Rozpacz i łzy w Żorach. Rolnicy muszą oddawać ziemię
Narasta konflikt między rolnikami a władzami Żor, które pod wpływem deweloperów przejmują żyzne ziemie rolne na potrzeby budowy nowych dróg i osiedli
Rodzina Dzierżęgów prowadząca 30-hektarowe gospodarstwo rolne stoi w centrum tego sporu. Gospodarują na tym terenie od niemal 90 lat. Teraz ich praca i dorobek kilku pokoleń stoi pod znakiem zapytania. Postanawiam odwiedzić rolników i sprawdzić, co dokładnie się dzieje.
Opowiemy wszystko ze szczegółami, bo już nie mamy sił – mówią gospodarze częstując mnie kawą
I opowiadają. Całą swoją historię od samego początku.
Historia gospodarstwa Dzierżęgów
Rodzina Dzierżęgów prowadzi gospodarstwo rolne w Żorach od 1935 roku. Dziś to już trzecie pokolenie – bracia Adrian i Benedykt kontynuują rodzinną tradycję produkując około 1,5 miliona sztuk pora rocznie oraz 50 innych rodzajów warzyw zaopatrując lokalny rynek. Gospodarstwo nie tylko przetrwało trudne czasy, ale również rozwinęło się, stając się jednym z największych producentów porów w południowej Polsce.
My mamy pory z własnej rozsady, nie kupujemy sadzonek – podkreślają
Konflikt z władzami miasta
Problemy zaczęły się, gdy w 2011 roku władze Żor wytyczyły w planie zagospodarowania przestrzennego pięć nowych dróg, które miały przecinać tereny gospodarstwa Dzierżęgów. Początkowo bracia mieli nadzieję, że będzie to jednorazowa inwestycja, ale wkrótce okazało się, że miasto ma dalsze plany rozwoju infrastruktury kosztem ich ziemi. W 2023 roku miasto przystąpiło do budowy pierwszej drogi przez gospodarstwo, wykorzystując specustawę drogową (tzw. ZRID), co pozwala na natychmiastowe wywłaszczenie właścicieli gruntów. I o ile pierwsza droga biegnie obrzeżami gospodarstwa, to druga planowana ma przeciąć pole na pół, dzieląc je na dwie części. To znacząco utrudni pracę na roli, ponieważ ciężki sprzęt rolniczy będzie musiał przemieszczać się przez nową drogę lokalną. Bracia Dzierżęgowie zwracają uwagę, że takie rozwiązanie jest niepraktyczne i naraża ich na dodatkowe koszty oraz utrudnienia logistyczne.
To tak się mówi: utrudnienia. Ale w praktyce nie ma szans na przejazd. Nie dojedziemy po prostu do swoich pól – mówią zrezygnowani rolnicy
Dzierżęgowie próbowali negocjować z miastem i walczą o swoje. Co ciekawe, ich starania wspierają mieszkańcy… nowych okolicznych osiedli, którzy całym sercem są za rolnikami.
Sąsiedzi wielokrotnie powtarzali nam, że nas popierają i dają do zrozumienia, że mamy rację – mówią Dzierżęgowie
I rzeczywiście krótka rozmowa z mieszkańcami to potwierdza:
Nam ta droga nie jest do niczego potrzebna – usłyszałem od jednego z sąsiadów
Co na to wszystko władze Żor? Stanowisko miasta jest dość jednoznaczne. Prezydent Socha argumentuje, że rozwój wymaga budowy nowych dróg i infrastruktury. Podkreśla, że plany zagospodarowania przestrzennego były publicznie dostępne i poddane konsultacjom społecznym, więc nie ma mowy o zaskoczeniu dla zainteresowanych stron. Miasto utrzymuje, że konieczność budowy dróg wynika z dynamicznego rozwoju i dużego zapotrzebowania na tereny mieszkaniowe.
A rolnicy mają ponosić koszty, tak? – ripostują zirytowani Dzierżęgowie -Kto ma w tym interes i jaki? Dlaczego nasze pole ma być zajęte pod drogę? Dlaczego na Zachodzie wspiera się rolników, a u nas promuje patodeweloperkę??? Tylko po to, żeby w sklepach były pory i kapusta z Holandii i Niemiec???
Rodzina Dzierżęgów jest zdeterminowana, by walczyć o swoje prawa i kontynuować działalność rolniczą. Jednak coraz większa presja ze strony miasta i deweloperów stawia pod znakiem zapytania przyszłość ich gospodarstwa. Jak sami mówią, praca rolnika to ciągła walka z żywiołami natury. Teraz do tego dochodzi walka z miejskimi urzędnikami i deweloperami, która wydaje się być jeszcze trudniejsza.
Ta ziemia, która żywiła pokolenia, teraz ma służyć deweloperom. I to jest dla nas ogromnym ciosem. Pamiętam już wywożenie ziemi, gleby przez dewelopera… Raz to przeżyłem i nie chcę nigdy wiećej tego widzieć. Nie tracimy nadziei i wciąż walczymy o zachowanie swojego dziedzictwa. Przecież to jest nieodłączną część historii Żor. Nie dopuszcza się nas do głosu, nawet na sesji miejskiej rady. Ale my się nie poddamy!