Publicystyka

Zapraszam do nas!

O swojskich wyrobach, Zielonym Ładzie i Bożej pomocy w rolnictwie z Januszem Witą* rozmawia Paweł Polok

Paweł Polok: Losem rolników nie interesuje się ani PO, ani PiS. Zgadzasz się z tym stwierdzeniem w obliczu niedawnych protestów Twojego środowiska?

Chyba można się z tym zgodzić. Te ugrupowania, jak sądzę, łączy jedno: jak problematyka rolnicza wpłynie na poparcie dla danej opcji politycznej. Oczywiście uogólniam, bo są wśród polityków osoby szczerze zainteresowane rozwiązaniem problemów, są kompetentni ludzie, którym zależy na wprowadzaniu dobrych rozwiązań. Ale chyba nie decydują ani teraz, ani tym bardziej w nieodległej przeszłości. Poprzedni rząd problemy, które w wielkiej mierze sam tworzył, próbował gasić dosypując pieniędzy to tu to tam. A niestety nie dotykał meritum. To przecież PiS zaakceptował Zielony Ład, chwaląc się ustami swego komisarza Wojciechowskiego, że tak naprawdę to jest autorski program rolny PiSu, najlepszy dla rolników w mniejszych gospodarstwach w całej UE. To za ich rządów nastąpiła eskalacja niekontrolowanego, nadmiernego importu. A obecni… No nie widzę, by mieli jakiś czytelny plan dla rolnictwa. I nie tylko dla tej branży.

Czyli meritum jest proste: Zielony Ład to jeden wielki błąd. Tak?

Zielony Ład jest jedną ze składowych meritum. To, że jest błędny, zaczyna wychodzić co krok. Generalnie posunięcia polityczne w Europie miały i mają nadal charakter niby proekologiczny, ale w efekcie kierują nas na manowce. Mam wrażenie, a w zasadzie pewność, że proponowane rozwiązania, i to nie tylko w rolnictwie, pod płaszczykiem troski o stan planety prowadzą do eliminacji różnorodności gospodarczej na rzecz globalnych graczy. Stawianie bardzo wygórowanych wymagań wobec drobnych wytwórców powoduje ich zniechęcenie i rezygnację. A jako że rynek nie znosi próżni, to w to miejsce.
ochoczo lokują się koncerny. I tu widzimy słabość rozwiązań proponowanych w polityce Zielonego Ładu, w którym miała zyskiwać na znaczeniu lokalność, tzw. strategia od pola do stołu, a w efekcie żywność będzie w coraz większym stopniu oferowana przez gigantów rynku spożywczego. Szkoda, że nie wyciągamy właściwych wniosków z analizy stanu, w jakim się znajdujemy. Choćby np. wprowadzanie niesprzyjającego klimatu dla hodowli poprzez różnorakie działania czy to administracyjne czy socjologiczne czy wręcz socjotechniczne skutkuje już od lat zmianą struktury hodowli. Przy tej okazji zwrócę uwagę na jeden, w moim przekonaniu bardzo istotny aspekt. Zmiana układu hodowli spowodowała zmniejszenie nawożenia organicznego gleb obornikiem, co doprowadziło do zmniejszenia zawartości (generalnie) próchnicy w glebie a tym samym możliwości zatrzymywania w niej wody. Jak do tego dodamy katastrofalnie złą politykę przestrzenną to mamy prosty przepis na susze i powodzie.

Słabość rozwiązań czy po prostu celowe działanie mające na celu wyeliminowanie drobnych lokalnych wytwórców?

Stwierdzając, że to celowe działanie dla wyeliminowania drobnych wytwórców bardzo łatwo jest zostać zakwalifikowanym do wyznawców tzw. teorii spiskowych. Ale niestety szczególnie ostatnie lata dowiodły , że naiwnością byłoby odrzucać taki scenariusz. Przynajmniej na poziomie strategicznym. A do tego dochodzi też słabość rozwiązań, bo wiemy, że życie pisze scenariusze, które zdecydowanie przekraczają wyobraźnię polityków i urzędników chcących kształtować zasady naszego funkcjonowania.

Coraz wyraźniejsze są głosy, że Unię należy zreformować. Albo po prostu z niej wyjść. Protesty są krokiem w którym kierunku?

W moim przekonaniu nic lepszego w ostatnich dziesięcioleciach nas nie spotkało niż możliwość funkcjonowania, życia po prostu, w ramach jednolitej wspólnoty gospodarczej Unii Europejskiej. Dobrze pamiętam czasy przedunijne i w mojej, czyli rolniczej branży, ogromny chaos jaki panował dzięki niespójnym działaniom ówczesnych rządów. Co nie oznacza, że nie widzę bardzo niebezpiecznego dla pojedynczych obywateli UE kierunku, w jakim się ona zmienia. Więc moja odpowiedź brzmi: reforma – gruntowna – Unii jest koniecznością, bo coraz częściej mamy do czynienia z ograniczaniem wolności, pozbawianiem autonomii. Ale wyjście byłoby potężnym utrudnieniem dla naszego życia. Porównanie może niezbyt dokładne, ale mi się narzucające: to tak jak w rodzinie, jeśli jest między nami różnica zdań, to nie sięgajmy od razu po rozwód. Popracujmy, włóżmy trochę wysiłku. Zresztą niedługo wybory do parlamentu europejskiego, więc będziemy mieli okazję zagłosować za osobami, które trzeźwo i rozsądnie myślą. A na protestach rolniczych niestety mamy czasami postulaty antyunijne. Sądzę jednak, że są niezbyt powszechnie podzielane. Tym, którzy je podsycają, sugeruję, by uruchomili wyobraźnię: jak mogłaby wyglądać nasza rzeczywistość, gdybyśmy mieli opuszczać Unię. Funkcjonowanie na rynkach światowych wymaga grania wg reguł ogólnie przyjętych. Nie bez powodu mamy do czynienia z protestami, choć w mniejszej skali, także w Szwajcarii czy na Wyspach Brytyjskich.

Złośliwi dodają – i chyba nie bez powodu – że w tamtych państwach policja nie użyła siły wobec protestujących. U nas niestety i owszem.

No i nie wiem po co. Ale jak sobie przypominam protesty rolników holenderskich, to tam niestety też tzw. władza używała siły. W Brukseli było podobnie.

Wróćmy na nasze podwórko. Jak się ma lokalne rolnictwo? Wydaje się, że ludzie u nas coraz bardziej doceniają swojskie wyroby. Ty od lat oferujesz mleko od szczęśliwych krów i własnej produkcji lody oraz jogurty.

To jest oczywiście bardzo zróżnicowane. Docenianie swojskich wyrobów postępuje. Ale niestety, daleko mu do stanu sprzed powiedzmy 40 lat. Oczywiście wtedy zupełnie inaczej wyglądał handel. Póki co w największym stopniu konsument wybiera przez pryzmat ceny. A tu sieci wygrywają, bowiem umieją skutecznie przekonać swego klientów, że zakup u nich jest dlań najkorzystniejszy. Ale moją nadzieję wzmacnia obserwacja, że rośnie liczba świadomych konsumentów, dla których jakość, prosty skład surowcowy oraz lokalne pochodzenie ma decydujące znaczenie. Przy okazji zapraszam do nas.

Czego zatem życzyć górnośląskim rolnikom?

Dobrej pogody, szczęśliwej pracy. Pokornych i roztropnych polityków decydujących o naszych sprawach. I nade wszystko: Boże pōmogej!

Dziękuję za rozmowę.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Back to top button