Historia

Turcy rozgromieni, król przybył na Śląsk

W lipcu 1683 roku wojska tureckie otoczyły Wiedeń. Blady strach padł nie tylko na państwo Habsburgów, ale na całą Zachodnią Europę, ponieważ realny był jej podbój

Gdyby nie odsiecz Jana III Sobieskiego, Górny Śląsk zostałby częścią imperium Osmanów, a granica polsko-turecka przebiegałaby nie tylko na wschodnich kresach Rzeczpospolitej, ale również na linii Częstochowa – Kraków. Z związku z zagrożeniem tureckim 22 kwietnia 1683 biskupi śląscy ogłosili zbiórkę pieniężną na obronę Wiednia.

Oprócz dbałości o sprawy materialne biskupi 17 sierpnia 1683 roku wezwali do postu i modlitwo o ocalenie. Powstrzymywano się wtedy od tańców i muzykowania, modlono się dwa razy dziennie z prośbą do Opatrzności Bożej. Pierwsza modlitwa miała miejsce o 4 rano, po raz drugi modlono się o 7 wieczorem, w niedzielę zaś i święta odmawiano Litanię do Imienia Jezus. Kiedy Jan III Sobieski pojawił się 20 sierpnia w Tarnowskich Górach, przekraczając w ten sposób granicę Polski, witała go cała szlachecka elita księstw raciborskiego i opolskiego, zwykła szlachta i prosty lud, a nawet niechętni katolikom luteranie. Poczucie końca znanego świata było realne i budziło lęk obecny w przemówieniu powitalnym wygłoszonym przez starostę Georga Welczka:

Najjaśniejszy Panie i Królu! Okrutni i niemiłosierni Turcy oblegają stołeczne miasto państwa naszego. Straszny, dotkliwy głód trapi mieszkańców Wiednia, którzy w śmiertelnej trwodze przed Turkami, wyglądają Twojego wybawienia. Jeżeli Wiedeń dostanie się w ręce naszych nieprzyjaciół, wówczas biada nam!… nikt ich bowiem nie powstrzyma od triumfalnego pochodu do naszej ziemi ojczystej, której dzieci Ciebie, Najjaśniejszy Panie, jako obrońcę swego powitać i na drogę błogosławić przyszły!… Biada nam, jeżeli wpadniemy w ręce tych odwiecznych katów naszych! Samo wspomnienie o Turkach budzi strach w naszych żonach i dziatkach, które płaczą i truchleją z przerażenia! I któż nas wybawi z ręki tych katów, jeżeli nie Ty, Najjaśniejszy Królu i Panie?… Pan Bóg Cię posyła, abyś ocalił chrześcijaństwo, nas od śmierci, a Europę od zagłady uratował… Witam Cię więc z całego serca w imieniu cesarza, w imieniu ludu naszego górnośląskiego i życzymy Ci Najjaśniejszy Panie, abyś z pomocą Bożą pokonał i pogromił odwiecznych katów naszych, i jako zwycięzca, uwieńczony wiekopomną sławą powrócił w czerstwem zdrowiu do ojczyzny swojej, którą chwalebnie władasz.

Król odparł:

Moje dzieci, idę na Turka z Bogiem a na czele z moimi rycerzami. A jeśli Bóg z nami, to któż przeciw nam?

I poszedł król Sobieski na Wiedeń, zatrzymując się po drodze w Rudach i Raciborzu:

Byliśmy też wczoraj w Raciborzu u pana Grafa z Obersdorfu, w zamku, ale się jemu nie godziło nas częstować tylko z kamery Cesarskiej; sama pani grafowa sprowadziła dam trzydzieści, które siedziały z nami do stołu. A lubo młodsza siostra naszej pani podkomorzyny (Dönhofowej), zda się, że jest jej matką, bardzo grzeczna białogłowa i podobna mową i gestami cudownie do pani podkomorzyny; ma dwie córeczki, najstarsza za panem Prażmo, ruchawa i rozwodzi się z mężem, młodsza panna, podobna bardzo do Marszałkowej; graliśmy w karty przed obiadem, najstarsza jakaś i najszpetniejsza ograła mnie. Lud tu niewymownie dobry i błogosławi nam; kraj cudownie wesoły.

Ciepłe słowa o dobroci i wesołości Górnoślązaków pojawiają się niejednokrotnie w opisach gości z Rzeczpospolitej. Nie warto się rozwodzić nad jednoznaczną, charakterologiczną przyczyną rozwodu żony pana Praschmy, bo rzecz jest sama przez się zrozumiała.

Co najmniej od 12 sierpnia 1683 roku do Kobyli koło Raciborza napływały oddziały Jana III Sobieskiego w drodze na odsiecz Wiedniowi. Zgrupowane w miejscowości oddziały ruszyły w dalszą drogę 24 sierpnia. Przez miejscowość i jej okolice przeszło kilkanaście tysięcy wojska, w tym artyleria generała Marcina Kątskiego z 28 działami. Całą armia Jana III Sobieskiego liczyła około 27 tysięcy, z czego połowa szła nie przez Racibórz, a Brno. Wojska zgromadzone w Kobyli ruszyły na Wiedeń nocą 22 sierpnia 1683 roku:

Armja zaś, która się na Kobylich Polach pod Raciborzem skoncentrowała, tejże samej nocy z pełną artylerią rozpoczęła za królem pochód długim szeregiem przez most raciborski i można było widzieć i podziwiać – pisze sprawozdawca – jak roty jedna za drugą, bezustannie maszerowały od godziny 2 po północy, aż do godziny 8 wieczorem.

Kilkanaście tysięcy żołnierzy opuszczało Kobylę i jej okolice przez 18 godzin. Do Wiednia z miejscowości jest nieco ponad 300 kilometrów, armia króla Sobieskiego pokonywała więc do 11 września 1683 roku po 15 kilometrów dziennie. Bitwa rozpoczęła się 12 września 1683 roku o 4 rano i trwała 12 godzin, z czego 11 godzin grzmiały armaty generała Marcina Kątskiego. Szarża polskiej husarii trwała tylko pół godziny i rozniosła w pył armię Kara Mustafy. W bitwie poległo 10 tysięcy Turków. Po stronie sprzymierzeńców zginęło 4 tysiące żołnierzy i wtedy Jan III Sobieski, Lew Lechistanu mógł powiedzieć:

Venimus, vidimus, Deus vicit – Przybyliśmy, zobaczyliśmy, Bóg zwyciężył.

Szkoda, że austriacka wdzięczność trwała tylko do pierwszego rozbioru Polski.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Back to top button