Wiadomości

Fałszowanie statystyk, lekceważenie zwłok i poniżanie ludzi. Ujawniamy skandale w wodzisławskiej policji

Kto i co tak naprawdę rządziło wodzisławską komendą? Układy, politycy, parlamentarzyści? A może kto inny? Takie pytania rodzą się po zagłębieniu się w temat sieci wzajemnych powiązań w Komendzie Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śląskim. Zaznaczamy, że opisywane są wydarzenia mające miejsce do końca 2023 roku

Temat nadużyć i – delikatnie mówiąc – ówczesnych nieprawidłowości w wodzisławskiej komendzie jest nam w redakcji znany od jesieni ubiegłego roku. Wówczas to – po sławetnym materiale Skandal w Wodzisławiu. 15 funkcjonariuszy na polecenie Sądu wybija szybę i odbiera dziecko zaczęły do nas napływać sygnały, że jest to wierzchołek góry lodowej. Informacje były jednak szczątkowe i niepotwierdzone, choć już wtedy niepokojące. Sytuacja zmieniła się wiosną tego roku – po rozmowie z informatorem, który obszernie opisał nam system wzajemnych zależności i powiązań. Z jego opowieści wyłania się obraz mrożący krew w żyłach. I z pewnością nie jest to obraz, z którym powinna kojarzyć się policja. Z pewnością też obraz ten wymagał weryfikacji i potwierdzenia.

I potwierdził się.

Z relacji byłych policjantów pracujących w powiecie wodzisławskim rodzi się opowieść o stanie rzeczy, który zdecydowanie nie powinien mieć miejsca.

W komendzie działo się bardzo źle – zaczynają swoją opowieść -Tam wszystkie nieprawidłowości były skrzętnie ukrywane. Tak samo jak te ludzkie kości (chodzi o sprawę opisaną przez nas w materiale Spłonął człowiek? Znaleziono ludzkie kości w Wodzisławiu. Policja uznała, że to… zwierzę – przyp. red.) Oni o tych kościach wiedzieli dobrze, a mimo to starali się sprawę zatuszować żeby nie zobaczyła światła dziennego. W podobny sposób postępowało się i postępuje również z innymi sprawami. Podamy panu przykład. Kilka lat temu jeden z kolegów zlokalizował podczas patrolu samochód, o którym wiedział, że wiezie znaczną ilość narkotyków. Pojazd zatrzymano już w Rybniku. I kazano temu koledze przekazać właśnie Rybnikowi całą sprawę, a on dostał solidny ochrzan.

Dopytuję, bo nie wierzę:

Ochrzan? Za złapanie dilera narkotyków? Nie rozumiem.

Tak. Był za dobry po prostu.

Jeszcze bardziej nie rozumiem.

Proszę posłuchać. Każda komenda ma do wyrobienia pewną normę, pewną statystykę. Ilość wykrytych przestępstw ma być na danym pułapie. Ten policjant wraz z innymi funkcjonariuszami zatrzymując taką ilość narkotyków znacznie tę normę zawyżył. To była już końcówka roku, więc musieli to „oddać” Rybnikowi. Inaczej nasza norma byłaby znacznie przekroczona i w następnym roku byłoby ciężko ją „wyrobić”. Z kolei Rybnik byłby pod kreską. Dlatego oni nie tylko nie dostał pochwały czy tym bardziej nagrody, ale jeszcze policjanci zebrali opiernicz. Tak to wygląda.

Mają oczywiście rację – potwierdza słowa moich informatorów emerytowany funkcjonariusz z jednego z górnośląskich miast –Tak to wygląda w rzeczywistości.

Wracam zatem do rozmowy z nimi.

To jest dopiero początek sprawy. Oprócz tego w komendzie królowały mobbing, wzajemne układy i fałszowanie statystyk. Opowiemy o tym na kolejnym przykładzie.

Słucham zatem.

Pewien policjant w ciągu całej swojej pracy dostał nagrody w związku z licznie wykrytymi przestępstwami: w szczególności dotyczącymi oszustw na wnuczka, gdzie sprawcy przyznali się do wyłudzenia kilkuset tysięcy złotych. Tyle tylko, że nadzorujący tą sprawę komendant A.B. celowo zataił ten fakt wiedząc, że jest to bardzo medialna sprawa i dzięki niej ten funkcjonariusz będzie mógł dostać wyróżnienie komendanta wojewódzkiego.

I nie dostał wyróżnienia?

Nie. Przed objęciem komendantury przez A.B. dostał przez trzy lata pięćdziesiąt dziewięć nagród. Za jego kadencji – jedną.

Nagle zaczął źle wykonywać pracę?

Nie. Po prostu nie był w jego klice. A.B. nawet nie ukrywał, że za nim nie przepada i wręcz go nie lubi i ten powinien sobie zdawać sprawę z konsekwencji które go spotykają. I temat nie podlega dyskusji. Z kolei komendant L. z Rydułtów został niejako zmuszony do oczerniania tego policjanta. Donosząc na niego dostał przedterminowy awans i potem z A.B. pojechali sobie na Sycylię gdzie L. miał 9 dni wolnego pod rząd nie wykorzystując ani dnia urlopu. Taki układ.

Można tak?

Jak widać można. Mało tego. Ten sam L. z Rydułtów, który nie ma żadnego doświadczenia w ruchu drogowym został za sprawą A.B. naczelnikiem Wydziału Ruchu Drogowego. I to w czasach kiedy jest ogromny nacisk na bezpieczeństwo uczestników ruchu! Proszę zrobić krótki test panu naczelnikowi z przepisów ruchu drogowego. Wyjdzie z tego ogromna parodia. A my pracowaliśmy z nim kilka lat, więc wiemy, że jest to tylko figurant który przychodzi do pracy i na niczym się nie zna. I po 3 latach służby został skierowany do szkoły oficerskiej za pośrednictwem już nieżyjącego senatora z naszego regionu. Przecież to jakiś absurd! No ale każdy w komendzie wie, jaki był tego powód.

Jesteście panowie pewni swoich słów?

Oczywiście! Powtarzamy: Komendant L., bardzo dobry kolega A.B. dostaje przedterminowy awans na wysoki stopień policyjny podinspektora. Drugi jego kolega P.R. z komisariatu w R. dostaje przedterminowo awans na komisarza. Przypadek? Chyba nie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że to są osoby, z którymi A.B. wyjeżdża za granicę na tzw. męskie wypady do apartamentu należącego do rodziny L. A zarządzenie 805 Komendanta Głównego Policji w §19 zabrania takich relacji.

Skoro tak, to sprawdzam. I to podwójnie. Najpierw szybka lektura Zarządzenia 805 KGP:

§ 19
Przełożony, oceniając podległych policjantów, jest zobowiązany kierować się jasno
określonymi i znanymi im kryteriami oraz sprawiedliwością i obiektywizmem.

Czyli prawda. Pora na drugą odsłonę. Spotykam się z jednym z rydułtowskich funkcjonariuszy. Pytam o informacje, które mi przekazano.

Tak, to prawda. A.B. się uwziął na tego policjanta. Zresztą nie tylko na niego. Te relacje są chore, ze służby odchodzi masa fajnych i porządnych policjantów, bo są mobbowani i nie mają tu czego szukać. Ja sam się zastanawiam nad odejściem. Lubię tę pracę, ale nie mam pleców, nie jestem w układzie i nie mogę zaprosić szefa na wyjazd do nadmorskiego apartamentu.

Czyli prawda.

Oczywiście – potwierdza wspomniany wyżej emerytowana funkcjonariusz -Tak to w tej komendzie wyglądało

A co na to wszystko Komenda Wojewódzka Policji w Katowicach? Z tym pytaniem wracam znów do moich informatorów.

O wszystkim wiedział komendant wojewódzki R., ale odszedł na emeryturę. No a A.B. pracował u niego w gabinecie. U byłego komendanta wojewódzkiego K.J. też. I oni go kryli. On zresztą zna tam wszystkich łącznie z szefową kontroli która mu pomogła wyeliminować policjanta, o którym mówiliśmy.

Jak w praktyce wyglądało eliminowanie niewygodnych policjantów? To też dokładnie opisują moi informatorzy – na przykładzie policjanta wspominanego wyżej.

Jego problemy zaczęły się w 2017 roku, kiedy pracując jako koordynator zespołu w sekcji poszukiwań Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śląskim został skierowany do szkoły oficerskiej za swoje duże zaangażowanie w pracę. W ciągu niespełna roku bowiem zatrzymał wielu poszukiwanych na podstawie listów gończych, co przyczyniło się do poprawy wyników jednostki, która wcześniej plasowała się na jednym z najniższych miejsc w śląskim garnizonie. Po powrocie ze szkoły oficerskiej został mianowany zastępcą komendanta w Rydułtowach. I znów komisariat zaczął osiągać tam bardzo dobre wyniki.

I wtedy właśnie zaczęły się jego problemy.

Po 23 latach służby został oddelegowany do Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie – za swoje osiągnięcia. W tamtym czasie jego przełożonym był komendant Krzysztof Justyński. Podczas pobytu w szkole zachorował i przekazał zwolnienie lekarskie szkole – zgodnie z praktyką narzuconą przez Justyńskiego. Nie przyszło mu do głowy, aby jechać z tym zwolnieniem 530 km do macierzystej jednostki w Wodzisławiu Śląskim, gdyż podlegał wtedy pod rektora Wyższej Szkoły Policji. Ta decyzja stała się później powodem oskarżenia go, ponieważ szkoła nie poinformowała KPP Wodzisław o zwolnieniu.

Policjant ten – jak wspomniano – wrócił jak gdyby nigdy nic do pracy i awansował na zastępcę komendanta w Rydułtowach – znów osiągając bardzo dobre wyniki. Ogłoszono jego awans na komendanta komisariatu w R., jednak po anonimowym donosie do Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji oskarżono go o wyłudzenie wynagrodzenia przez nieprzekazanie zwolnienia lekarskiego do macierzystej jednostki.

Postąpił – przypomnijmy – zgodnie z poleceniem swojego ówczesnego przełożonego.

W efekcie przez dwa lata był ciągany po sądach. Został uniewinniony zarówno w pierwszej, jak i drugiej instancji. Po donosie jednak jego awans do R. został wstrzymany i przez dwa lata nie otrzymywał ani awansów, ani dodatku stażowego. Przeniesiono go do komisariatu w G., gdzie musiał być dostępny 24 godziny na dobę. Pomimo sukcesów w zatrzymaniach nie otrzymał żadnych wyróżnień, a jedynie spadały nań liczne kontrole i naciski ze strony zastępcy komendanta. Kiedy zwrócił się z prośbą o spotkanie z komendantem wojewódzkim w sprawie mobbingu, odmówiono mu.

Facet postanowił zatem przeprowadzić prywatne śledztwo – mówią dalej informatorzy -Zidentyfikował dwóch potencjalnych autorów donosu, a dzięki badaniu DNA na kopercie ustalił, że została ona zaklejona przez obecnego zastępcę komendanta.

Informacje te były podstawą do wniesienia prywatnego aktu oskarżenia o zniesławienie.

Jak widać w wodzisławskiej komendzie kierownictwo zamiast realizować swoje obowiązki zajmowało się szukaniem haków na funkcjonariuszy, co zniechęcało do pracy w tej jednostce. Nic dziwnego, że funkcjonariusze rezygnowali z pracy- konkludują policjanci

Tyle tylko, że to dopiero pierwsza część opowieści. Druga, z której dowiecie się o suszeniu przez policjantów marihuany i dziwnych spotkaniach z pewnym parlamentarzystą – już w poniedziałek.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button