„Funkcjonariuszom kazano ścinać marihuanę na narkotyki”. Dalszy ciąg skandalu w policji
Czy policjanci mogą wspomagać przestępców w produkcji jointów? Mogą, bo w Wodzisławiu jak widać wszystko jest możliwe. Nasi informatorzy oskarżają
Wracamy do bulwersujących spraw opisanych przez nas w zeszłym tygodniu w tekście Fałszowanie statystyk, lekceważenie zwłok i poniżanie ludzi. Ujawniamy skandale w wodzisławskiej policji. Mobbing, układy i promowanie swoich to jeszcze nie wszystko, bo do zestawu nadużyć trzeba dodać wspomaganie przestępców w produkcji nielegalnych środków odurzających. Ale aby zrozumieć, jak przebiegał cały proceder, trzeba się cofnąć do początku roku 2022.
Wówczas to policjanci z wodzisławskiej komendy odkryli nielegalną plantację marihuany w jednej z miejscowości powiatu wodzisławskiego.
To wyszło przy okazji innej sprawy – mówią moi informatorzy -Funkcjonariusze pojechali tam z powodu podejrzenia składowania nielegalnych podkładów kolejowych. Przy okazji zwrócili uwagę na dziwne zachowanie pracujących na posesji obcokrajowców.
Krótko potem funkcjonariusze stwierdzili, że w pomieszczeniach rzeczywiście rosną całkiem spore krzaczki marihuany. I to właśnie był największy problem. Dlaczego? Oddajmy znów głos informatorom:
Mamy 2 zdjęcia z tego [zdarzenia] zrobione 17 lutego 2022, są zrobione w dniu ujawnienia. Chodzi o to, że tam rosła marihuana, a gdyby była ścięta i suszona, to byłby lepszy wynik, bo rosnąca marihuana nie wlicza się skonfiskowane narkotyki. Żeby substancja jako narkotyk wliczyła się w statystykę, to musi być ścięta.
I choć trudno w to uwierzyć, policjantów przybyłych na miejsce… zmuszono do ścinania roślin! Wszystko po to, by poprawić statystyki.
To jest niesłychane – dodają informatorzy -Przecież to jest fałszowanie dowodów, przestępstwo, coś skandalicznego!
Upewniam się u kolejnego byłego funkcjonariusza, że taka sytuacja miała miejsce.
Ścinali policjanci i ścinali też właściciele plantacji, obcokrajowcy, na polecenie policji. Inaczej Wodzisław by nie wyrobił normy rocznej – mówi emeryt w rozmowie ze mną
I faktycznie, coś jest na rzeczy, bo moi informatorzy mówią wprost:
Krzaki rosły w doniczkach, ale nikt sobie nie zdaje sprawy z w tzw. sespolu policyjnym dokonano sfałszowania wyników, a wprowadzał je policjant prowadzący sprawę. Zatwierdzał to wysoko postawiony przełożony. Liczyli, że to nie ujrzy światła dziennego, choć wiedziała o tym cała komenda.
Nadzorujący to zwierzchnik o tym wiedział?
Oczywiście.
I co?
Nic. Statystyka się zgadza, a statystyka jest najważniejsza.
Nikt nie zareagował na fakt, że policja fałszuje dowody pogrążając w ten sposób oskarżonych? Nikt nie widzi nic złego w tym, że policjanci kłamią, by poprawić statystykę???
Jak widać nie.
Nie mogę w to uwierzyć, ale muszę, bo okazuje się, że sprawa ma kolejny aspekt, czyli domniemany wpływ warszawskich polityków na lokalne struktury policji.
Niech pan posłucha, jak to wyglądało – mówią moi informatorzy -Sprawa zaczęła się w marcu ubiegłego roku. Poseł B. udał się do gabinetu komendanta powiatowego policji, mł. insp. R., z prośbą o przeniesienie jednego z policjantów do Raciborza. Prośba ta miała podłoże osobiste, gdyż dotyczyła męża bratanicy posła B., która pracuje jako asystentka społeczna w biurze senatorskim W. Komendant nie miał nic przeciwko, pod warunkiem, że w zamian zostanie przeniesiony policjant z Raciborza, aby zachować równowagę kadrową. Problemy zaczęły się, gdy komendant z Raciborza odmówił dokonania wymiany, twierdząc, że i tak decyzja będzie zgodna z planem posła B. Faktycznie, po interwencji B. u komendanta wojewódzkiego, transfer został przeprowadzony. Polityk nie poprzestał na tym i wkrótce wszczęto postępowanie dotyczące komendanta, który nie chciał się poddać naciskom.
Dopytuję zatem, co dalej…
Co dalej? Dalej to norma. Młodszy inspektor R. został zmuszony do przejścia na emeryturę za sprzeciwienie się ręcznemu zarządzaniu kadrami policyjnymi. Miał tyle szczęścia, że nie dał sobie w kaszę dmuchać, bo poseł dodatkowo żądał – co absurdalne – stosownego postępowania, które mogłoby obniżyć wysokość emerytury, ale R. miał dowody i dokumenty, z których na szczęście wynikało, że nie dopuścił się nieprawidłowości…
Takie to są policyjne realia.
Kolejne źródła, do których dotarłem informują mnie, że były już poseł B. interweniował również w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji starając się o odwołanie z funkcji komendanta policjanta, który nie chciał być mu posłuszny…