Historia

Katastrofa lotnicza w Wielopolu

Najbardziej spektakularna, ale też najmniej znana katastrofa lotnicza wydarzyła się na Górnym Śląsku. Miała ona miejsce 25 września 1960 roku. W katastrofie, w której zginął doświadczony pilot Kazimierz Gielas, cudem tylko nie ucierpiał nikt inny, a było o włos od tragedii.

W roku 1959 w Rybniku powstał Społeczny Komitet Organizacyjny Aeroklubu, na którego czele stanął Jerzy Kucharczyk, późniejszy naczelnik Rybnickiego Zjednoczenia Przemysłu Węglowego. Komitet rozpoczął swą działalność od zaadaptowania na lotnisko odpowiednich terenów, które znajdowały się w bezpośredniej bliskości centrum miasta Rybnika. Lotnisko postanowiono zlokalizować na polach należących wcześniej do szpitala psychiatrycznego między Rybnicką Kuźnią a Wielopolem.

Generalnie rzecz biorąc miejsce to było niefortunne. Niewystarczająca ilość miejsca utrudniała jakiekolwiek prace i działania na tym prowizorycznym lotnisku. Od zachodu otaczały lotnisko zabudowania Rybnickiej Kuźni, od wschodu zabudowania Wielopola, od południa zakole rzeki Rudy, a od północy niewielki zagajnik. Strumyk, który biegł w poprzek lotniska skanalizowano w betonowych rurach.

Z okazji otwarcia lotniska przygotowano wielki festyn połączony z pokazami lotniczymi, jakich wcześniej w Rybniku nikt jeszcze nie widział. Porozwieszano głośniki w lesie od strony rzeki Rudy, wzdłuż ulicy dzisiejszej Lipowej. Nagłośnienie to było dosyć dobre; słuchacze słyszeli wyraźnie spikera zapowiadającego poszczególne fazy pokazów lotniczych. Największą atrakcją pokazów miały być akrobacje wojskowego samolotu odrzutowego produkcji radzieckiej – MIGa-15. Jeden z mieszkańców tak wspomina to popołudnie:

Długo czekaliśmy na ten przylot tego odrzutowca. Oczywiście wszelkie loty były wtedy wstrzymane. I nagle z wielkim hukiem, rykiem przeleciał nad polem – bo to było w zasadzie pole, a nie lotnisko – i poszybował w górę, wykonał świecę, zatoczył koło, znowu nadleciał i bodajże za trzecim razem przeleciał bardzo nisko nad lotniskiem, tuż nad głowami, nad domami i nagle wszystko się uciszyło, nastąpiła cisza, a po chwili eksplozja. I ujrzeliśmy kłęby czarnego dymu, który się wydobywał tam het znad domów i lasów. Katastrofa miała miejsce tuż za domami za Rybnicką Kuźnią na tak zwanej klarowni. To była oczyszczalnia ścieków, która była, służyła do oczyszczania ścieków komunalnych z całego Rybnika. Ludzie nazywali to stowkami, bo to było w kształcie takich stawów prostokątnych i trapezowatych. I w tym miejscu, na tych stowkach, pomiędzy lasem a wsią, na oczyszczalni samolot rozbił się. Wszyscy, wszyscy, wszyscy pobiegli w tamtym kierunku. Było to oddalone gdzieś o dwa kilometry od lotniska.

Osiągający prędkość ponad 1100 km/h MIG-15 z impetem uderzył w ziemię tworząc olbrzymią wyrwę. W miejscu, w którym stało najwięcej gapiów znajduje się obecnie stacja rozdzielcza elektrowni Rybnik.

Jakie były przyczyny tej katastrofy? Trudno tego dociec. Specjaliści, do których dotarliśmy opierają się w tej chwili tylko i wyłącznie na spekulacjach i poszlakach i twierdzą, iż zawinił wyłącznie czynnik ludzki. Oględnie można zatem powiedzieć, że samolot był sprawny. Katastrofa ta została starannie ukryta przez ówczesne władze PRL nawet przed mieszkańcami Śląska. Dlaczego katastrofę w Rybniku tak starannie zatuszowano? Odpowiedź kryje się w wojskowych archiwach.

Po katastrofie rybnickie lotnisko przeniesiono zupełnie gdzie indziej, do dzielnicy Gotartowice. Na polach w Wielopolu nie miał już nigdy wylądować żaden cywilny samolot. Cywilny nie, ale wojskowy jak najbardziej. Dla okolicznej ludności i dla map cywilnych obszar ten stał się na powrót normalnym polem uprawnym, ale nie dla wojska. Na mapach wojskowych teren ten był zaznaczany jako lotnisko do celów militarnych. A wojsku z kolei nie zależało na ujawnianiu wszystkich informacji dotyczących tej tragedii. Gdyby ujawniono wszystkie szczegóły dotyczące rybnickiej katastrofy, wyszłoby prawdopodobnie na jaw, że lotnisko nie było najlepiej zlokalizowane. Być może któryś z lotników, co dla psychiki równie ważne, pomyślałby, że nad tym miejscem ciąży jakieś fatum; a miejsce to miało się wkrótce bardzo przydać. W roku 1968 wojska Układu Warszawskiego zaatakowały Czechosłowację, a lotnisko w Wielopolu koło Rybnika stało się jedną z wojskowych baz wypadowych.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Back to top button