Mój Rybnik
Zaledwie dwa dni przed moimi własnymi moje miasto obchodziło osiemsetne urodziny. Czym więc jest dla mnie Rybnik?
Mój Rybnik to Ś+P Ojciec, któremu prezes sądu zrobił dowcip:
Deleguję pana, mecenasie, do Wodzisławia i Jastrzębia na góra trzy miesiące – wypowiedział w latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia do mojego Taty
I z trzech miesięcy zrobiło się trzydzieści lat. Ale ilekroć żeśmy wracali skądkolwiek z Polski, to Ojciec prosił mnie:
Przewieź mnie synu przez nasz Rybnik…
I tak jechaliśmy nawet nadrabiając kilometrów przy tęsknym wzdychaniu Ojca z tylnego siedzenia… Mój Rybnik to groby. Nie tylko rodzinne choć jesteśmy tutaj już ósmym pokoleniem. Mogiły moich koleżanek i kolegów, których śmierć na zawsze już pozostanie dla mnie niebywałym marnotrawstwem. Żyliśmy bowiem podług muzyki, ale bez Boga. Nieracjonalna pogarda dla życia pod fałszywą flagą. Ileż to przystanków na cmentarzu we Wszystkich Świętych, kiedy jestem pełen zadumy. Mnie udało się przeżyć… Rybnik to i inne groby – bezimienne w lesie. Milczący Szeol. I moje odosobnione obawy: dokąd ta historia może nas zaprowadzić…? Mój Rybnik to grono facetów, którzy wciąż podają sobie rękę – kumple z podwórka, gdzie rządziły proste zasady. Upłynął czas, los różnie rozporządził. Wielu na górze, niektórzy przy podłodze, a jednak zasady pozostały. Chłopaki, dziękuję! Rybnik to nieistniejąca już kamienica przy Raciborskiej, gdzie znajdował się fryzjer. Tam panowie co rano golili się przed pracą spokojnie rozmawiając, a wokół wejścia do zakładu płynęła świeża woń mydła i farby drukarskiej porannych gazet. Tego Rybnika już nie ma i już nie powróci. Ale ja mam w pamięci.
Mój Rybnik jest zielony. Przynajmniej kiedyś był.
Szkoło przedziwnej urody, miasto w zadymce zieleni…
Tak zaczynał się hymn mojego liceum. Pozostał las otaczający nas zewsząd. Jakiż to dar natury… Mój Rybnik to nieprawdopodobna ciągłość wybitnych samorządowców, nietuzinkowych gospodarzy. Wymienić burmistrza Webera, Szymika, Meissnera i – którego szczególnie wspominam – Józefa Makosza to mało. Ba! Nawet duet Fudali-Śmigelski, który w ogóle nie był z mojej bajki, zgrabnie balansował między siłami politycznymi z centralnej Polski. I budżet po sobie zostawili z nadwyżką. Obecnie, z czego mało kto sobie zdaje sprawę, Rybnikiem kierują po raz pierwszy w jego historii politycy. Czy też raczej powinienem napisać: politykierzy. Na domiar wszystkiego spoza miasta. I angażujący na kierowniczych stanowiskach innych politykierów będących spoza. A zadłużeni już jesteśmy jak dysfunkcyjna rodzina na chwilówkach. Mam jednak w średnim wieku przeciw komu się buntować. Tylko mi się za ten bunt jakoś dziękować nie chce…
Mój Rybnik to Pan Norbert – starszy, dystyngowany dżentelmen, który był mi Przyjacielem. Opowiadał w anegdotach i historyjkach o swych znajomych starej daty, którzy dawno już nie żyją. Słuchając jego opowieści (których nie spisałem; i będę miał o to zaniedbanie do siebie pretensje już zawsze) nabrałem przekonania, że charakter rybniczan jest niezmienny. To pracowici, silni i odważni ludzie, szanujący sobie życie nieco na uboczu, poza ogólnym zawirowaniem. Ludzie z inwencją, ale też zdrowym dystansem i przysłowiowym jajem. To nie ma co ukrywać, że się nam Zakład Psychiatryczny udziela…
Mój Rybnik ma ogromny potencjał. Zawsze zresztą miał. Bo mój Rybnik jest zawsze młody. Tak jak moja ksywka na mieście.
Mój Rybnik to mój tatuaż – mam wydziarane ThePartament Rybnik. Serio mówię…
Mój Rybnik to ludzie, których kocham.
Szczęść Ci Boże mój Rybniku!
Pięknie napisane wspomnienia,a Prezydenta Makosza również miło wspominam 😉