Miłość Siwego Włosa
Powiadają, że szpital to nieciekawe miejsce. Zależy… Widziałem tam bowiem piękny widok…
Widziałem tam bowiem starszego Pana, który każdego dnia był obecny u wezgłowia łóżka swej ukochanej, chorej i odchodzącej już Żony. Na niskim taborecie niemal klęczał u jej boku, cały czas z nią rozmawiając, podając jej co rusz czego zapragnęła i patrząc na nią z miłością i oddaniem. Delikatnie trzymał ją za rękę w tej męskiej postawie, która jej z kolei pozwoliła się na nim oprzeć w swoim cierpieniu. Pan opowiadał swej Żonie o rzeczach drobnych, codziennych, z całą serdecznością przekazywał pozdrowienia od rodziny i sąsiadów. Czasami pozwalał sobie na humor i ona oczami się śmiała (widziałem to). Mówił ciepłym, aksamitnym głosem pełnym łagodności. I jestem pewien, że zawsze się tak do niej odzywał – nigdy, ani na nią, ani przy niej nie podniósł głosu. Każdego popołudnia luzowała go na posterunku córka, i na tę krótką chwilę Pan schodził do szpitalnej kaplicy, by się pomodlić. Wtedy na jego twarzy pojawiało się zatroskanie na które sobie jedynie tam pozwalał. Bo na górze przy Żonie – kobiecie jego życia – na smutek temu mężczyźnie nie przystawało. Stara szkoła… to jest to zanikające już pokolenie, które wiedziało, że najbardziej w związku należy pielęgnować szacunek. Bez niego bowiem nic się nie ostoi. To ci ludzie, którzy postawili na wierność składanej przysięgi – Bogu i drugiemu człowiekowi. Ludzie, którzy swego życia nie rozmienili na drobne, wciąż stąpając po twardych, lecz równych i prostych zasadach.
Trzymaj się zasad, a zasady będą trzymać się ciebie – Prymas Tysiąclecia…
Jakież miałem szczęście móc tę Miłość Siwego Włosa na własne oczy zobaczyć i być jej świadkiem. Tego głębokiego uczucia nie przerwie nawet śmierć. Bo gdy przyjdzie tej Pani odejść ten starszy Pan kochać będzie dalej… Żyjemy w coraz większym jazgocie – wlepieni wzrokiem w ekrany, podniecamy się rzeczami nieistotnymi. I takie świadectwa dnia powszedniego, jak choćby to powyżej opisane zachowanie Starszej Pary, przechodzi nam niezauważone pod nosem. Wciągnięci w kierat pogoni za nowoczesną materią, gonitwą za nie wiadomo tak do końca za czym, ogłuszeni informacjami, które żyją zaledwie chwilę, nie słyszymy. I słyszeć nie chcemy. Bo kłamstwo jest kolorowe i głośne. Przyjemnie nęci. Dobroć z kolei lubi ciszę i spokój. Bo Bóg, jak to ma miejsce od zawsze, powołuje i przemawia do ludzi delikatnie. Szanując przy tym ich wybór. Starszy Pan ze szpitala usłyszał zatem wiele lat temu. Dokonał wyboru i pozostał wyborowi wierny. I może warto zadać sobie pytanie, czy chce się żyć podłóg tych prostych zasad, jakże oczywistych, bo zgodnych z naturą? Zadać sobie pytanie, czy żyć i umierać tak jak się należy? Bo miłości prawdziwej nie jest w stanie przerwać nawet śmierć. Powyższym tekstem chciałbym wszystkim Wam z okazji Świąt Zmartwychwstania Boga, który był takim jak my Człowiekiem, życzyć Miłości, którą mogą nawet przybić do Krzyża – a ona i tak nie umrze. A ona i tak nie przeminie. Szczęść Boże!
Przepiekne rozważanie,w obecnym czasie ludzie tak mało lub wogóle nie potrafią się z miłością komunikować, dażyć się uczuciem, okazywać na zewnątrz,oby zmartwychwstały Jezus Chrystus przemienił nasze życie czyniąc je lepszym i pełne miłości Szczęść Boże ❤️🙏🙏🙏🙏🙏
Maria Sikorska