Strzał techniczny do ciężko chorego człowieka

Odmawiam Modlitwę Pańską po polsku więc uważam się za Ślązaka o polskiej tożsamości
Jest w Polskości coś, co mnie autentycznie urzeka. To gen wolności. Jest również towarzysząca mu rycerskość przechodząca z pokolenia na pokolenie, niepostrzeżenie – nienamacalna jak wiatr. Najlepszym jej przykładem obecna sytuacja, kiedy to rodziców udało się z powodzeniem spacyfikować inżynierią pedagogiki wstydu, a ich dzieci chodzą w koszulkach z kotwicą Polski Walczącej utożsamiając się tym samym ze spuścizną i dziedzictwem swoich rówieśników sprzed dekad. Zwycięstwo niewidocznego ducha. Rycerskość charakteryzuje się między innymi potrzebą obrony słabszych. Szlachetna postawa wbrew złudnej sile poczucia wyższości nad innymi. Można wybrzydzać, ale na podstawie tejże pięknej cechy ochrony uboższych leży na przykład niedawna pomoc udzielona ukraińskim uchodźcom lub pierwotne założenia WOŚP Owsiaka (cokolwiek o nich się sądzi)…
W Zakładzie Psychiatrycznym przy ulicy Gliwickiej przed wojną stacjonowało Wojsko Polskie. Kwatery mieli tam zarówno żołnierze jak i oficerowie. Mundur polskiego żołnierza wzbudzał szacunek niezależnie od stopnia choć należy przyznać, że oficerowie stanowili wtedy społeczną elitę. Swą codzienną służbę pełnili więc wśród osób psychicznie chorych. Bez zbędnych ceregieli. Z przekazów rybniczan znany jest fakt, że wraz z pacjentami żołnierze uczestniczyli we wspólnych Mszach Świętych w Kaplicy szpitalnej. Minęło kilka lat i zimą 1945 roku przy Szpitalu stacjonowali inni żołnierze w innych mundurach. Walczyli przez blisko trzy miesiące z sowietami podchodzącymi od strony Raciborza. To była sroga zima. Po każdej nocy żołnierz niemieckiego Wehrmachtu musiał sprawdzić, czy nie zamarzł mu zamek karabinu. Tak więc należało karabin przestrzelić. To się nazywało strzał techniczny. Nie celował jednak w ścianę, w drzewo lub bezpańskiego kota, których do dziś pełno na Zakładzie. Celował w pacjenta. Dla nich to było życie nie warte życia. I bywało w latach późniejszych, że jakiekolwiek prace ziemne na terenie Szpitala wiązały się z wydobywaniem ludzkich szczątków, bo podopieczni byli chowani tam, gdzie zostali zabici…
…zbrodnie wojenne oraz zbrodnie ludobójstwa na pacjentach w ramach Akcji T4 w większości nigdy nie zostały rozliczone. Puściłem wodze fantazji i wyobraziłem sobie powrót do domu żołnierza, który oddał strzał techniczny… i któremu udało się wojnę przeżyć. Pewnie ożenił się, płodził dzieci, był dobrym pracownikiem i sąsiadem, w piątkowe wieczory spotykał się ze swymi kolegami w Bierstube. Czy kiedykolwiek wspomniał strzał kończący życie drugiego, chorego człowieka? Pytanie bez odpowiedzi choć wiem z całą pewnością, że huk tego wystrzału wybudzi go do Sądu, któremu każdy podlega…
Niedawno ktoś posłał mi z małej wsi bawarskiej zdjęcie cmentarza, gdzie lokalna społeczność kładzie świeże kwiaty swym żołnierzom poległym podczas światowych wojen. Każdy ma bohaterów takich na jakich zasługuje – pomyślałem. Pomyślałem bez złości, w głębokiej zadumie nad tymi wszystkimi kobietami, mężczyznami i dziećmi – setki tysięcy istnień ludzkich pomordowanych w imię czystości narodu, który miał być większy i wyższy od innych… A ja nie pretenduję do miana europejskości z kompleksami niższości wobec innych zamożniejszych. Nie mam czego się wstydzić. Mam swoją ugruntowaną tożsamość, która jest nacechowana zwykłym człowieczeństwem. Nawet, a może zwłaszcza, gdy to człowieczeństwo jest rzeczą pospolitą. Bez dorabiania ideologii, przypisywania sobie chwały i zbędnych ceregieli.
Bardzo dobry felieton!….Bo ludzie zapominają….
Panie Januszu dziękuję
I znowu coś takiego prostego/ludzkiego,coś wręcz kipiącego człowieczeństwem to właśnie widzę w słowach które tworzą treśći jakże znajome ale i zarazem OBCE (w dzisiejszych czasach)które autor tu nam pięknie je płodzi,pozdrawiam.