„Rzeczpospolita szuka dziury w całym”. Poseł Roman Fritz kontratakuje
Czy można zrobić problem z wizyty parlamentarzysty na Węgrzech? Okazuje się, że tak. Nawet jeśli poseł po porstu wziął udział w święcie narodowym
Wydawać by się mogło, że fetowanie narodowego święta to nic takiego. Odmiennego zdania jest chyba dziennik Rzeczpospolita, który postanowił przypisać rybnickiemu posłowi… chęć rozbioru Ukrainy.
Problem w tym, że organizator imprezy, ugrupowanie Mi Hazánk Mozgalom (Ruch Naszej Ojczyzny), budzi kontrowersje. Opowiada się za rozbiorem Ukrainy – napisała Rzepa
Rzekome poparcie Fritza dla rozbioru Ukrainy odnalazł także socjolog Rafał Pankowski. Tyle tylko, że chyba zapomniał o drobnym fakcie: 15 marca Węgrzy jak jeden mąż świętują niezwykle dla Węgrów istotną rocznicę Wiosny Ludów. Doszukiwanie się w ogólnopaństwowej fecie zamiaru powrotu do Wielkich Węgier jest podobnie sensowne jak teoria, że 11 listopada Polacy domagają się odebrania Litwinom Wilna. Jak zatem wyglądała sytuacja? Poprosiliśmy posła o komentarz:
Szczęść Boże! Na zaproszenie partii Mi Hazank miałem zaszczyt przemawiania w Budapeszcie jako przedstawiciel Polski (poseł, wiceprzewodniczący parlamentarnej grupy Polska – Węgry) podczas obchodów Święta Narodowego Węgier upamiętniającego powstanie węgierskie lat 1848-49. W swoim wystąpieniu podkreśliłem przede wszystkim wkład Polaków podczas węgierskiego narodowego zrywu oraz wzajemne życzliwe i pełne poświęcenia późniejsze relacje pomiędzy naszymi narodami. Nawiązałem również do sytuacji współczesnej i zaapelowałem o zwielokrotnienie wysiłków na rzecz osiągnięcia pokoju w naszym regionie. Moja wizyta w kraju „bratanków” nie miała żadnych innych konotacji politycznych, a periodyk „Rzeczpospolita” należący do G. Sorosa prawdopodobnie doszukuje się dziury w całym. Moja przemowa, którą wygłosiłem, znajduje się poniżej.
Szanowni Państwo,
Drodzy węgierscy przyjaciele!
W dniu Waszego narodowego święta przynoszę Wam z mojej ojczyzny – Polski serdeczne pozdrowienia i życzenia pomyślności dla wspaniałego węgierskiego narodu.
Pozwólcie, że podzielę się z Wami krótkim przesłaniem.
W latach 1848-49 (epoce „Wiosny Ludów”) Rzeczpospolita Polska znajdowała się od ponad pół wieku w totalnej niewoli i rozbiciu pomiędzy 3 potężne mocarstwa: carską Rosję, królestwo Prus i cesarstwo Austrii. Polacy widząc w narodowym zrywie Węgrów szansę osłabienia potężnego ciemiężcy nie zawahali się wesprzeć dzielnych powstańców siłą militarną na miarę ówczesnych możliwości. Najbardziej znane postaci, które przeszły do historii to wyżsi oficerowie polskiego Powstania Listopadowego (1830-31) przeciwko Rosji: m. in. Józef Bem (także uczestnik kampanii napoleońskiej, późniejszy bohater Węgier) i Henryk Dębiński mianowany w lutym 1849 naczelnym dowódcą wojsk węgierskich.
Powstanie węgierskie wsparł również generał Józef Wysocki wraz z oddziałem liczącym niemal 3.000 polskich legionistów. Polskie legiony wyróżniły się w wielu bitwach: pod Szolnok, Hatvan, Tapiobicske, Vac, Isaszeg oraz Nagysallo.
Powstanie węgierskie wprawdzie upadło po porozumieniu austriacko-rosyjskim, ale oba nasze zniewolone i zaprzyjaźnione narody się odrodziły.
Polska musiała czekać na odzyskanie niepodległości jeszcze długich 70 lat – do jesieni 1918 roku. Ta niepodległość była niezwykle krucha, bowiem niemal natychmiast potem odrodzona Polska sprostać musiała bolszewickiej nawale z krytyczną bitwą warszawską 15.08.1920 r. Historycy są zgodni; nie byłoby wspaniałej polskiej wiktorii nad czerwoną zarazą, gdyby nie pomoc Węgier – dostawy kolejowe uzbrojenia i amunicji uratowały nasz kraj na kolejne 20 lat.
Polacy zaznali też węgierskiej pomocy w czasach II Wojny Światowej i mieli jeszcze okazję tę pomoc odwzajemnić śląc obficie pomoc humanitarną do krwawiącego Budapesztu w roku 1956.
Wniosek? Pomoc okazana przyjaciołom zawsze powraca. Dlatego nie zapominajmy tych pięknych historycznej lekcji i dziś. Mijają lata i wieki, a zagrożenie ze strony sił zła wciąż narasta.
Jesteśmy wpychani w okrutną i bezsensowną z naszego punktu widzenia wojnę, którą rozpętali wielcy tego świata, a której tragiczne konsekwencje ponoszą zawsze zwyczajni ludzie.
Nie dajmy się zniewolić złu, nie idźmy na tę wojnę. Uczyńmy wszystko, co w naszej mocy, by jak najszybciej rozpoczęły się rokowania pokojowe.
Niech nasze zaprzyjaźnione narody cieszą się wolnością i niepodległością, niech kwitnie gospodarcza i turystyczna współpraca. Stańmy razem na straży pokoju!
Niech żyje na zawsze przyjaźń polsko-węgierska!
Boże błogosław Węgrom!
Czy to jest nawoływanie do rozbioru Ukrainy? Wnioski wyciągnij, Szanowny Czytelniku, sam.