Historia: Jeden dzień z życia

Oświęcim to była igraszka. 25 maja 1948 r.

Tuż po apelu wieczornym w więzieniu na Rakowieckiej rozlega się głuchy odgłos kroków. Drzwi celi otwierają się. Więzień wie, co go czeka

A więzień to nie byle jaki. Rotmistrz, zaprawiony w boju żołnierz. Oficer przedwojennego Wojska Polskiego w stopniu rotmistrza. Walczył w wojnie polsko-bolszewickiej, w Kampanii Wrześniowej i w końcu w Powstaniu Warszawskim. Jednak największe wrażenie, wręcz niedowierzanie, budzi fakt, że w roku 1940 zgłosił się jako ochotnik do… Auschwitz. Sam tak wspominał ten moment:

Wyjaśniam, że do kroku tego nakłonił mnie major Włodarkiewicz Jan przez oświadczenie mi, że wymienił on moje nazwisko przed pułkownikiem Roweckim ps. »Grot«, który był wówczas głównym komendantem ZWZ, jako człowieka, który zdecydowałby się wejść do pierwszego z brzegu obozu i zorganizować tam pracę konspiracyjną.

Stwierdzenie to jest jak najbardziej prawdziwe, Stefan Grot-Rowecki rzeczywiście wiedział o tej misji. Rotmistrz dał się dobrowolnie złapać i uwięzić w Auschwitz. Jego celem było ustalenie możliwości uwolnienia osadzonych tam więźniów, a także utworzenie konspiracyjnej organizacji wojskowej wewnątrz obozu i przesyłanie na zewnątrz wiarygodnych danych o zbrodniach popełnianych przez SS. I choć wydaje się to niewiarygodne – udało się. Rotmistrz w Auschwitz nie tylko przeżył ponad dwa lata, ale także stworzył obozowy ruch oporu, uratował niemało ludzkich istnień i – co najważniejsze – napisał obszerny raport dokumentujący nazistowskie zbrodnie, który trafił do emigracyjnego rządu RP. Następnie – co równie lub jeszcze bardziej niewiarygodne – uciekł z obozu koncentracyjnego. Mimo poszukiwań Niemcy nie potrafili go znaleźć. W połowie roku 1943 udał się do Warszawy, gdzie złożył w KG AK raport o konspiracji wojskowej w KL. Auschwitz i przedstawił opracowany przez siebie projekt uwolnienia więźniów. Następnie rozpoczął pracę w Kierownictwie Dywersji KG AK w Oddziale II Informacyjnym (Kameleon). Zajmował się także udzielaniem z funduszy AK pomocy finansowej rodzinom więźniów obozu w Oświęcimiu. Rok później walczył w Powstaniu Warszawskim. Po jego upadku rotmistrz dostał się do niewoli. Krótko przebywał w Lamsdorf (Łambinowice), a następnie został wywieziony do oflagu Murnau. Tam sporządził wykaz ponad sześciuset nazwisk więźniów i więźniarek Auschwitz i tam też doczekał wyzwolenia w dniu 28 kwietnia 1945 roku. W pierwszej połowie lipca 1945 roku – za namową oficerów Oddziału II Sztabu 2. Korpusu – podjął się zadania utworzenia w Polsce siatki informacyjnej i przesyłania zebranych wiadomości do Włoch. Wkrótce do sztabu gen. Andersa zaczęły napływać informacje o zafałszowanym referendum 1946 roku, o głośnym pogromie Żydów kieleckich, o krzywdzących stronę polską umowach handlowych ze Związkiem Radzieckim oraz o prześladowaniach politycznych przeciwników, bezprawiu, fikcyjnych procesach, torturach i bezpodstawnych wyrokach. Informatorem tejże siatki był między innymi jeden z oficerów Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Sam tak wspominał ten okres:

Uważałem, że jestem w służbie wywiadowczej przez cały czas.

Tak pojmowany żołnierski obowiązek pełnił do 8 maja 1947 roku, kiedy to został aresztowany przez Urząd Bezpieczeństwa w Warszawie i ponownie utracił wolność. W czasie pobytu w więzieniu na Mokotowie znęcano się nad nim w wyrafinowany sposób i wielokrotnie stosowano wobec niego przemoc fizyczną. Podczas konfrontacji z aresztowanym w jego sprawie księdzem Antonim Czajkowskim miał twarz zmasakrowaną i na konfrontację był wleczony przez dwóch funkcjonariuszy więziennych. Żona Maria zapamiętała, że miał zerwane paznokcie u rąk i powiedział, że w porównaniu z obecnymi torturami Oświęcim to była igraszka.

Rotmistrz spędził blisko dziesięć miesięcy w mokotowskim więzieniu. Proces rozpoczął się 3 marca 1948 roku przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie. W protokole rozprawy odnotowano następujący skład sądu:
– przewodniczący ppłk Jan Hryckowian
– sędzia wojskowy kpt. Józef Badecki
– ławnik kpt. Stefan Nowacki
– protokolant por. Ryszard Czarkowski
– oskarżał wiceprokurator Naczelnej Prokuratury Wojska Polskiego mjr Czesław Łapiński

W czasie procesu oskarżonym nie udowodniono żadnych konkretnych przygotowań do zamachów politycznych lub prowadzenia walk bratobójczych, które spowodowałyby ofiary w ludziach, ale wyrok mógł być tylko jeden i został ogłoszony w dniu 15 marca 1948 roku. Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał rotmistrza na karę zasadniczą: karę śmierci oraz na karę dodatkową: utratę praw publicznych, obywatelskich i praw honorowych na zawsze oraz na przepadek mienia. Nie pomogły wizyty w budynku Rady Ministrów. Nie pomogła prośba o łaskę do prezydenta Bolesława Bieruta o łaskę.

Teraz strażnicy wiążą rotmistrzowi ręce na plecach i wyprowadzają go z celi. Towarzyszą mu wiceprokurator major Stanislaw Cypryszewski, naczelnik więzienia mokotowskiego porucznik Ryszard Mońko i porucznik lekarz Kazimierz Jezierski. Jest też kapelan wojskowy kapitan Wincenty Martusiewicz. Za plecami rotmistrza starszy sierżant Piotr Śmietański repetuje pistolet i przybliża go do karku więźnia. Śmietański to prosty robotnik budowalny, ukończył ledwie cztery klasy szkoły powszechnej, ale nosi tytuł dowódcy plutonu egzekucyjnego. To fikcja, jest on jednoosobowym katem; żaden pluton nie istnieje. Teraz Piotr Śmietański naciska spust. Suchy trzask wystrzału rozbrzmiewa w ciasnych ścianach pomieszczenia, ciało osuwa się na ziemię, a strumyk krwi wycieka z głowy, rozlewa się po podłodze. Jest godzina 21:30. Zabity rotmistrz zostaje wrzucony do bezimiennej mogiły. Nazywał się Witold Pilecki.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button