Wkrótce nie będzie już kogo kontrolować.
Urząd skarbowy w Rybniku coraz intensywniej sprawdza lokalnych przedsiębiorców.
W budżecie centralnym z pieniędzmi chyba coraz gorzej, a i samorządy nie mają się z czego cieszyć. Niezawodnym sposobem na załatanie dziury budżetowej jest oczywiście sięgnięcie do kieszeni przedsiębiorców i zwykłych obywateli. Tak też dzieje się na obszarze działania urzędu skarbowego w Rybniku, który wysyła kontrolerów na tzw. kontrolowane zakupy.
Jest to swego rodzaju prowokacja – mówi właściciel jednego ze sklepów z telefonami w centrum Rybnika. W moim przypadku przyszły dwie panie, które zrobiły zakupy, po czym po zakończeniu transakcji wyciągnęły legitymacje i przystąpiły do sporządzania protokołu z przeprowadzonej kontroli. W moim przypadku nie było żadnych nieprawidłowości. Natomiast zastanawiam się, czy naprawdę w Polsce przedsiębiorca musi nieustannie zmagać się z gąszczem nowych, często sprzecznych ze sobą, przepisów, kontrolami, coraz wyższymi opłatami, podatkami, i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej.
Nie da się nie przyznać przedsiębiorcy racji. Szczególnie, że mamy wszyscy w pamięci słynną sprawę mechanika z Bartoszyc, który – chcąc pomóc dwóm rzekomo potrzebującym kobietom – padł ofiarą prowokacji.
Dwie urzędniczki błagały o pomoc w wymianie żarówki w samochodzie, mechanik pomógł im i przyjął 10 zł. Dostał za to mandat 500 zł, ponieważ nie wydał paragonu z kasy (warsztat był już zamknięty, a mechanik pomógł po godzinach pracy) – donosiły media cztery lata temu. Sąd ostatecznie uniewinnił go, a naczelnik urzędu skarbowego straciła pracę.
Powiedziałem tym paniom, że powinny się zastanowić, czy za jakiś czas będą miały jeszcze kogokolwiek do skontrolowania – mówi rybnicki przedsiębiorca – bo coraz więcej firm po prostu się zamyka.
I – mówiąc szczerze – krótki nawet spacer po centrum Rybnika zdaje się potwierdzać obawy naszego rozmówcy.