Wizja lokalna na „parkingowym złomowisku” w Wodzisławiu

Awantury, przepychanki, straż miejska i kamery skierowane na sąsiadów. Tak wygląda rzeczywistość na wodzisławskiej ul. Tysiąclecia
Wszystko zaczęło się niewinnie: jak to bywa na wielu osiedlach, pojawił się problem z miejscami parkingowymi. Dla mieszkańców osiedla przy ulicy Tysiąclecia w Wodzisławiu Śląskim stało się to jednak codziennym utrapieniem. Jak już wczoraj pisaliśmy, jeden z lokatorów, który przez ostatnie lata zgromadził na wspólnym parkingu kilkanaście samochodów, skutecznie – zdaniem sąsiadów – paraliżuje życie lokalnej wspólnoty. Teraz sprawa wychodzi poza osiedle – trafia do radnych i mediów. Zaproszono nas na wizję lokalną…
Mieszkańcy nie ukrywają, że wielokrotnie próbowali dojść z sąsiadem do porozumienia. Jednak rozmowy, ich zdaniem, kończyły się zawsze tak samo – odmową.
Sam byłem świadkiem tego, jak sąsiadka pytała go, czy jest w stanie usunąć te samochody. On powiedział, że nie, że jak będzie chciał, to sobie postawi. Nie ma nawet możliwości, żeby to jakoś pokojowo z nim rozwiązać – mówi jeden z mieszkańców, który dołączył do osiedlowej społeczności dwa lata temu
Z relacji mieszkańców wynika, że konflikt z czasem tylko narastał. Na parkingu pojawiła się kamera, a w rozmowach między sąsiadami zaczęły krążyć niepokojące doniesienia o agresywnym zachowaniu właściciela aut. Mówiono o przepychankach, złamanym nosie, zastraszaniu. Właściciel jednak w rozmowie z nami odpiera zarzuty mówiąc, że to jego pobito, a sąsiedzi zawiązali spisek i go nękają. Ci z kolei mówią coś dokładnie przeciwnego.
Zaczęliśmy grzebać coraz głębiej. No i stwierdziliśmy, że już po prostu dość tej samowolki i zaczniemy z tym działać. Lokatorzy dokumentują sytuację, zbierają informacje i coraz głośniej mówią o konieczności interwencji służb. Niestety straż miejska i policja nie kwapią się do działania. Dlatego zdecydowaliśmy się poruszyć media i radnych, bo tu się zrobiło parkingowe złomowisko.
Ja nic złego nie robię. Nie ma ograniczeń liczby parkowanych samochodów – mówi nie bez racji właściciel pojazdów
Sprawa ma szerszy wymiar: mieszkańcy czują się bezradni wobec braku skutecznych mechanizmów, które pozwoliłyby rozwiązywać tego typu lokalne konflikty. Apelują o zmiany i wsparcie. Czy samorządowcy i służby potraktują ten sygnał poważnie? Jak na razie powstaje petycja, by na osiedlowym parkingu każdy mieszkaniec mógł stawiać maksymalnie dwa pojazdy.