Piotr Masłowski: można mnie przebadać na wykrywaczu kłamstw. Cz. 1.
O współpracy z lokalnymi mediami, zawiadomieniem CBA i o starcie w wyborach parlamentarnych z wiceprezydentem Rybnika rozmawia Paweł Polok
Paweł Polok: Proszę powiedzieć, jak się zaczęła sprawa z portalem rybnik.com.pl
Piotr Masłowski: Nie jest żadną tajemnicą, że z Tomkiem Pruszczyńskim miałem wręcz koleżeńskie relacje, zdarzało się nam bywać na wspólnych prywatkach. W przerwie świąteczno-noworocznej akurat był w Polsce. Poprosił mnie o spotkanie i umówiliśmy się normalnie w godzinach pracy na lunch, żeby pogadać. Rozmowa wyglądała w ten sposób, że powiedział mi, że od działaczy Lewicy wie, że mam plan kandydowania w wyborach parlamentarnych jako wspólny kandydat opozycji do Senatu. I jeżeli portal rybnik.com.pl ma mnie przedstawiać wyborcom w pozytywnym świetle, to on chce coś z tego mieć. Dosłownie takiego sformułowania użył. I ja trochę nie wiedziałem jak się zachowywać. To tak jakbym był w ukrytej kamerze, a pomysł na żart był kiepski. Bojąc się, że jestem nagrywany nie powiedziałem ani słowa na zasadzie: obiecuję, zrobimy albo nie zrobimy. Jeżeli chodzi o konkrety, to powiedział, że on doskonale wie, że żadnych zleceń z urzędu nie dostanie. Skoro mi podlegają różnego rodzaju jednostki i spółki miejskie, to można coś podziałać. I – jak stwierdził to wcale nie musi być jakieś zlecenie dla rybnik.com.pl, ale może to być np. browar, w którym jest jednym z kluczowych udziałowców. Przecież przy organizacji festynów mogliby mieć wyłączność na obsługę takiej imprezy.
Dlaczego ze strony urzędu nie mógł na nic liczyć?
Za kontakty z mediami odpowiada rzeczniczka prasowa urzędu. W grudniu, kiedy odbywała się rozmowa decyzje w temacie projektów zlecanych mediom podejmowała rzeczniczka we współpracy z naczelnikiem Wydziału Marketingu i Mediów. Z tego co wiem to do 2021 roku wydawaliśmy co roku kilkadziesiąt tysięcy złotych na zlecenia dla rybnik.com.pl, tylko jako urząd. A do tego pewnie można doliczyć zlecenia z jednostek, placówek oświatowych czy instytucji kultury. Nie mam pełnej wiedzy w tym temacie. Za informacje o działaniach miasta też odpowiada rzeczniczka prasowa. I udziela takich samych informacji bez względu na to, czy realizujemy z kimś jakieś projekty reklamowe, czy nie. To są dwie odrębne sprawy. Z tego co wiem od rzeczniczki to relacje z rybnik.com.pl pogorszyły się, ponieważ Tomasz Pruszczyński zaczął mieć oczekiwania w stosunku co do tego ile pieniędzy ma otrzymać i wskazywał nawet, że ma to być kwota X, bo taką kwotę dostała inna redakcja. Nie chcemy w ten sposób pracować. Oczywiście redakcja rybnik.com.pl nadal otrzymuje wszystkie zaproszenia, newslettery i informacje, tak jak inne media. I ja też wysłałem redaktorowi Furmanowiczowi propozycję przeprowadzenia takiego wywiadu.
Komu to podlega bezpośrednio?
W zasadzie odpowiedziałem już powyżej. I dodam, że jesteśmy za wolnością mediów i za rzetelnością mediów. Informacja to jedno, a projekty finansowe idą osobnym torem. Mówienie o tym na co wydajemy publiczne pieniądze powinno być jawne. I cały czas to robimy: odpowiadamy na pytania, wyjaśniamy, pokazujemy. Zresztą kontrolują nas nie tylko media, ale także wiele innych instytucji. Tu pojawia się drugi wątek, który Tomek w tej dyskusji podjął: powiedział, że będzie tworzył komitet wyborczy i że liczy, że wprowadzi kilku radnych. Będzie języczkiem u wagi. I przystąpi do takiej koalicji, która mu zagwarantuje, że Gazeta Rybnicka zostanie zlikwidowana i że te pieniądze będą skierowane do mediów prywatnych. Nie pamiętam, żeby używał nazwy konkretnych. Zresztą w ten sposób te zeznania złożyłem na policji,. Można mnie sprawdzić wykrywaczem kłamstw, że było tak, a nie inaczej. Kilka dni później zadzwonił do mnie dyrektor ds. sprzedaży i marketingu portalu z informacją, że złożyli oferty – tak jak mu zasugerował Tomek Pruszczyński. Był przekonany o tym, że ja wszystko załatwię i był zdziwiony moją obojętną reakcją. I tyle. I ja bym o całej sprawie był zapomniał, natomiast około 30 stycznia portal rybnik.com.pl dostał odmowy współfinansowania gali Człowiek Roku – zarówno z PWiK, jak i ze spółki Hossa.
A dotychczas PWiK oraz Hossa współfinansowały galę?
Nie wiem. Był taki czas, że miasto to finansowało, ale czy spółki miejskie? Nie wiem.
A miasto? Dlaczego się wycofało z tego współfinansowania?
Trochę ciężko płacić komuś za to, że czasami publikuje materiały w sposób daleki od rzetelności, nie pytając drugiej strony o fakty. Moich zastrzeżeń co do jakości publikowanych tam materiałów nie ukrywam od dawna. Zatem gdy napisał mi, że dostał odmowę współfinansowania, odpisałem, że dziękuję za informację. Napisał mi wtedy: ty chyba lepiej wiesz, jak u was finanse wyglądają. No szkoda, ale jak widać nie po drodze nam. Odpisałem: wyobrażasz sobie to tak, że ja będę naciskał na miejską spółkę dla swojego interesu? Doprawdy nie jest mi z takim myśleniem po drodze. Po chwili w wymianie mój rozmówca użył sformułowania: wojna, a kilka zdań później napisał: będzie bolało, ale ostrzegałem. Dalszą aktywność w mediach społecznościowych Tomasza Pruszczyńskiego skierowaną przeciwko mojej osobie większość czytelników pewnie zna. Stąd moja decyzja była taka, a nie inna – temat dotyczył spółek miejskich, temat się odbywał w godzinach pracy itd., efektem było powiadomienie do CBA. I tu uwaga: nie mam zielonego pojęcia co się z tym stało. Nikt z CBA się ze mną nie kontaktował. Poszło też zawiadomienie do prokuratury. Wkrótce po tym zostałem przesłuchany przez policję, gdzie złożyłem pod odpowiedzialnością karną zeznania. Policja od razu mnie poinformowała, że będzie się tym zajmować prawdopodobnie inna prokuratura. Ostatecznie sprawa trafiła do Zabrza,
Standardowe postępowanie.
Tak. Z Zabrza dostałem informację, że prokurator postanowił odmówić wszczęcia śledztwa z uwagi na brak danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia czynu zabronionego. W drugim obszarze z kolei z uwagi na brak znamion czynu zabronionego: prokuratura najwidoczniej nie widziała próby osiągnięcia jakiejś korzyści majątkowej. Z zastrzeżeniem że nie można jednoznacznie wykluczyć, że do popełnienia czynu, który został przedstawiony w zeznaniach Piotra Masłowskiego rzeczywiście nie doszło. Ponieważ jednak w sprawie nie pojawiły się żadne inne możliwości dowodowe, uznać należało, że nie zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. Nie ma tu tego, na co się tak chętnie powołuje się Tomek – że prokuratura zaprzeczyła, żeby do czegokolwiek doszło. Po prostu to, co przedstawiłem uznano za zbyt słaby materiał dowodowy. Prokuratura dostała do wglądu moje zrzuty ekranu. Pojechałem na miejsce się zapoznać z aktami sprawy, bo miałem taką możliwość i możliwość zrobienia fotokopii. Ku mojemu zdziwieniu nawet nie przesłuchali Tomka Pruszczyńskiego, nawet nie przeprowadzili tzw. rozpytania. To mnie przekonało ostatecznie, że do tej polityki warto iść i starać się wymiar sprawiedliwości reformować. Jestem święcie przekonany, że gdyby była sytuacja odwrotna i to ze strony władzy publicznej padałyby tego typu sugestie, to reakcja byłaby zupełnie inna. I jeszcze do jednego wątku chciałem się odnieść, bo cały czas mi Pruszczyński zarzuca, że zadzwoniłem do Gazety Wyborczej. I to też jestem w stanie nawet na wykrywacz kłamstw zeznać, że było inaczej. Jeśli ktoś chce zrobić takie eksperymenty, to ja nie widzę problemu. Publicznie się mu podam. Gazeta Wyborcza też zaprzeczyła wersji powtarzanej przez Pruszczyńskiego. To dziennikarz Gazety Wyborczej zadzwonił do rzeczniczki prasowej, czyli Agnieszki Skupień, aby umówić ze mną rozmowę.Przypuszczaliśmy, że dzwoni w zupełnie innym temacie. Ku memu zaskoczeniu zapytał mnie właśnie o rybnik.com.pl. Ja się domyślam, jak się mógł dowiedzieć, ale to tylko domysły.
To proszę opowiedzieć o swoich podejrzeniach.
Nie, nie, nie, nie ma mowy. Nie chcę bawić się w gdybanie i narażać na to, że kogoś pomówię. Prawdą jest, że jak Wyborcza poprosiła o wgląd w naszą korespondencję z Messengera, żeby uwiarygodnić temat, to wyraziłem zgodę. O wiele później zapytałem w publicznym poście Tomka Pruszczyńskiego, czy ma coś przeciwko opublikowaniu tego co do mnie pisał. Uzależnił to od streszczenia całej rozmowy. I w tym wywiadzie właśnie to robię.
Koniec części pierwszej.