Świerklaniec i zadowolony Oświęcim
Potwierdzenie tytułowego zadowolenia zostało zapisane w siedemnastowiecznym dzienniku Stanisława Oświęcima.
Oryginał tekstu znajduje się w zbiorach biblioteki kórnickiej Polskiej Akademii Nauk. Nadano mu tytuł Stanisława Oświęcima Dyaryusz 1643–1651. Autor to królewski kurier Władysława IV. Wiadomo o nim, że był człowiekiem przystojnym, walecznym i zręcznym. Z łatwością poruszał się po królewskich dworach Europy i Polski. Jego talenty negocjacyjne i zaradność sprawiły, że Władysław IV napisał o nim: że jest on mężem około nas i Rzeczpospolitej najlepiej zasłużonym. W czasach potopu szwedzkiego Stanisław Oświęcim służył również Lubomirskim, którzy wyznaczyli go do misji negocjacyjnej z głównodowodzącym sił szwedzkich, generałem Wittembergiem. Szlachcic, ze względu na odziedziczony majątek i zasługi, wystawił w Krośnie olśniewającą kaplicę rodową na miejsce spoczynku swojego i bliskich. Po dziś dzień jest ona jednym z największym zabytków miasta. Pojawił się on w Rybniku, ponieważ nadzorował pielgrzymkę do Rzymu dwóch znaczących w Rzeczpospolitej osób. Planowana trasa przebiegała z Krakowa do głównego miasta Italii. Szczęśliwie dla potomnych, królewski kurier opisał ją dosyć dokładnie. Poniższy fragment dotyczy ostatnich dni lutego 1650 roku:
Pokarmialiśmy w miasteczku Żary alias Sora, na przedmieściu. Samo miasteczko murem obtoczone, kościół murowany i kamienic kilka, ostatek – drewniane. Zastaliśmy w nim 37 rajtarów z wojska cesarskiego, tam leżących: dają jem wsi okoliczne na tydzień na koń po 13 potrójnych naszych i owsa dla koni.
Stamtąd na noc w Rybniku, miasteczku drewnianem, mil 3 od pokarmu. Droga była bardzo dobra, bo ziemia piaszczysto- glinna, gaje gęste po drodze, kraj srodze wesoły. Tameśmy zastali pięknych panien trzy w gospodzie i muzykę: na prośbę ich sprawiliśmy jem i sobie taniec i długośmy się w noc zabawieli, gdy ich coraz to więcej przybywało. Drogą dobrą zajechaliśmy mil półtory do wsi Czernica zwanej, Pana Zajączka. Potym w półmilu wieś Pstrążna Pana Gotego u którego był na czci w ten czas p. Ostaszowski, hetman ludzi kraju tutecznego. Stąd wieś Kobyla a potym na pół mile przed Raciborzem spuściwszy się z góry, błota srogi, mosty złe i przeprawy niecntliwe, luboć miejscami nadeschło było; te przeprawy i bagna są ex inundatione rzeki Odry, która tu idzie pod samo miasto Raciborz w którym stanąwszy na obiad, iż nas straszono złą drogą, tameśmy obnocowali. Miasto wszystko murowane i ab extra z rawelinami i wewnątrz, ale po wielkiej części od ognia zrujnowane. Rzeka Odra zaraz pod miasto z przyjazdu idzie i na niej jest most dobry. Miasto należy teraz Królewiczowi naszemu ex vi obligationis. Przy kościele farskim kanonicy w czerwieni po kardynalsku. Dominikański kościół jeszcze po ogniu nie przyszedł do siebie; mury puste stoją, w małym tylko chórze zasklepionem albo raczej zabudowanym odprawują nabożeństwo. Mniszki dominikańskie i kościół i klasztor cały mają. Z tę stronę rzeki z przejazdu zamek jest wielki i piękny wodą z tejże rzeki na koło ot oczony, pokojów gwałt, kaplica piękna: należy grofowi Obersdorff kupnem sposobem.
Znajomi pana Stanisława Oświęcima goscili najprawdopodobniej w Świerklańcu, najstarszej rybnickiej karczmie. Skłonnośc Górnoslązaków do goscinności, zabawy i żartów była często dostrzegana przez XVII-wiecznych gości z Polski. Jan Sobieski po wkroczeniu na Górny Śląsk latem 1683 roku pisał do Marysieńki:
Byliśmy też wczoraj w Raciborzu u pana Grafa z Obersdorfu, w zamku, ale się jemu nie godziło nas częstować tylko z kamery Cesarskiej; sama pani grafowa sprowadziła dam trzydzieści, które siedziały z nami do stołu. A lubo młodsza siostra naszej pani podkomorzyny (Dönhofowej), zda się, że jest jej matką, bardzo grzeczna białogłowa i podobna mową i gestami cudownie do pani podkomorzyny; ma dwie córeczki, najstarsza za panem Prażmo, ruchawa i rozwodzi się z mężem, młodsza panna, podobna bardzo do Marszałkowej; graliśmy w karty przed obiadem, najstarsza jakaś i najszpetniejsza ograła mnie. Lud tu niewymownie dobry i błogosławi nam; kraj cudownie wesoły.
Zostawmy na boku ruchawą panią Praschmową – temat na osobny artykuł i wrócmy do ksiażęcej karocy królewskiego kuriera. Znajdowali się w niej książę Aleksander Michał Lubomirski (1614–1677), wojewoda krakowski i pan na Wiśniczu. Dochował on wierności polskiemu królowi podczas potopu szwedzkiego i wziął udział w bitwie pod Warką w 1656 roku. Później wspierał on w zabiegach o tron Jana III Sobieskiego, a także był mecenasem Jana Andrzeja Morsztyna – poeta zadedykował mu zbiór wierszy Lutnia. Drugim pasażerem karocy był ksiądz biskup Stanisław Pstrokoński (1591–1657), spowiednik króla Zygmunta I Wazy i nauczyciel Władysława IV. Duchowny był jedną z najlepiej wykształconych osób w Polsce i cechowała go wrażliwość na ubogich, dla których budował przytułki i szpitale. Wraz z Władysławem IV był w podbitej przez króla Moskwie jako kapelan wojska. Ksiądz biskup przyjaźnił się z późniejszym świętym i męczennikiem, Andrzejem Bobolą, który jest autorem ślubów lwowskich złożonych przez Jana Kazimierza, skutkiem których Matka Boska została ogłoszona Królową Polski.
Rybnik zrobił na gościach dobre wrażenie i zapis o nim nie jest czczą kurtuazja. Kiedy znajomi królewskiego kuriera pojawili się w Kietrzu, autor bez ogródek napisał:
(…) miasto niewielkie, bywało jednak kiedyś co dobrego, bo i kamienic kilka jest, ale teraz barzo puste. Idzie pod nie rzeczka Longawa (Troja, prawy dopływ Psiny) (..) Tu trochę zjadszy ( bo też nie było co, dlaczego i wozy nie stawając szły prosto) jechaliśmy dalej.