Nie przyjęły się lipy za 700 000 zł w Rybniku. Usychają
To niestety było do przewidzenia, tyle że zapłacą podatnicy
Drzew nie sadzi się na przełomie listpada i grudnia, tylko wiosną. O tej zasadzie przytaczanej nieco ponad pół roku temu zapomniał chyba rybnicki magistrat, który zabrał się za zadrzewianie Placu Wolności wczesną zimą. Niestety na efekty nie trzeba było długo czekać. Miasto poinformowało o tym w oficjalnym komunikacie:
Mamy lipiec, przyroda wokół buzuje, a drzewka posadzone niedawno wzdłuż wjazdu do galerii handlowej wypuściły pojedyncze listki. Zabierzemy je stąd by je uratować – mówi Joanna Kotynia-Gnot, dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej w Rybniku. –Diagnozujemy problem. Mamy kłopot z wodą, która wybija i pomimo suszy zalega w korzeniach drzew, w samej niecce, w której są osadzone. Dlatego zdecydowaliśmy, że zabierzemy stamtąd drzewa na bazę, by je uratować. Próba drenowania nie ma sensu. Zniszczylibyśmy te drzewa – dodaje jednocześnie Dyrektor
Dyrekcja Zieleni Miejskiej zaznacza jednocześnie, że dotyczy to tylko części drzew. Te posadzone na rynku przyjęły się i mają się dobrze.
Przypomnijmy, że koszt zimowych nasadzeń wyniósł 700 000 zł. Część mieszkańców podkreślała wówczas, że można to było zrobić dużo taniej wiosną tradycyjnym sposobem. Co dalej z drzewkami? Do sprawy będziemy wracać.
Bo to jest lipa na miarę naszych potrzeb!