Marchwicki nie żyje. Niesamowite wydarzenia w raciborskim Sądzie Rejonowym

Noc Otwartych Sądów w Raciborzu. W roli głównej: proces Marchwickiego, wiceprezes Sądu i mec. Stefan Zientek
Sądowe korytarze zwykle tętniące prawniczym żargonem i – a contrario – ciszą oczekiwania, w piątkowy wieczór zamieniły się w scenę teatralną. W ramach wyjątkowego wydarzenia – Nocy Otwartych Sądów – raciborska publiczność mogła na żywo zobaczyć inscenizację jednego z najsłynniejszych procesów lat PRL-u – sprawy Zdzisława Marchwickiego, domniemanego Wampira z Zagłębia. Tłumnie zapełniona sala sądowa stała się miejscem nie tylko spektaklu historyczno-prawnego, ale i refleksji nad wymiarem sprawiedliwości w przeszłości i dziś.
W jednej z głównych ról – adwokata Bolesława Andrysiaka, historycznego obrońcy Marchwickiego – wystąpił mecenas Stefan Zientek, znany adwokat z naszego regionu, który z wydarzeniem związany jest osobiście.
Znałem obrońców oskarżonego, prokuratorów, widziałem samego Marchwickiego w celi w Katowicach – wspominał w rozmowie z naszym portalem, gdy relacjonowaliśmy ydarzenie na żywo –Dwóch z tamtych adwokatów już nie żyje. Ich pamięć i postawy są dla mnie czymś bardzo ważnym – dlatego zagrałem tę rolę z pełnym zaangażowaniem.
W rolę sędziego wcielił się Wiceprezes Sądu Łukasz Mrzyk, zaś oskarżyciela zagrała Prokurator Rejonowa w Raciborzu Agata Dołhasz. W rolę drugiego obrońcy wcielił się kurator sądowy Tomasz Cofała, natomiast Wampirem był mec Michał Fulneczek. Jednego ze świadków barwnie odegrała Grażyna Jędrecka. Za organizację wydarzenia odpowiadało kierownictwo Sądu Rejonowego w Raciborzu, a szczególnie prezes sądu, Marzena Korzonek, która zaprosiła mecenasa Zientka do udziału w rekonstrukcji.
Jak powiedziała kiedyś pewna pani: premierowi się nie odmawia. Ja nie mogłem odmówić pani prezes – mówił z uśmiechem mecenas
Tegoroczny temat przygotowała asystent sędziego Agata Maruniak – powiedziała w rozmowie z nami Prezes Sądu Marzena Korzonek –Widzieliśmy, że ta sprawa jest okazją do połączenia edukacji, teatru, historii i dyskusji o karze śmierci i domniemaniu niewinności. Ta sprawa pokazuje, że możliwość błędu sądowego zawsze może się zdarzyć.
Publiczność miała też okazję wcielić się w rolę ławników – symbolicznie głosując nad winą oskarżonego. Wbrew werdyktowi historycznego sądu PRL, raciborska sala sądowa uniewinniła Marchwickiego.
Jestem zadowolony z werdyktu publiczności: vox populi, vox Dei – podsumował mecenas Ziętek




Wydarzenie stanowiło nie tylko rekonstrukcję, ale i próbę oddania nastrojów, które towarzyszyły jednej z najbardziej kontrowersyjnych spraw karnych Polski Ludowej. Przypomnijmy, że Zdzisław Marchwicki został skazany na karę śmierci i stracony w 1977 roku, jednak do dziś istnieją poważne wątpliwości co do jego winy. Raciborska Noc Otwartych Sądów pokazała, że historia nie przestaje inspirować – szczególnie gdy dotyczy spraw o tak wielkim ciężarze społecznym i moralnym. W Raciborzu ten ciężar ten z pewnością udźwignięto.