Strzelali, by zabić.
22 czołgi, 44 wozy bojowe, 1471 funkcjonariuszy MO i ZOMO oraz 760 żołnierzy. 41 lat temu władza strzelała do swoich obywateli. Poległo Dziewięciu z Wujka.
W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku nielegalnie ukonstytuowana Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego wprowadziła na terytorium PRL stan wojenny. Zdelegalizowano Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Solidarność, internowano jego działaczy i tysiące innych osób, w tym byłego I Sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka. Trzy dni później funkcjonariusze Zmotoryzowanych Odwodów Milicji Obywatelskiej, żołnierze i milicjanci otoczyli kopalnię węgla kamiennego Wujek w Katowicach, w której strajkujący górnicy domagali się uwolnienia internowanych, w tym szefa kopalnianej Solidarności – Jana Ludwiczaka.
Tuż po godz. 8 teren „Wujka” został otoczony. Po wezwaniu strajkujących do rozejścia się (niewzruszeni protestujący odśpiewali m.in. Mazurka Dąbrowskiego), użyto armatek wodnych i wyrzutni gazu. Potem rozpoczął się szturm na kopalnię.
Największy dramat rozegrał się około godz. 12.30, gdy do akcji wkroczył pluton specjalny ZOMO – czytamy w oficjalnych dokumentach Instytutu Pamięci Narodowej.
Funkcjonariusze wyposażeni w pistolety maszynowe otworzyli ogień, zabijając na miejscu sześciu górników. Kolejnych trzech zmarło w szpitalu. 23 górników odniosło rany. Była to najkrwawsza akcja pacyfikacyjna podczas stanu wojennego.
Tego samego dnia internowano mec. Leszka Piotrowskiego – doradcę prawnego Solidarności. Leszek Piotrowski zresztą pozostał doradcą aż do końca realnego socjalizmu. Gdy w roku 1988 wybuchnęły kolejne strajki w Jastrzębiu – natychmiast się tam pojawił. I to tam powstało hasło: Nie ma wolności bez Solidarności!
Później, już w III RP, ojciec był oskarżycielem posiłkowym poszkodowanych górników z kopalni Wujek i ich rodzin – wspomina Janusz Piotrowski, syn mecenasa. Jego przemowy były niezwykle dosadne. Nie szczędził krytyki zarówno przeciwnikom procesowym, jak i prokuratorowi i składowi orzekającemu.
„Jest to prosta sprawa o zabójstwo i dla udowodnienia swoich racji prokurator nie potrzebował 248 świadków” – mówił wtedy ojciec. „Męczyliśmy się wspólnie na tej sali, wdając się w potworną ilość szczegółów. Pytam: po co? Ekspertyzy biegłych dowodzą, że strzelano celując w ważne dla życia części ciała. Ruchomym celem byli górnicy. Tragiczny bilans to czterech zabitych strzałem w głowę, czterech strzałem w tułów, jednemu łajdak strzelił w plecy”.
Być może masakra na Wujku była celowa i zaplanowana. Może miała być detonatorem społecznej rewolty, która pozwoliłaby twardogłowym komunistom na przekonanie towarzyszy radzieckich, że należy w Polsce interweniować – mówi prof. Roman Kochnowski, historyk idei. Tak się nie stało, Polacy wybrali „zwyciężanie zła dobrem”
Wolna Polska potrzebowała ponad ćwierć wieku, (dokładnie 27 lat), aby ukarać odpowiedzialnego za masakrę na Wujku dowódcę plutonu specjalnego ZOMO sierż. Romualda Cieślaka. 24 czerwca 2008 roku został on skazany na sześć lat pozbawienia wolności. Jego podwładni otrzymali kary od trzech i pół roku do czterech lat więzienia.
W latach 80-tych 1981 do 1989 ponad 100 Polaków zostało zamordowanych przez funkcjonariuszy SB, zomowców i nadgorliwych milicjantów. Większość ofiar została zamordowana przez tzw. „nieznanych sprawców” – funkcjonariuszy SB. Część ofiar została zabita podczas strajków i demonstracji ulicznych. Opór przeciwko wprowadzającym stan wojenny był niestety niewystarczający. W Rybniku mieliśmy 31 sierpnia 1982 r. demonstrację i przemarsz spod kościoła Św. Antoniego. Czy ktoś to pamięta ? Szkoda, że tylko nieliczni nauczyciele podejmują w szkołach tematykę stanu wojennego i zbrodni komunistycznych.