Żona: chciał mnie zakopać w lesie. Mąż: nie chciałem zabić żony
Kolejna – druga już – odsłona procesu mężczyzny, oskarżonego o to, że celowo wjechał w ciężarówkę, by zabić żonę
Przypomnijmy: we wrześniu ubiegłego roku rybniczanin – zdaniem prokuratury – umyślnie spowodował wypadek, by odebrać życie żonie. Wcześniej miał wyłączyć jej poduszkę powietrzną. O sprawie pisaliśmy w artykule Chciał upozorować wypadek i zabić żonę. W zeszłym tygodniu w tej sprawie zeznawali świadkowie. Wcześniej żona miała zeznać, że mężczyzna groził jej, że razem z sąsiadem zakopie ją w lesie.
Sąd pierwszego przesłuchał Dariusza J. – kierowcę ciężarowego MANa, w którego uderzył oskarżony Robert M.
Jechałem ul. Chwałowicką w stronę Rybnika, gdzie jest zjazd na betoniarnię. Miałem skręcić w lewo i dojeżdżając do skrzyżowania, zauważyłem na swoim pasie auto. Jechało dość szybko i z naprzeciwka i uderzyło w mój pojazd. Jechałem bardzo wolno, miałem włączony migacz. Kierowca jechał dość szybko i miałem wrażenie, że przyśpieszał. Nie było szans, by ten kierowca wyprzedził ciąg aut przed nim bez uderzenia. Nie było widać śladów hamowania – powiedział świadek
Dodał też, że zapadło mu w pamięć, że poduszka powietrzna pasażera nie otworzyła się. Z kolei po tych słowach adwokat oskarżonego zawnioskował o powołanie biegłego, który wykluczyłby, że oskarżony kupił niesprawny samochód.
Państwo kupili obiekt używany, który sprawiał im problemy natury technicznej, mógł być pojazdem powypadkowym – oznajmił adwokat Tomasz Browarski.
Świadek wyprzedzany przez oskarżonego stwierdził z kolei, że nie zauważył, by ciężarowy MAN miał włączony kierunkowskaz.
Popatrzyłem do przodu, widziałem samochód ciężarowy z naprzeciwka. Była przed skrzyżowaniem, nie wiem, czy jechała, czy zwalniała. Mnie wyprzedzał, zrównał się ze mną i w tym momencie uderzył w ciężarówkę. Pomyślałem, że nie miał szans, by mnie wyprzedzić. Nie próbował mnie zepchnąć na prawo, żeby uniknąć zderzenia. Nie słyszałem pisku opon, klaksonów.
W podobnym tonie wypowiedziały się kobiety, które jechały za Robertem M.
Była dobra pogoda dla kierowców, dobra widoczność. Jechałam z koleżanką. Auto przede mną zaczęło wyprzedzać samochód jadący przed nim. Z całej siły wjechał w ciężarówkę z naprzeciwka. Nie było widać hamowania, samochód przyśpieszył. Ciężarówka nie jechała szybko, jechała wg przepisów – powiedziała pierwsza kobiet, a druga uzupełniła jej słowa:
Wracałyśmy do Jastrzębia. Przed nami jechał ciemny pojazd. Jego kierowca zachowywał się dziwnie, „bujało” samochodem. Myślałam, że jedzie sam i korzysta z telefonu. Nagle zjechał na przeciwległy pas, przyśpieszył i uderzył. Zjechałyśmy na krawężnik, zadzwoniłam na numer 112, podczas rozmowy z operatorem widziałam dym spod maski, wyciek z silnika. Krzyknęłam do koleżanki, że trzeba pasażerkę wyciągnąć. Pierwsza osoba, która opuściła samochód to kierowca samochodu osobowego.
Z kolei zeznający w sprawie policjant, który był na miejscu wypadku oświadczył, że kierujący przyznał wówczas, że w samochodzie doszło do kłótni, ale nie spowodował wypadku celowo, bo szkoda byłoby mu auta. Następna rozprawa odbędzie się 30 czerwca.