Jeden dzień z życia

Misia płynie przez Zalew

Radzieckie łodzie patrolowe zbliżają się do płynącego wolno jachtu typu szmaragd. Załogę ogarnia niepewność. Pozostaje tylko czekać

Załogę jachtu płynącego przez Zalew Wiślany stanowi sześciu mężczyzn: Henryk Malentowicz (kapitan), Florian Romanowski (I oficer), Henryk Fall (II oficer), Jacek Zasada (III oficer) oraz dziennikarz Tadeusz Jabłoński i poseł Edmund Krasowski, który jest inicjatorem całego przedsięwzięcia. Chodzi o swobodny przepływ przez radzieckie wody terytorialne obejmujące część Zalewu.

Do roku 1945 Zalew Wiślany stanowił jedną całość w ramach Prus. Ale na Konferencji Poczdamskiej na przełomie lipca i sierpnia 1945 roku zdecydowano o podziale akwenu pomiędzy Polskę i ZSRR. Alianci dość bezceremonialnie wyznaczyli tymczasowy przebieg granicy precyzując, że jej dokładny przebieg zostanie ustalony na konferencji pokojowej. Ta nigdy nie została zwołana, więc po raz kolejny prowizorka okazała się najtrwalsza. Odtąd pokonanie trasy z Elbląga na pełny Bałtyk wymagało przepłynięcia przez radzieckie wody terytorialne. W teorii na mocy umowy z sierpnia 1945 roku Sowieci zezwolili na żeglugę polskich statków handlowych w czasie pokoju przez radziecką część Zalewu. W praktyce nigdy nie było to respektowane w związku z wojskowym charakterem obwodu kaliningradzkiego. PRL położyła uszy po sobie i potulnie przyjęła do wiadomości, że Elbląg – niegdyś jeden z najważniejszych portów południowo-wschodniego Bałtyku – został odcięty od morskiego świata. Trwającej ponad cztery dekady sytuacji nikt nie próbował zmienić.

Tyle tylko, że w ciągu ostatniego roku w Europie Środkowej – a już na pewno w Polsce – zmieniło się niemal wszystko. To, co jeszcze kilkanaście miesięcy temu wydawało się niemożliwe, teraz jest niemal w zasięgu ręki. Chwiejący się w posadach Związek Radziecki przestał być hegemonem, a stał się sąsiadem. Owszem – potężnym. Ale nie wszechwładnym. A skoro tak, to można spróbować poczynić kolejny krok w jego ujarzmianiu. Można nie tylko wpaść na pomysł żeglugi przez Cieśninę Pilawską, ale nawet podjąć próbę jego realizacji. Całkiem na poważnie. I zabrać się za wszystko z ułańską fantazją, ale i z żelazną precyzją. Inicjatorem działania jest poseł na Sejm Kontraktowy – Edmund Krasowski. Swoje kroki kieruje do ministra spraw zagranicznych Krzysztofa Skubiszewskiego. Ten niepozornie wyglądający człowiek od września 1989 roku kieruje polską polityką zagraniczną i jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych polityków w tej części Europy. Skubiszewski o planowanym rejsie zawiadomił radzieckiego Konsula Generalnego w Gdańsku dodając, że patrząc od strony prawa międzynarodowego rejs może się odbyć. Z ministrem Skubiszewskim ciężko się w tej materii spierać: od niemal dwóch dekad jest profesorem specjalizującym się w prawie międzynarodowym właśnie. Wykładał w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Francji i USA. Konsul Wadim Mucki na konferencji prasowej informuje media, że zgadza się ze stanowiskiem polskiego ministra. Można płynąć.

I sześciu mężczyzn płynie jachtem o nazwie Misia II. Wyruszyli w rejs w piątek, 22 czerwca, o godzinie 20:30. Płyną w kierunku Fromborka, do którego docierają o 5:00 – już w sobotę. Tam dokonują odprawy granicznej. Niecałe trzy godziny później – śpiewając Mazurka Dąbrowskiego – wpływają na wody terytorialne ZSRR. I czekają na rozwój zdarzeń. Czekać długo nie trzeba, bo sowieckie wojsko podpływa błyskawicznie, ale na tym się kończy. Radzianie opływają jacht i oddalają się. Nie reagują na honory oddane podniesioną polską banderą, choć dobry obyczaj morski nakazuje uczynić to samo. Misia nie niepokojona płynie w stronę Cieśniny Pilawskiej. Przekracza szeroko otwartą (na około 300 metrów) sieć graniczną. Załoga zastanawia się, czy tak szerokie otwarcie to specjalnie dla nich. Tego nie wiedzą i się nie dowiedzą. Jakiekolwiek próby kontaktu z Sowietami spełzają na niczym. Jedynie dwóch radzieckich marynarzy z wojskowej motorówki nieśmiało macha żeglarzom. W eterze cisza. O 10:40 wpływają na wody Cieśniny. Opuszczają je 20 minut później. Załoga z radości otwiera szampana. Następnego dnia rankiem dopłyną do Gdyni – znacznie szybciej, niż planowali. Jeszcze nie wiedzą, że dokładnie za 18 miesięcy i dwa dni ZSRR przestanie istnieć. Znacznie szybciej, niż planowano.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button