Wiadomości

Wodzisławianie: „zostaliśmy sami, a musimy coś zrobić, nim nastąpi nieszczęście”

Minął ponad tydzień od naszego materiału o dzikach zagrażających bezpieczeństwu dzieci i niszczących uprawy. I co? Odpowiedź jest niestety smutna: i nic

Przypomnijmy: 27 lutego jako pierwsi (i na razie jedyni) opublikowaliśmy materiał Dzieci boją się chodzić do szkoły. Olbrzymi problem wodzisławian mówiący o ponad 200 dzikach niszczących uprawy i ogrody mieszkańców Jedłownika i Karkoszki. Wodzisławianie jak na razie odbijają się od muru milczenia, bo jedynymi reakcjami na ich prośby są… drwiny ekologów.

Sygnalizujemy problem od wielu tygodni – mówi jeden z mieszkańców -A spotyka nas typowa spychologia. Nikt nic nie może. Starostwo powiedziało, że to kompetencje prezydenta. Miasto nie zrobiło nic, dzieci są w niebezpieczeństwie, a ogrody i pola nadal niszczone. Wygląda na to, że dopóki nie wydarzy się nieszczęście, to nikt palcem nie kiwnie

Czy zagrożenie zdrowia i życia dzieci nie powinno wywołać jakiejś reakcji? Owszem, powinno. I wywołało. Tyle że nie taką, jakiej należałoby się spodziewać. Oto bowiem jedna z wodzisławskich działaczek ekologicznych postanowiła… zadrwić sobie z troszczących się o swe dzieci mieszkańców (zachowujemy pisownię oryginalną):

Organizowałam protesty pod hasłem STOP RZEZI DZIKÓW I zainicjowałam wysyłanie petycji w sprawie wstrzymania odstrzału, bo uważam, że stosowanie ostatecznych rozwiązań nie jest konieczne. Osoby optujące za odstrzałem powołują się na dobro dzieci. Chcą je uchronić i profilaktycznie zabić tych, którzy rzekomo stanowią zagrożenie.
Dlaczego w innych sytuacjach nie stosujemy ostatecznych rozwiązań? Niedawno pijany kierowca wjechał w matkę z dzieckiem w wózku. Można by zakazać poruszania się autami i wycofać ze sprzedaży alkohol. Alkohol w ogóle jest źródłem wielu aktów przemocy i zaniedbań wobec dzieci, a jednak nikt nie protestuje w związku z tym, iż jest powszechnie dostępny i powoduje ogrom bólu i cierpienia tych, którzy są w bezpośrednim kontakcie z osobami go nadużywającymi.
Rozumiem, że psychoza strachu odbiera zdolność logicznego podejścia do problemu, jednak powinniśmy spróbować znaleźć rozwiązanie satysfakcjonujące wszystkich mieszkańców.
Jeżeli profilaktycznie nie wybijamy psów, chociaż już niejeden pogryzł dziecko, to dlaczego chcemy zabijać dziki, które w naszym mieście nikogo nie zabiły i nie zraniły?
– napisała na swoim profilu Iwona K.

Co ciekawe, wpis ten polubił na FB Mieczysław Kieca, zatem problem jest Prezydentowi znany.

O żadnych pogryzieniach przez wałęsające się psy w Wodzisławiu nie słyszałem – odpowiada Alan Szatyło ze stowarzyszenia Wodzisław 2.0, który nagłośnił temat i od początku wspiera mieszkańców -To raz. Dwa dzik jest większy od psa, jako zwierzę nieudomowione dużo bardziej niebezpieczny, a dodatkowo wbrew twierdzeniom niektórych działaczy dziki jeszcze nikogo nie zabiły, ale szkody w uprawach są olbrzymie. I jeśli to do kogoś nie dotarło, to mówię wprost. Na niszczonych polach rośnie nasza żywność. Ona nie bierze się w sklepach znikąd. Powinni o tym widzieć zwłaszcza ci, którzy żywią się praktycznie wyłącznie roślinami. Może się okazać, że im tego zabraknie – dodaje nasz rozmówca

Jakby tego było mało okazało się, że regularne niszczone jest boisko sportowe społecznie ufundowane przez Państwa Kozielskich, którzy ponieśli nie tylko koszty założenia obiektu, ale teraz muszą z własnych środków naprawiać zniszczenia po zwierzętach.

To już wręcz bezczelność władz – komentują mieszkańcy –Ludzie nie dość, że coś robią, to jeszcze potem naprawiają, bo komuś się nie chce ruszyć tyłka z urzęduusłyszeliśmy

Prezydentowi Wodzisławia bierność w tym temacie zarzuca naprawdę znaczna część mieszkańców dzielnicy Jedłownik-Turzyczka-Karkoszka oraz przede wszystkim rodzice dzieci uczęszczających do pobliskiej SP nr 2 – dodaje Sabina Styrnol, działaczka społeczna

Co dalej w tej sprawie? Mieszkańcy są jak na razie bezradni, ale i zdesperowani. Musimy coś zrobić, nim nastąpi nieszczęście – mówią zgodnym głosem

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Back to top button