„W Polsce się mówi po polsku”. Burza o zasady w rybnickich sklepach

W centrum Rybnika na drzwiach jednego z lokali usługowych pojawił się nietypowy apel skierowany do cudzoziemców, który wywołał mieszane reakcje
Jeden z przedsiębiorców wywiesił kartkę z zasadami dla klientów-imigrantów. Wśród nich znalazły się m.in. prośby o naukę języka polskiego, przestrzeganie lokalnych zwyczajów, zamykanie drzwi oraz brak targowania się. Właściciel tłumaczy, że decyzja była reakcją na trudności wynikające z bariery językowej i różnic kulturowych, które powodują problemy w codziennej obsłudze klientów. Jak podkreśla, niektórzy klienci nie wykazują chęci adaptacji, co skutkuje frustracją i dodatkowymi kosztami. Przykładem jest sytuacja, gdy jeden z klientów wyraził swoje niezadowolenie w sposób agresywny, co skłoniło przedsiębiorcę do wyraźnego określenia zasad.
I – jak nietrudno się domyślić, rozpętała się burza. Głos zabrał między innymi nasz bloger i komentator życia rybnickiego – Janusz Piotrowski – pisząc artykuł Boże, chroń Kohuta!
Wielu mieszkańców regionu wyraziło poparcie dla stanowiska właściciela, uznając to za próbę obrony porządku i kultury. Podobne doświadczenia potwierdzają inni przedsiębiorcy z Rybnika. Jedna z ekspedientek z lokalnego centrum handlowego zauważyła, że część klientów z Ukrainy nie stara się komunikować w języku polskim czy angielskim, a ich zachowanie bywa odbierane jako roszczeniowe.
Popieram. Jak tu przyjechał, niech mówi po polsku. A i to nie rasizm tylko: nieuki do nauki.
Prawidłowo ja też jestem tego zdania. Sa u nas niech mówią po Polsku tak jak my wyjeżdżamy za granicę też się wymaga od nas znajomości języka urzędowego.Dlaczego to Polska ma być inna,dlaczego tylko u nas wprowadzili języki obce bankomatach i w sklepie czy urzędzie mówi sią po angielsku bo ktoś z zagranicy przyjechał do Polski i my się mamy komunikować z nim w jego języku dlaczego ????I tak powinno być nie ma to tamto, jak nie pasi to wypad skąd przyjechałeś.
Jednocześnie pojawiły się głosy krytyczne, które uznają takie działanie za formę dyskryminacji. Kontrakcję rozpoczął rybnicki sklep Dobry Duch wywieszając taką oto kartkę:

I oto burza wkroczyła na wyższy poziom:
Ściągacie tu wszystkich i wszystko, już ludzie mają odwiedziny w domach i to w ciągu dnia , ludzie się boją nie tylko już wychodzić na ulicę ale nawet nie czują się już bezpiecznie w swoich domach. Jeszcze kilka miesięcy , jak się wydarzy jakiś dramat , to się wam narracja zmieni.
Do kogo on to pisał? Do Irlandczyków i Maltańczyków? Bo w innych krajach Unii nieco inaczej mówią
Jak skończy się awantura o zasady? Do sprawy wrócimy, gdy tylko pojawią się nowe informacje.