Roman Fritz: Oddamy Wam Polskę!

O zniewolonym Oksfordzie, odbieraniu własności i polskiej lewicy rozmawiamy z rybniczaninem Romanem Fritzem – wiceprezesem Konfederacji Korony Polskiej.
Paweł Polok: Wróciłeś niedawno z konwencji Konfederacji w Warszawie…
Roman Fritz: Konwencja odbyła się w sobotę 18 lutego 2023 roku w Warszawie. W sali przy Placu Konesera. Zgromadziło się około 500 delegatów z całego kraju z trzech partii tworzących obecnie Konfederację Wolność i Niepodległość. Z partii Nowa Nadzieja prezes Sławomir Mentzen, z partii Ruch Narodowy prezes Robert Winnicki oraz z partii Konfederacja Korony Polskiej prezes Grzegorz Braun i ja jako wiceprezes. Konwencja ta to jedna z kilku, które są planowane na ten rok – rok wyborczy do parlamentu. Co najmniej dwie konwencje są już przygotowywane: latem konwencja o charakterze programowym – pokażemy jaki jest program Konfederacji na wybory i na naprawę Polski. A tuż przed wyborami – podejrzewam, że to może być wrzesień lub początek października – będzie konwencja stricte przedwyborcza, czyli prezentacja głównych kandydatów. I hasło, pod którym będziemy startować. Natomiast ta, która odbyła się 18 lutego, miała charakter inauguracyjny, wizerunkowy. Hasło: Oddamy wam Polskę. I drugie hasło: Nowe otwarcie! Hasło Oddamy wam Polskę można interpretować w zasadzie jednoznacznie: przywrócić Polakom możliwość decydowania o sobie.
A w tej chwili tej możliwości nie mają?
A w tej chwili są to możliwości bardzo ograniczone. Mieliśmy możliwość w ostatnich trzech latach się o tym przekonać na własnej skórze. Podstawowe wolności Polaków zostały schowane do lamusa. Musieliśmy ubierać się tak, a nie inaczej. Musieliśmy się poddawać takiemu, a nie innemu traktowaniu. Przy przemieszczaniu się. Przy wchodzeniu do sklepów, do kościołów, do różnych instytucji. Podstawowe wolności były po prostu ograniczone i to bardzo. Ale to jest tylko jedna z wielu spraw. To jest właściwie wierzchołek góry lodowej. Chodzi o to, co nam nasi tak zwani rządzący szykują. I co chwilę starają się wdrożyć powszechną inwigilację korespondencji: mailowej, w komunikatorach, w mediach społecznościowych. Te prerogatywy mają mieć wszystkie służby, których jest osiem i są wymienione w projektach ustawy. Nazwaliśmy to PiSwigilacja. Protestowaliśmy nawet w Rybniku przed biurem poselsko-senatorskim braci Piechów niedawno. Kolejna rzecz to bardzo daleko posunięty pełzający zamach na nasze wolności. Związane jest to z unijnym uzależnieniem Polski. Redukcję emisji dwutlenku węgla, wszystkie ETS, a więc handel emisjami, te wszystkie szaleńcze trendy dotyczące tego, co mamy jeść, czym mamy podróżować, gdzie i kiedy możemy się przemieszczać. Przypominam, że wytypowano 40 miast, z których już teraz wolno wyjechać tylko na kwadrans. Tak jest np. w Oksfordzie. To również dotyka Polski. Można to jeszcze uzupełnić. Przede wszystkim: sytuacja za naszą wschodnią granicą, a więc podporządkowanie naszej ojczyzny praktycznie dyrektywom amerykańskim. Można do tego dodać to wszystko, co jest związane z zamachem na nasze tradycyjne wartości i obyczaje, a więc programy szkolne – promowanie zasad i zachowań innych niż te, do których przywykliśmy przez tysiąc lat w Polsce. I tak dalej, i tak dalej. To wszystko zostało powiedziane w trakcie dwóch przemówień. W trakcie konwencji Konfederacji pierwsze przemówienie wygłosił prezes Sławomir Mentzen, prezes Nowej Nadziei, a drugie przemówienie było przemówieniem posła Krzysztofa Bosaka. Obaj oni są współprzewodniczącymi tzw. Rady Liderów, a więc ciała kolegialnego odpowiedzialnego za zarządzanie Konfederacją.
Rozszerz ten wątek Oxfordu, bo to jest ciekawa sprawa.
Ta sprawa pojawiła się stosunkowo niedawno. Oxford został wytypowany – nie wiem na jakiej zasadzie – jako miasto eksperymentalne. Dodam wtręt mały: Wielka Brytania nie jest obecnie członkiem Unii Europejskiej, ale to wcale nie znaczy, że globalna agenda nie obejmuje również tego kraju. Oksford to miasto, w którym wszystkie potrzeby mieszkańców mają być tak załatwiane, żeby nie można było się wyprowadzać na dłużej niż 15 minut z samego miasta. Są specjalne słupki poustawiane dookoła dróg dojazdowych do Oksfordu. Dokładnie jest skanowana tablica z numerem rejestracyjnym samochodu. Można wyjechać, ale w ciągu 15 minut należy powrócić. Są oczywiście limity, bo włodarze miast wytypowanych są bardzo liberalni – mówię to z przekąsem i trochę szydzę, ponieważ raz do roku można jechać na wczasy. Jest limit bodajże 2 tysięcy kilometrów.
Jaki jest sens takiego eksperymentu?
Sens? Sensu nie ma. Ja mogę tylko powtarzać: to absurdalne i szaleńcze pomysły, którymi posługują się na co dzień ci lewaccy przywódcy unijni. Jednym z celów jest oczywiście ograniczenie emisji dwutlenku węgla, śladu węglowego, jakkolwiek to nazywać i wpisuje się to właśnie w tego typu działania. Zatem: jeżeli będziemy zbyt dużo podróżować, zbyt dużo konsumować, to wtedy ucierpi nasza planeta. To – z grubsza można powiedzieć – jest to, czym epatują nasi umiłowani przywódcy światowi i do czego mają nasze społeczeństwa być sprowadzone. Praktycznie do sytuacji niewolnictwa. Już taka sytuacja w tej chwili ma miejsce w jednym z krajów na świecie: od kilkudziesięciu lat to jest Korea Północna. Można tam jechać i zobaczyć, że ci ludzie rzeczywiście nie jedzą zbyt dużo mięsa, nie podróżują zbyt wiele i nie emitują zbyt dużo śladu węglowego. Uważam więc, że to jest taki ideał, do którego się zbliżają przywódcy w zasadzie z całego świata, bo to jest agenda, która dotyka także ONZ i dominują w tym politycy o zdecydowanie lewicowej proweniencji. To nie jest nasza bajka. My się temu gwałtownie sprzeciwiamy i zostało to również podkreślone podczas konwencji Konfederacji. Weźmy zakaz produkcji samochodów spalinowych. To może doprowadzić do załamania się wielu branż, ponieważ przemysł ten nie jest wyizolowany bańką, on jest zasilany wieloma materiałami, usługami i dostawcami. Cały łańcuch dostaw jest związany i podporządkowany temu przemysłowi. Już teraz się słyszy, że np. w Czechach i na Słowacji rezygnacja z samochodów z silnikami spalinowymi sprawi, że całe te dwa kraje praktycznie staną w kryzysie ekonomicznym, ponieważ te jednostki produkcyjne, które tam są, nie są w stanie przestawić się z dnia na dzień na tzw. elektromobilność. Teraz Polska. Mieliśmy w ubiegłym tygodniu posiedzenie Parlamentu Europejskiego, na którym był głosowany ów – omawiany przeze mnie – zakaz produkowania samochodów z silnikami spalinowymi w ciągu najbliższych 12 lat. Za zakazem zagłosowało aż sześciu polskich europosłów. Dziwnym zbiegiem okoliczności wszyscy oni są z klubu Lewica. Czterech starych partyjniaków, którzy pamiętają czasy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej: były premier Marek Belka, były premier Leszek Miller, Włodzimierz Cimoszewicz – też były premier – oraz Bogusław Liberadzki. Oni już wszyscy dawno powinni być na emeryturach, ale dalej tam sobie swoje robią. Oprócz tego wsparły to szaleńcze głosowanie dwie osoby: Robert Biedroń oraz Sylwia Spurek. Co ciekawe w tym gronie nie ma Łukasza Kohuta – to warte podkreślenia. Być może jeszcze chce sobie w życiu na wycieczki zagraniczne jeździć samochodem. Jeszcze chce sobie kotleta schabowego zjeść, więc zachował się normalnie.
Ad vocem tego Oksfordu. To jest chyba chichot historii, że jedno z najstarszych miast uniwersyteckich świata, gdzie zawsze podkreślano wolność badań, wolność przekonań i wolność słowa osadzone w Anglii, która – przypomnijmy – od 1215 r. cieszy się dokumentem Magna Charta Libertatum. Wielką Kartą Swobód. I na tle tego wszystkiego praktyczna niewola.
Praktyczna niewola. Z tym, że ja bym podkreślił jedną rzecz. W Anglii tak naprawdę swobód przez wiele wieków nie było. Przecież była pewna grupa ludzi, która była wyjęta spod prawa. To byli katolicy, zwłaszcza księża katoliccy, którzy byli prześladowani, były na nich organizowane wręcz polowania. Ci ludzie byli skazywani na śmierć w męczarniach, w bardzo wymyślnych torturach. Lepiej o tym nawet nie wspominać. Poza tym Królestwo Anglii niosło ludziom na całym świecie wcale nie pokój i wcale nie swobody i wolności, lecz wręcz przeciwnie: pół świata przez tę politykę praktycznie spłynęło w przeszłości krwią. O tym też musimy pamiętać. Mamy kontynenty takie jak Ameryka Północna, Afryka czy część Azji z Indiami – perłą w koronie – na czele. One płynęły krwią. Oksford jest przepięknym miastem i tych ludzi, którzy tam mieszkają, zmusza się do nieludzkich można powiedzieć zachowań. Kiedyś Korea Północna – teraz Oksford. W Polsce i w europejskich wielu miastach będzie tak samo. U nas mamy wytypowanych bodajże 4 czy 5 dużych miast do tego, żeby ten system wdrożyć w postaci przynajmniej eksperymentalnej. To jest Warszawa, Wrocław, Rzeszów i chyba Kraków jeszcze. To jest konsekwencja tej polityki samorządowej, którą na samym początku pięknie nazwano strategią zrównoważonego rozwoju. Ja to z przekąsem nazywam: strategią zrównoważonego rozumu. Wszystko zaczyna się bardzo pięknie i niewinnie od wytyczania ścieżek dla rowerów. Potem okazuje się, że w konsekwencji nie za bardzo można się poruszać po centrach tych miast. Powoduje to gigantyczne korki. Do tego dochodzi sytuacja, którą mamy ostatnio, czyli drastyczne podwyżki cen paliw. W tej chwili mamy ceny dwukrotnie wyższe niż to było jeszcze kilka lat temu. Drastyczne podwyżki mandatów. Do tego bardzo wysokie ceny opłat za parkingi. A parkingów nota bene też nie ma, ponieważ można sobie spróbować zaparkować w godzinach szczytu w Krakowie, w Warszawie czy w Gdańsku. To jest celowa polityka. I teraz jaki jest cel tak naprawdę? Celem jest zniechęcenie ludzi do posiadania czegokolwiek, do własności. Samochód sam w sobie jako pokaz prestiżu jest najłatwiejszy do zidentyfikowania, ponieważ widać gołym okiem, czym dana osoba się porusza. Nie widać po tej osobie, gdzie ona mieszka, jak mieszka, więc poznajemy tę osobę po tym jak jest ubrana i czym jeździ. Jeżeli zniechęcimy ludzi do własności na poziomie samochodu, to w konsekwencji zniechęcamy wszystkich do posiadania czegokolwiek. I tu się kłania kolejna spirala posunięć prawnych: do uzależnienia ludzi od systemu bankowego, a więc systemu kredytowania. Praktycznie w tej chwili uzyskanie mieszkania czy domu lub samochodu bez kredytu jest rzeczą absolutnie niemożliwą dla zdecydowanej większości ludzi. I kolejna rzecz: walka z gotówką. W tym całym zamieszaniu chodzi o to, żeby ludzi pozbawić podstawowej własności: tak metodami prawnymi, jak i poprzez zniechęcanie.
Jak na tym tle wygląda nasz lokalny świat – Rybnicki Okręg Węglowy?
Świat rybnicki to jest w zasadzie dokładna kopia tego, co się, co się dzieje. Wystarczy się przejechać ulicami Brudnioka czy Chrobrego, gdzie specjalne działania spowodowały, że zlikwidowano po jednym pasie ruchu dla samochodów. A przecież tamtędy na rowerze w zasadzie nikt nie jeździ! Skomplikowano oczywiście życie kierowcom. Poza tym parkowanie w Rybniku jest bardzo drogie. Czyli zniechęca się oczywiście do jeżdżenia samochodami. Parkingów wzdłuż ulic nie ma, a przecież mamy w mieście ogromną ilość bardzo szerokich chodników: na przykład na ulicy Kościuszki, na Piasta czy na ulicy Miejskiej. Te chodniki są puste. A parkingów wzdłuż nich nie ma. I można powiedzieć, że w ogóle się nie można dogadać z Urzędem Miasta gdy chodzi o kwestie rozwoju transportu. Idźmy dalej: lokalna gospodarka. Przejście pieszo starą, typową drogą przez centrum, czyli z bazyliki św. Antoniego na rynek. To jest obecnie oglądanie się znikających z dnia na dzień lokali usługowych, gastronomicznych, sklepów. Ja kiedyś sobie zadałem trud i zacząłem liczyć te lokale, które kiedyś kwitły, teraz są albo do wynajęcia, albo na sprzedaż. Kiedy doliczyłem 26, przestałem już liczyć, bo się zacząłem w tym gubić. Na samym rynku w zasadzie już tylko pojedyncze jednostki walczą o przetrwanie. Mogą oczywiście poszczególni przedsiębiorcy mówić, że w całej Polsce nie jest zbyt dobrze, bo mamy ogromny kryzys ekonomiczny. To prawda. Z tego co pamiętam, w zeszłym roku zamknęło się bądź zawiesiło działalność gospodarczą pół miliona biznesów. To też ma przełożenie na Rybnik, ale – jak powiedziałem – tracimy szanse regionalne. Do mnie dochodzą liczne sygnały, że ludzie liczą się z tym, że się wyprowadzą z Rybnika np. do Żor, ponieważ w Żorach jest wszystko tańsze. Jest znacznie lepsza sytuacja komunikacyjna pomiędzy poszczególnymi rejonami – powiatem cieszyńskim i GOP na przykład. Z drugiej strony słyszę, że cały czas potencjał i rozwój na pewnym poziomie trwa w najlepsze w Gliwicach, a Rybnik jakoś nie może się doczekać. Dochodzą do tego oczywiście znane nam sytuacje – choćby ta z Transgórem; dużo tego czeka na wyjaśnienie. Wszystko to napawa pewnego rodzaju przygnębieniem. Ale mam nadzieję, że z 2024 rokiem ta sytuacja ulegnie zmianie, ponieważ zapowiadają się wybory samorządowe i ekipa obecnie rządząca Rybnikiem może pójść w odstawkę. Oby. Rozgadałem się. Dziękuję bardzo.
Dziękuję za rozmowę.