickich. Fragment opisuje spotkanie w budynkach kopalni Chwałowice pod koniec 1945 roku:

Hanke niechętnie zgodził się na nocleg w Chwałowicach. Inżynier Dykacz zaprowadził go do gabinetu, zorganizował jakiś materac, koc, trochę chleba i konserw. Mimo to Hanke dalej był niespokojny, ale kiedy kopalniany stróż przyniósł w dużym metalowym baniaku piwo od Kuczery, poczuł, że niesłusznie opuścił go na krótką chwilę czeski dystans do perturbacji zwariowanego świata. W pomieszczeniu narad nikt nie myślał o spaniu. Jadwiga, widząc brata i przyjaciół, poczuła, że odmłodniała o dobrych kilka lat i może przenieść Beskidy w miejsce Sudetów, albo odwrotnie i to po kilka razy.

– To mówisz, że Jerzy nie wróci, bo się boi, że go zabiją? — dopytywał Kucharczyk.
– Myślałam, że nieco histeryzuje, ale teraz wiem, że ma powody tak myśleć — odparła.
– Na pewno nie histeryzuje – smutno pokiwał głową Kucharczyk. Jadwiga spojrzała na niego przenikliwie, potem na Brachmana, Dykacza, Franka i zbladła porażona nową myślą.
– Słuchajcie, przecież oni was też pozabijają, bo wy jesteście faszystowska sanacja. Mężczyźni gorzko się uśmiechnęli.
– Tak. Tak o nas myślą i mówią – powiedział Dykacz.
– Boże! Oni was zabiją. Przecież teraz jest nowa okupacja. Taka sama jak w czasie wojny, tylko, że kolor brunatny zamienił się na czerwony. Musicie jechać ze mną. W samochodzie jest miejsca pod dostatkiem. Jerzy ma wpływy i znajomości w brytyjskiej armii. Dobrze wiecie, że was nie zostawi, jeżeli do niego przyjedziecie – mówiła z ożywieniem.
– Jadwiżka, zaś aż tak pewne, że nas pozabijajōm, to ni ma – powiedział uspokajająco Franek, kładąc rękę na jej ramieniu.
– Ni ma pewne? – pytała z niedowierzaniem. – Nie mordujōm?
– Mordują dranie i łamią kości – powiedział Kucharczyk, ale budować nie potrafią i to nas może ocalić.
– Ocalić?
– Wieczorem ubecy chcieli spakować część naszych ludzi i wywieźć do obozu w Świętochłowicach, bo podobno są Niemcami.

Jadwiga gorzko skrzywiła usta.

– Nie musisz mi wyjaśniać, wracam z Prudnika.
– I pewno by ich zabrano, gdyby nie to, że NKWD wie, że nasz węgiel jest potrzebny do huty, a huta produkuje stal do odbudowy, na którą czekają ludzie, tak więc bez nas tutaj niczego nie zrobią. Mamy, jak widzisz, parę asów w rękawie.
– Jerzy, co ty mówisz? To jest dzicz bez sumienia. Potrafią tylko niszczyć i zabijać. Oni tu chcą zrobić niewolniczy kołchoz.

Jerzy Kucharczyk zdecydował się po wojnie na strategię Konrada Wallenroda.

– To tym bardziej musimy tutaj zostać, by chronić naszych ludzi. Jeżeli wyjedziemy, to ci ubeccy psychopaci zniszczą resztki tego, czego nie zdążyli zniszczyć Niemcy.
– I myślisz, że to uratujesz?
– Myślę, że nie tylko uratuję, ale zbuduję drogi, osiedla dla robotników, pływalnie, szpitale.
– I teatr? – ze łzami w oczach zapytała Jadwiga.
– I teatr też – odparł poważnie Kucharczyk.
– I wierzysz w to? – pytała powątpiewająco.
– Jak możesz nie wierzyć? Ty, która uczysz o Konradzie Wallenrodzie walczącym nie jak lew, a jak lis.
– Jerzy, na Boga! Przecież wiesz jak skończył Wallenrod. Podjął się czegoś ponad ludzką miarę.
– Zapominasz, że ja jestem jego ulepszoną wersją.

Jadwiga spojrzała zdziwiona.

– Bez tela lot my se radzili z Nimcami, to z czerwōnymi tyż se poradzymy. Mōmy wprawa – uśmiechnął się Franek.
– Jadwiżko – Brachman przytulił dziewczynę – My sōm pierōński Ślōnzoki. Ta hołota minie i w proch się rozpadnie, a my tukej bydymy dalij i nos nie przemogōm.
*

*J. Krajczok: Opowieści chwałowickie, Krzyżanowice-Rybnik, 2020, s. 274-276.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button