Nędza energetyczna

Spóźniłem się z rachunkiem za prąd gdzieś tak dwa tygodnie. Przez ten okres zdążyłem dostać z ponagleniem kilka smsów, parę e-maili, i dwa pisma zwykłą drogą pocztową
Od łagodnej perswazji po pogróżki niechybnej windykacji. Jakby miał się im świat zawalić. Postanowiłem więc wziąć ich na przetrzymanie, by doczekać się wiadomości mniej więcej w takim oto tonie:
Pańska zaległość wobec naszego przedsiębiorstwa skutkuje poważnym zachwianiem naszej płynności finansowej. Tracimy wizerunek stabilnego partnera wśród naszych kontrahentów- zarówno krajowych jak i zagranicznych. Akcje naszej spółki odnotowują znaczny spadek na wszystkich giełdach papierów wartościowych. Związki zawodowe są w pogotowi strajkowym, a pracownicy niepewni jutra. Uziemiona jest flota eksluzywnych limuzyn podległa pod zarząd spółki- nie realizowane są karty płatnicze, a obsługa stacji benzynowych oprócz odmowy tankowania uniemożliwia również zakupu choinek zapachowych, co jest wyjątkowo dotkliwe w okresie przedświątecznym. Janusz zapłać, bo nam tu wszystko klęka!
A tak na serio, to dostawca prądu jest moim bezpośrednim sąsiadem. To jest dopiero trudna kohabitacja, a nie tam relacja na linii Premier Tusk – Prezydent Nawrocki.
Pamiętam jak kilka lat temu wysiadła faza na mojej ulicy. Pogotowie energetyczne miałem za płotem. Na rzut kamieniem. W dosłownym tego słowa znaczeniu. Awaria miała miejsce w piątkowe popołudnie i nikt tam przez weekend nie odbierał telefonu. Ja z kolei dzwonki tych głuchych telefonów z mojego tarasu słyszałem wyraźnie i nader często. Więc w niedzielę, kiedy cierpliwość moja oraz moich sąsiadów była już na wyczerpaniu, zadzwoniłem ostatni raz, wziąłem przy tej okazji kamyk, rzuciłem w ich okno krzycząc:
Odbierzcie ten k… telefon!
Jak nie przeklinam tak poszedłem soczyście, no ale wtedy w końcu odebrali. Cała historię sprzedałem mojemu znajomemu, który był wtedy naczelnym poczytnego śląskiego dziennika. Zastanawiało mnie potem dlaczego nic na ten temat nie pisze? A jednak się myliłem – napisał. Wiedział również komu dać do przeczytania, ale nie publikować, bo po jakimś czasie zauważyłem, że przedsiębiorstwo energetyczne jest strategicznym sponsorem imprez organizowanych przez tenże poczytny dziennik.
Miałem jeszcze inną przygodę. Jeszcze bardziej ciekawą. Na placu przedsiębiorstwa od prądu, gdzie wszystko do niego należy (słupy oświetleniowe również) przepaliła się lampa. Głównym zadaniem tejże było oświetlenie dwóch wypasionych – z napędem 6×6 – Mercedesów z podnośnikami koszowymi. Osobiście było mi to na rękę i po trzech miesiącach zgadałem do placowego:
Dzięki panie Stasiu, że tego nie naprawiacie, bo zrobiło się u mnie w ogródku klimatycznie.
Panie Januszu... – zaczął powoli – …to nie jest tak, że ja se pójdę do kolegi od tych zwyżek, powiem by odpalił podnośnik i wymienił tą cholerną żarówkę. Ja muszę napisać wniosek do kierownika, on do administracji, a ta kierować zapytania ofertowe do firm zewnętrznych. Dlatego to tak trwa.
Miś Barei? Otóż nie – cyniczne generowanie kosztów. Jak już żeście się Moi Drodzy Czytelnicy pośmiali lub pofukali kręcąc głową z niedowierzaniem, to weźcie teraz proszę do ręki wasz aktualny rachunek za prąd. Nawet po pobieżnej lekturze będąc laikiem (każdy przy tych fakturach jest laikiem) bardzo szybko się zorientujecie, że sama opłata za energię elektryczną to zaledwie około pięćdziesiąt pięć procent. Pozostałe czterdzieści pięć to obsługa, czyli właśnie te koszty. Stąd ta pozorna paranoja, która jest po prostu ordynarnym wałem.
Swego czasu pewien zawodowy polityk, który współtworzył prawo energetyczne, szczerze i prosto mi wyznał, że jest ono przeciwko ludziom. No i firmy dostarczające prąd ze swoimi cwanymi prawnikami wyciskają to prawo jak cytrynę, by jeszcze bardziej wycisnąć konsumenckie portfele.
A na zakończenie żeby to wszystko jeszcze bardziej wybrzmiało, to coś o inżynierii społecznej. Zauważcie, że wpierw uknuli termin ubóstwa energetycznego, a dopiero potem go uskutecznili. Obecnie stał się powszechny – doświadcza go przeważającą część społeczeństwa. Zrozumcie. Oni nas z tym terminem wpierw oswoili, by teraz lwia część wypłaty poszła na rachunki za energię i ogrzewanie. To przy okazji również dobitny dowód na tezę, że komuchy każdą rewolucje zaczynają od sfery języka. W każdym razie mamy najdroższy prąd nie tylko w obrębie UE.
Tak wiec Moi Drodzy:
Wesołych świąt życzy partia i rząd!
P.S. …każda partia i każdy rząd.



