„Ta kobieta mogła żyć, ale nie ma karetek”. Przerażające doniesienia z rybnickiego pogotowia

Czy zdrowie i życie mieszkańców naszego regionu jest zagrożone z powodu braku ambulansów? Taki zatrważający obraz wyłania się z relacji części ratowników
O całej sprawie dowiedzieliśmy się przypadkiem po publikacji naszego materiału Śmierć w Leszczynach, strażacy i ratownicy ratowali kobietę. Przypomnijmy: w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia straż pożarna – zarówno PSP z Rybnika, jak i OSP z Leszczyn – została zadysponowana do ciężkiego przypadku – nagłego zatrzymania krążenia u 35-letniej kobiety.
26.12.2024 r. o godzinie 09:40 – zostaliśmy zadysponowani do pomocy Zespołowi Ratownictwa Medycznego, przy ul. Broniewskiego. Nasze działania polegały na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia.
Na miejscu zdarzenia obecne były również: Patrol Policji oraz Zespół Ratownictwa Medycznego. Do zdarzenia wyjechaliśmy zastępem GBA 3,5/30 – Mercedes-Benz Atego 1530, 589[s]45 – napisali wówczas ochotnicy z leszczyńskiej OSPDziałania miały miejsce z powodu dłuższego dojazdu ZRM. Nagłe zatrzymanie krążenia, 35-letnia kobieta poddana reanimacji – potwierdził nam asp. Wojciech Kasperzec, Oficer Prasowy PSP Rybnik
Po tym materiale zgłosili się do nas ratownicy rybnickiej stacji Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego z informacjami, w które trudno uwierzyć.
To nie był żaden „dłuższy dojazd” ZRM (Zespół Ratownictwa Medycznego – przyp. red). To był efekt braku pojazdów. My po prostu nie mamy czym jeździć i ludzie umierają, bo karetki nie ma. Na miejsce zadysponowano strażaków. Chwała im za to, chwała za pomoc, ale to nie jest ratownictwo medyczne, tylko straż pożarna. Próbowali tę kobietę ratować, ale to może się nie udać. I się nie udało – mówią ze smutkiem ratownicy
I rzeczywiście z naszego rekonesansu wyłania się obraz, który – mówiąc delikatnie – nie napawa optymizmem. W tej chwili na centralną część naszego regionu, czyli Rybnik i większość powiatu rybnickiego, przypada tylko pięć karetek.
Pięć karetek na 200 000 ludzi. Jedna na 40 000. To stanowczo za mało – mówią ratownicy -Efekty są takie, jak 26 grudnia na ul. Broniewskiego
W praktyce wygląda to tak, że jedna karetka stacjonuje w Świerklanach obok Urzędu Gminy, jedna w Czerwionce przy ul. 3 Maja i trzy przy szpitalu w Rybniku-Orzepowicach. Mieliśmy dostać jeszcze jeden pojazd, ale na obietnicach się jak na razie skończyło.
Dodatkowym – i bardzo poważnym – problemem jest obsada.
W karetce powinny być 3 osoby. Dwóch ratowników i kierowca-ratownik. A niestety są dwie osoby. I w przypadku poważniejszych zdarzeń na miejsce jadą po prostu dwie karetki.
Dwie karetki do poważnego zdarzenia, czyli w odwodzie na cały Rybnik (niemal 140 000 mieszkańców) zostaje… jedna. Albo żadna – jak niecały miesiąc temu w Leszczynach. Konsekwencje są niestety tragiczne.
Już tak bywało za czasów COVID, że jechaliśmy do nagłego zatrzymania krążenia z Rybnika do Jastrzębia. 20 kilometrów, niemal pół godziny jazdy. Każdy wie, że przyjedziemy, gdy poszkodowany już nie będzie żył. Smutna rzeczywistość.
Dodatkowo na skutek niewydolności POZ pogotowie jest często wzywane do podstawowych schorzeń.
Obsługujemy przeziębienia i bolące zęby przedstawiane jako gorsze schorzenia. Tylko że nie jesteśmy od tego, od tego mają być lekarze rodzinni. W efekcie karetek rozpaczliwie brakuje – konstatują ratownicy
Jeśli to nie jest program masowej depopulacji, to co nim jest??? Przecież nas musi wspierać nieraz pogotowie z Rydułtów… – dodaje anonimowo były pracownik pogotowia
Zadaliśmy rzecznikowi Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego pytania o zwiększenie liczby pojazdów, ale jak na razie nie otrzymaliśmy odpowiedzi.