Zabrali mu owce, ukryli i nie stawili się w sądzie. Kuriozalna sprawa w Wodzisławiu
Czy można komuś zabrać jego własność i nie ponieść konsekwencji? W Polsce jak widać można. I można to robić na masową skalę
Przypomnijmy: w połowie marca pisaliśmy o panu Krzysztofie, któremu nie tylko zabrano owce, ale jeszcze z pokrzywdzonego stał się oskarżonym! W toku dziennikarskiego śledztwa ustaliliśmy, że zaboru owiec dokonało… nieistniejące stowarzyszenie o nazwie Pogotowie dla Zwierząt. Zostało ono nie tylko wykreślone z rejestru stowarzyszeń, ale dodatkowo szef Pogotowia Grzegorz B. ma liczne wyroki skazujące go za przywłaszczenia i kradzieże zwierząt. Ponadto ma sądowy zakaz zajmowania stanowisk w organizacjach i stowarzyszeniach broniących praw zwierząt. Sprawa trafiła do wodzisławskiego sądu, ale prokuratura oskarżyła… pana Krzysztofa. Zarzut mówi, że znęcał się nad zwierzętami. Tyle tylko, ze jak na razie nikt i nic tego faktu nie potwierdza.
Owce miałem od wielu lat. Cała moja rodzina opiekowała się nimi. Owce miały warunki bardzo dobre, co roku miały 3-4 młode. Na działce jest oczko wodne, które nie wysycha, poza tym studnia, która przebiera i nie zamarza. W rowie melioracyjnym jest ciek wodny, który też nie zamarza. Już wcześniej było włamanie na moją działkę, co jest bardzo dziwne – wyjaśniał przed sądem pan Krzysztof – Złomiarze ukradli z budki blachy faliste, które były dachem. Sprawcy zostali skazani i mają mi zapłacić za szkody. Na skutek tej kradzieży byłem w trakcie naprawiania dachu w szopie przeznaczonej dla owiec, a ktoś uznał, że one nie mają schronienia. To absurd.
Wysłaliśmy prokuraturze nasze ustalenia, ale nie wywołało to żadnego odzewu. Mało tego, dziś w sądzie nie stawili się przedstawiciele nieistniejącego stowarzyszenia i tym samym nie złożyli zeznań. Jeśli jeszcze komuś mało, to dodatkowym kuriozum jest fakt, że mogli złożyć zeznania online i również tego nie uczynili. Podobnież nie odpowiedzieli na żadne pismo kierowane z wodzisławskiego Urzędu Miasta z zapytaniem, gdzie w tej chwili są owce.
Dla nas sprawa jest zakończona – usłyszeliśmy w wodzisławskim Wydziale Ochrony Środowiska
Podsumujmy zatem: panu Krzysztofowi odebrano owce, od ponad półtora roku nie wiadomo, gdzie są, uczynił to człowiek ze stowarzyszenia, które nie istnieje, bo zostało wykreślone z rejestru z uwagi na liczne nieprawidłowości, człowiek ów ma sądowy zakaz zajmowania się tego typu sprawami, rzekomi świadkowie złego traktowania zwierząt nie stawili się na wezwanie sądu, a prokuratura nie widzi żadnych przesłanek, by wnosić o uniewinnienie twierdząc, że wszystkiemu winien jest… pan Krzysztof.
Walczymy niestrudzenie, by pan Krzysztof odzyskał zwierzęta i dobre imię – mówi mec. Rafał Rduch, adwokat –I mamy nadzieję, że to się w końcu uda
Następną rozprawę zaplanowano na 27 września. Czy wówczas sprawiedliwości stanie się zadość? Zobaczymy.