Janusz Piotrowski

Kot – łajza i 60-letni nastolatek w trampkach

Leżąc już w łóżku wieczorem usłyszałem jak za oknem wyje i jęczy mój kot – łajza, który wracając z godów domaga się dostępu do mieszkania

Jakież było moje zdziwienie, kiedy wstałem żeby go wpuścić, że dźwięki nie pochodzą wcale od mojego wiecznie zakochanego Klaptusia, ale z telewizora, który oglądała właśnie moja Mama. Akurat leciała kolejna edycja Voice od Poland i wydobywał z siebie różne tony, mocno przy tym męcząc siebie i otoczenie, pewien człowiek. Z jeszcze większym zdziwieniem stwierdziłem po chwili, że nie jest to uczestnik, ale jeden z jurorów tego programu. Nie mogę napisać z nazwiska który, bo od razu byłbym posądzony o homofobię. Chyba. Tak więc znów stałem oniemiały pośrodku pokoju, gapiąc się niemo w migocące na niebiesko pudło na pilota, choć tym razem bez papierosa w końciku ust. Ale musiałem z wrażenia usiąść i zapalić. W ten oto sposób po raz pierwszy w życiu gorliwie modliłem się, mocno zaciągając się fajką, by ktoś jednak śpiewał z play back’u. Modlitwa więc była do kitu, a papieros przy tym wątpliwym akompaniamencie smakował jak POP-ularne.

Te wszystkie programy mające promować talenty wokalne mają jedną wspólną cechę – górnolotne i słowotwórcze opinie jurorów. Arcymistrzem tego rodzaju żonglerki słownej jest pewien 60-letni nastolatek w trampkach i to leci mniej więcej w ten oto sposób:

Twój śpiew poruszył we mnie najmniejszą cząstkę mojego jestestwa. Nie potrafię opisać emocji, które mi towarzyszyły podczas interpretacji, której dokonałeś. To zostanie we mnie na długo. Mam tylko jedno określenie – to było więcej niż wzniosłe. Tym bardziej nie mogę się pogodzić, że nie przechodzisz do następnego etapu. Powinieneś jednak rozwijać swój niezaprzeczalny talent.

Kurde! Jakby nie można powiedzieć prosto: Zajmij się czymś innym. Zadaniem jurorów nie jest jedynie ocena uczestników i wygłaszanie wzniosłych tyrad, ale również zawstydzenie nas – widzów, zwykłych zjadaczy chleba. No i robią to swoją elokwencją, obyciem, manierami, dopasowanym ubiorem, make-upem, ogólnym luzem oraz bielmem implantów w klawiaturze wiecznie uśmiechniętych paszczy, na jaką nigdy nie będzie nas stać. Znaczy będzie – na jeden ząb, jak wypadnie na przykład dwójka, ale to się i tak będzie musiała zrzucać cała rodzina. Niezależnie jakie utwory są prezentowane, to po zakończonym programie i tak każdy nuci jedną i tę samą melodię. A to za sprawą gwiazdy też będącej jurorem, która jest związana kontraktem z pewną sieciówką od AGD. Mając ją przed oczami, mimochodem wszyscy posiadają trwale wyrytą w podświadomości powszechną melodyjkę podprogową, którą jesteśmy zewsząd bombardowani:

Bo w … … taniej masz, oooooo tak, taniej masz.

Zdziwię Was, lecz ja w tych programach widzę również cierpienie. Jest ono wymalowane na twarzach muzyków sesyjnych akompaniującym występom w tym masowym szale poszukiwania talentów. To solidnie wykształceni rzemieślnicy, których przygrywanie tym wszystkim domorosłym wykonawcom musi dużo kosztować. Taka nowoczesna gra do schabowego ze ściskiem nie tylko zębów (tutaj bez implantów). Ja się skupiłem na pewnym gitarzyście z orkiestry i szczerze go podziwiam, bo osobiście bym nie wytrzymał – w pewnym momencie – jak z okładki The Clash – rozwaliłbym gitarę o podłogę lub wzmacniacz. Albo i o klawiaturę. A teraz kombinujcie którą…

W tych całych konkursach wcale nie chodzi o talent zwłaszcza młodych ludzi. Ocenia się bowiem interpretację starych utworów należących przeważnie do słusznie minionych gwiazd szeroko pojętej muzyki POP, czyli odgrzanych kotletów, znów mielonych, najlepiej w języku obcym (czytaj angielskim).

Punktują najbardziej ci, którzy zaśpiewają najbliżej oryginału oraz wykażą się choćby przeciętną znajomością języka Angoli. Wyższa Sztuka Imitacji. Żadnej kreatywności. Żadnych utworów własnych z własną muzyką, tekstem, aranżacją. Show biznes, który pożera własny ogon i jest przy tym z siebie bardzo zadowolony. Stoi więc to wszystko w miejscu, bez powiewu świeżości, ugrzecznione, wygładzone i stęchłe.

W każdym razie już wiem jak przywołać kolejnym razem mojego kota – łajzę. Puszczę po prostu głośniej telewizor i sam przyjdzie zaciekawiony, kto też głośniej od niego obchodzi marcowe gody. Ja sam chyba też pójdę w szranki konkursu ze swym talentem. No ale to już do Voice of Senior. Punk Senior. A że mam wiarę w siebie, to pewnie zostanę jakimś tam laureatem i jako nagrodę kupię sobie potem nowego, złotego iPhona, bo…

Bo w … … taniej masz, oooooo tak, taniej masz.

Powiązane artykuły

Jeden komentarz

  1. Ten cały Głos Polski – pokazywanie talentów, ma w sobie jedna niezaprzeczalnie dobrą cechę.
    Najpierw jurorzy słyszą i tylko to jest kryteriom…
    Inne?
    Jesteś dziwolągiem, już masz +100.
    Jesteś skromna starsza panią – t np mam na myśli Susan Boyle, skreślają Cię…
    Inna sprawa, że „pseudodramatyzm” tego typu widowisk, jest starannie projektowany.
    Łzawe filmiki z historaimi „prawdziwie ciężkiego zycia”, wzruszeni inprzejeci bliscy, którzy jeżeli nie pajacykują za kulisami w udawanych emocjach nie są pokazywani itd…
    A dlaczego piesniczki takie a nie inne?
    Bo lubimy te z nich, które już znamy…
    No i praktyczna strona – grasz swoje, a potem… kto płaci ZAIKS Pagart, Stoart i te wszystkie inne łupieżcze organizacje…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button