Historia

Mąż palił się na oczach żony. Horror w Łambinowicach

To jedno z najtragiczniejszych wydarzeń powojennej Polski. Dziś przypada rocznica pożaru w obozie Łambinowice

4 października 1945 roku. W obozie, będącym wówczas miejscem osadzania Niemców, ale także Ślązaków i Polaków, doszło do makabrycznych scen, które przypominają najgorsze chwile II wojny światowej. Ogień, który wybuchł w jednym z baraków, posłużył jako pretekst do brutalnej pacyfikacji osadzonych, podczas której zginęły dziesiątki, jeśli nie setki osób. Oficjalnie mówi się o 48 ofiarach, jednak według dr. Essera, byłego więźnia, liczba zamordowanych mogła wynosić nawet 581.

Czesław Gęborski, komendant obozu, nie poniósł nigdy kary za to, co wydarzyło się w Łambinowicach. Został uniewinniony w latach 50., a nowy proces, który miał miejsce w latach 90., nie doprowadził do wydania wyroku – Gęborski zmarł przed jego zakończeniem.

Brutalne warunki życia w obozie

W obozie Łambinowice działy się rzeczy, które trudno sobie wyobrazić. Oto fragment zeznań z procesu komendantury polskiego komunistycznego obozu koncentracyjnego w Łambinowicach:

Dzieliliśmy tak, mężczyźni do jednych baraków, do drugich kobiety, kobiety z dziećmi do jednych i te co mogły pracować do drugich. I cisza, nikt nikogo nie zna. Niech tylko jakiś mąż odezwał się do żony, albo jakaś żona do męża, albo do dzieci, baty. Sztuk dwadzieścia pięć. Raz jedna swego u nas odnalazła, podleciała, cośmy zrobili? Trzy dni na słońcu bez jedzenia i picia. Trzymali się za ręce i leżeli. Nie było litości. Z ziemi do izby chorych, z izby pod ziemię.

Mówię baty, ale takie baty trzeba widzieć (…) Nie wiedziałem, że zady bab są takie wielkie. Na środku placu stawialiśmy stołek, każda musiała podnieść spódnicę i przechylić się. Zabroniliśmy chodzić w majtkach, przy wyjściu z baraków chłopaki sprawdzali kijami. Moja pierwsza nazywała się Gertruda. (…) Lało jak z cebra. Naprzód kazaliśmy im chodzić wokół placu i śpiewać hitlerowskie piosenki. Potem na taboret. Dwadzieścia pięć do trzydziestu uderzeń grubą pałą. (…) Młóciliśmy je jak zboże na klepisku. Skóra i mięśnie wisiały na nich paskami. Leżały na izbie chorych i zdychały, w ranach kłębiły im się muchy.

W ten sposób codzienność w obozie stała się piekłem na ziemi dla setek więźniów. Mężczyźni byli zmuszani do niewyobrażalnie ciężkiej pracy, czasami zaprzęgano ich do pługa lub bron. o Nieludzktraktowano również kobiety, które były poniżane i brutalnie karane za najmniejsze przewinienia.

Pożar jako pretekst do masakry

Tragicznego dnia – 4 października 1945 roku – doszło do pożaru jednego z baraków. Zamiast ratować więźniów, strażnicy i komendantura obozu użyli tego wydarzenia jako pretekstu do brutalnej masakry. Oto, co relacjonuje jeden ze świadków:

Dnia 4 października podpaliłem razem z D. barak numer dwanaście. Wcześniej wszyscy wypiliśmy. Nie było co gasić, ale kobietom kazaliśmy nabierać wodę i piasek, mężczyznom nosić to na dach, sypać i lać. Strzelaliśmy, kiedy chcieli schodzić. Dach się zawalił, spadli w ogień i spalili się. Wrzucaliśmy do ognia tych, co się bali podchodzić blisko, ich członkowie rodzin błagali nas na kolanach, nie było litości, mąż palił się na oczach żony, albo odwrotnie.

Komendant Czesław Gęborski wydał rozkaz, by strzelać do więźniów, tłumacząc, że próbują oni uciekać podczas pożaru. Świadek opisuje to tak:

Gęborski dał rozkaz, żeby strzelać, że niby bunt więźniów, bo pożar i chcą uciekać. I zaczęliśmy strzelać. Strzelaliśmy wszyscy do wszystkich. Kto to dzisiaj zliczy, kilkuset zabitych mogło być. Z bliska, z daleka, jak stali albo uciekali. Każdy z nas liczył na głos, ilu ma. D. zastępca Cześka, zabił czterdziestu sześciu, ja straciłem rachubę.

Po tej masakrze, ciała zabitych wrzucano do rowów i zasypywano ziemią. Niektóre były jeszcze żywe:

Martwych i ciężko rannych kazaliśmy wrzucać do rowów i zasypywać. Ziemia się ruszała, słychać było spod niej jak rzężą, grabarze musieli tak długo deptać, aż ruszać się przestała i było cicho.

Komendant nie poniósł kary

Czesław Gęborski, odpowiedzialny za tę zbrodnię, nigdy nie poniósł odpowiedzialności za swoje czyny. Karierę skończył w Komendzie Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej w Katowicach w pionie bezpieczeństwa. Proces, który miał wyjaśnić jego zbrodnie, został przerwany z powodu śmierci oskarżonego. Gęborski do końca życia pobierał wysoką resortową emeryturę.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button