Publicystyka

Piotr Masłowski: można mnie przebadać na wykrywaczu kłamstw. Cz. 2.

O współpracy z lokalnymi mediami, zawiadomieniem CBA i o starcie w wyborach parlamentarnych z wiceprezydentem Rybnika rozmawia Paweł Polok

Link do pierwszej części wywiadu: Piotr Masłowski: można mnie przebadać na wykrywaczu kłamstw. Cz. 1.

Paweł Polok: Czy zdanie, że do polityki warto iść, mam traktować jako jednoznaczną deklarację kandydowania?

Piotr Masłowski: Nie. Nie ukrywam, że chciałbym być kandydatem opozycji do senatu, ale ustalenia nie są jeszcze potwierdzone. Poczekajmy na finał rozmów w sprawie Paktu Senackiego. Dlatego nie mogę powiedzieć, że na pewno będę kandydatem do sejmu albo do senatu. Będzie wspólny komitet Trzecia Droga partii Polska 2050 Szymona Hołowni i PSL. Rozmowy o listach ciągle trwają. Poczekajmy

A jak układa się współpraca waszego – jeszcze nieformalnego – komitetu z Platformą Obywatelską?

Tu lokalnie na poziomie Rybnika bardzo dobrze. Z Piotrem Kuczerą mam bardzo dobre, niemal koleżeńskie relacje. Rozmawiałem o tych swoich pomysłach i krokach z nim już wcześniej. Staram się zachowywać lojalnie w stosunku do ludzi i nie wyobrażam sobie walczyć w wyborach przeciwko Piotrowi właśnie ze względu na lojalność. W wykonywanej pracy moglibyśmy różnego rodzaju sytuacje wykorzystywać przeciwko sobie. To niczemu nie służy. Polityka może być inna i ja chcę inną politykę uprawiać. Reasumując: na poziomie lokalnym czy to z Platformą, czy z Lewicą mam całkiem dobre relacje. Jest dialog.

W sferze samorządowej z PiSem też jest dialog?

Mogę mówić za siebie: z PiSem jako instytucją nie współpracuję. Ale to jest tak, że jeśli radni – bez względu na to z jakiego ugrupowania są – przychodzą do mnie z jakąś sprawą, np. człowieka pokrzywdzonego (ja zajmuję się w mieście pomocą społeczną), to zawsze staram się współpracować. I myślę, że każdy z nich przyzna, że nie uciekam od dialogu i nie robię tego na zasadzie: ty jesteś z PiS, to się tym nie zajmiemy. Zresztą to chyba widać, że radni Prawa i Sprawiedliwości też ze mną personalnie nie wojują.

Dlaczego Tomasz Pruszczyński tak mocno w tej sprawie skupił się na osobie Agnieszki Skupień? Uważał – i nie ukrywał tego – że rzecznik prasowa za bardzo się angażuje w sprawę, nie mając z nią – według niego – nic wspólnego.

Dziwię się, że tak uważa, bo to było postępowanie związane z funkcjonowaniem urzędu i jednostek miejskich. I to jest jak najbardziej zadanie rzecznika. I to nie Pruszczyński będzie decydować, jakie tu są zakresy obowiązków. Model przyjęty jest taki, że jest to skupione w jednym miejscu, w ręku rzeczniczki. I bardzo dobrze, bo dzięki temu mówimy w miarę spójnym językiem na zewnątrz i nie opowiadamy każdy o swoim punkcie widzenia. Jest jeden uzgodniony głos z urzędu. To, co go tak bardzo ruszyło, to to, że Agnieszka Skupień w rozmowie z Gazetą Wyborczą opowiedziała o wydarzeniu, które miało miejsce: przy świadkach Pruszczyński powiedział, że jak nie dostanie z miasta zleceń takich jak Wyborcza, to będzie wkurwiony. Wypowiedź ta została opublikowana w tekście o moim zawiadomieniu do prokuratury i CBA.

W rozmowie ze mną Tomasz Pruszczyński zdecydowanie temu zaprzeczał.

Tę rozmowę słyszało dwóch współpracowników Tomasza i jeden z urzędników. To była oficjalna rozmowa online, urzędników z przedstawicielami firmy. Daję głowę, że Agnieszka Skupień nie zmyśliła historii, która mogłaby rzutować na jej dalszej karierze zawodowej.

A Gazeta Wyborcza dostaje od miasta jakieś zlecenia?

Nie wiem jak jest dokładnie, za politykę medialną nie odpowiadam. Wydaje mi się, że mamy jakieś przedsięwzięcia z nimi i z Radiem90. Poza tym na pewno wszystkich traktujemy tak samo w dostępie do informacji.

Rozumiem. Tomasz Pruszczyński nie ukrywa tego, że – jak to nazwał – będzie patrzeć władzy na ręce. I zaczął od patrzenia na Gazetę Rybnicką. Gazeta Rybnicka powinna się w tej postaci nadal ukazywać? Czy rozmawiacie nad zmianą formuły? Wszyscy to wiemy, że powoli ta tradycyjna prasa trochę wychodzi z użycia. Wszystko jest online.

Jestem zwolennikiem Gazety Rybnickiej, nawet leży tu u mnie najnowszy numer. Po pierwsze to jest tradycja. To jest gazeta z bardzo długą historią i moim zdaniem warto ją podtrzymywać. A druga rzecz jest taka, że to jest periodyk trafiający w dużej mierze do seniorów. A seniorzy z mediami społecznościowymi nie zawsze są za pan brat. I myślę, że musi jeszcze ileś lat minąć, żeby stwierdzić, że prasa papierowa jest zbędna.. Rzeczywiście ludzie kupują gazety coraz rzadziej. Być może dlatego chętniej sięgają po Gazetę Rybnicką, która jest darmowa. Ale tu jest jeszcze jeden aspekt. Gdyby ktoś przeprowadził audyt treści tej gazety, to okazałoby się, że Gazeta Rybnickiej nie ma charakteru politycznego. Gdy się tam zajrzy, to widać, że Piotr Kuczera się pojawia w tej gazecie na pojedynczych zdjęciach. I gdy się popatrzy na inne periodyki samorządowe, to tam bardzo często włodarze są praktycznie na każdej możliwej stronie. Rybnicka to nie jest forma agitacji politycznej. To jest bardziej gazeta pokazująca Rybnik, historię Rybnika i aktywnych mieszkańców miasta. Dlatego mnie te ataki w tej materii wręcz śmieszą, bo jak się porówna zawartość rybnik.com.pl i Gazety Rybnickiej, to w tej ostatniej propagandy nie ma.

A na portalu rybnik.com.pl propaganda jest?

Moim zdaniem momentami tak właśnie jest.

No dobrze wiemy, co było. To teraz spróbujmy pomyśleć, przewidzieć co będzie. Miasto będzie dalej realizowało swoją politykę, a rybnik.com.pl będzie dalej krytykował politykę miasta?

Tak będzie. I myślę, że to jest całkiem zdrowy układ. Od tego są wolne media, że jak chcą, to niech nas krytykują. I myślę, że tak to będzie wyglądało co najmniej do najbliższych wyborów samorządowych. Zbliżające się kampanie wyborcze tylko i wyłącznie wzmocnią krytyczne artykuły na rynku mediów w stosunku do miasta, ale tu nie ma żadnego powodu, żeby im ulegać. To nie zaowocuje tym, że nagle dostaną od nas zlecenia. To jest jakieś pomylenie pojęć i chyba nie tak powinno to wyglądać. I chcę powiedzieć jeszcze o jednym aspekcie: konsultowałem w kancelariach prawnych – nie tylko w Rybniku – czy nie podjąć kroków prawnych ze względu na ilość komentarzy mojego adwersarza na mój temat. Przykład: dostaję ogólnoeuropejską nagrodę. Po 20 minutach pierwszy komentarz jest zamieszczony przez Tomka Pruszczyńskiego, coś w stylu: jak to możliwe, że w kategorii demokracja nagrodę otrzymał Masłowski, przecież on zwalcza wolne media! Jestem osobą publiczną, każdy prawnik mnie ostrzegał, że muszę przyjąć taką krytykę. Niektórzy z prezydentów miast byli wyzywani od złodziei i nie wygrywali tych spraw.

Chcę wrócić do tej nagrody… To jest nagroda między innymi za wdrażanie polityki sprawiedliwej transformacji. Też już o to pytałem w komentarzach; proszę coś więcej o tym powiedzieć.

Nagroda akurat może się wpisuje w sprawiedliwą transformację, ale tak faktycznie bardziej dotyczy rewitalizacji. Te pojęcia są może blisko siebie, ale przeciętnemu mieszkańcowi i tak niewiele mówią. Nagroda jest za to, że w ramach działań rewitalizacyjnych na naszych familokach dawaliśmy mieszkańcom pieniądze na zrealizowanie swoich pomysłów. To były takie mikrogranty do wysokości 5000 złotych i działało to w ten sposób, że mieszkańcy tych obszarów musieli sami wymyślić zadanie, przekonać sąsiadów do poparcia (było głosowanie), a potem sami te pomysły realizowali. W dużym i trochę krzywdzącym uproszczeniu to jest tak, że często są to ludzie,= żyjący przede wszystkim z zasiłków, nauczeni tego, że wszystko dostają. A tu po raz pierwszy byli w takiej sytuacji, że nie dosyć, że byli za ten pieniądz odpowiedzialni, to sami, swoimi rękami realizowali. Tu nie ma jakichś cudownych efektów, ale mamy teraz ileś przykładów, że gdy zrobili sami to potem dbają o to, szanują. A poza tym zmienia się ich sposób postrzegania. Zaczynają sami doświadczać tego, ile co kosztuje w przestrzeni publicznej. I akurat w kategorii demokracja Instytut Innowacji w Polityce z Wiednia wybrał ten nasz pomysł jako godny nagrody.

Jakie były działania w ramach tych mikrograntów?

Najbardziej znane to zrobienie ogródków wokół dwóch bloków przy ulicy Andersa. Ale to były różne rzeczy, bo na ten cel poszło prawie 900 tysięcy złotych. Było dość dużo działań edukacyjnych skierowanych do dzieci i to też jest fajne, bo trzeba jasno powiedzieć, że tych ludzi bardzo często nie stać na korepetycje dla dzieci, na zajęcia dodatkowe. I myślę, że te zajęcia edukacyjne to był całkiem pozytywny i fajny kierunek. Ale też np. nakręcono film. Młodzież nakręciła film, taki w stylu hiphopowym. A pamiętajmy, że to są rzeczywiście trudne dzielnice i sami zrobili film o sobie, swoim życiu. Sądzę, że dla nich to jest bardzo ważne.

Skoro wiceprezydentowi Masłowskiemu podlega pomoc społeczna, to zapytam wprost: czy nie powinno się jednak tego systemu zreformować tak, żeby ci ludzie nie byli nauczenia życia z pomocy społecznej, tylko byli nauczeni samodzielnego życia???

Zgadzam się z tym w stu procentach. Wolałbym, żeby ludzie byli bardziej nauczeni życia. Tyle tylko, że ja jestem klockiem w tej układance, a nie decydentem. System pomocy społecznej jest ogólnokrajowy. Ale jak popatrzymy na Europę, to należy się spodziewać, że wydatki na pomoc społeczną będą rosły, a nie spadały. I tu liczy się każdy pomysł na aktywizację czy inne metody, żeby ludzie rzeczywiście zaczynali coś w swoim życiu zmieniać. Problem polega na tym, że na całym świecie nie istnieje żadna fajna alternatywa, bo są albo państwa, które mają wysoki poziom wsparcia społecznego i po części skutkuje to tym, że się hoduje wielopokoleniowe grupy ludzi, którzy do pracy nie mają najmniejszego zamiaru iść. A jak mamy inny model – amerykański – gdzie tego wsparcia jest mniej, to niestety okazuje się, że w państwach relatywnie zamożnych ludzi skrajnie ubogich jest masa. Nawet śmiertelność noworodków jest w USA znacznie wyższa niż w Polsce. Jak widać i jedna i druga opcja są niezbyt szczęśliwe. Myślę, że trzeba poszukać jakiejś drogi, trzeciej drogi.

Wrócę na koniec do wyborów. Rozumiem, że jeżeli Piotr Masłowski z różnych przyczyn nie wystartuje w wyborach parlamentarnych, to zostaje w samorządzie.

To jest najbardziej prawdopodobny scenariusz, ale też nie mówię na 100%, dlatego że mam propozycje pracy z ogólnokrajowych instytucji, z tak zwanych think-tanków. To też jest jakaś opcja na przyszłość. Ale też najbliższe dni dużo pokażą, bo znowu mi się coś dzieje ze wzrokiem. Jadę na konsultacje okulistyczne i mam obawy, że to całe moje gadanie o polityce może się skończyć tak, że lato spędzę w szpitalu. Oby tak nie było.

To na koniec życzę zdrowia.

Nie dziękuję, żeby nie zapeszać.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Back to top button