Kohut w Wehrmachcie

Przypomniał mi się dowcip jak w Ludowym Wojsku Polskim dowódca wyciąga białą chusteczkę…
…i pyta:
-Z czym wam się to kojarzy, szeregowy Kowalski?
-Z dupą, obywatelu kapitanie!
-Jak to z dupą, Kowalski?!
-Bo mnie się wszystko z dupą kojarzy!
Dowcip przypomniał się mimochodem przy wątpliwej przyjemności wczorajszego czytania wpisów internetowych europosła Kohuta. Temu z kolei wszystko się z PiSem kojarzy. Ktokolwiek ma inne poglądy niż on sam – ten pisowiec. Szczerze powiedziawszy jestem przerażony jakie to jest zajadłe, prymitywne, ale też małe. Wczoraj w obronie wystawy „Nasi chłopcy” zahaczył o Brygadę Świętokrzyską zarzucając jej kolaborację. Bolszewicka, czerwona propaganda w narracji obrony Pomorzan służących w niemieckim wojsku. To trzeba mieć naprawdę coś pod deklem. Przy czym nie mamy do czynienia z nawiedzonym neofitą, lecz z cynikiem, który na potrzeby dalszego zarabiania w Parlamencie Europejskim z rozmysłem podpala wśród swoich wyborców emocje. Zwłaszcza wśród tzw. Ślązaków klikających po internetach i majaczących o hajmacie zza Odry. Okopuje się tworząc swoich wyznawców…
…Historii Rybnika uczyli mnie starzy mieszkańcy. Na przykład Siegfried – rybnicki Niemiec z ulicy Buczka. Opowiadał jak tutaj wszyscy żyli na jednej kupie – Polacy, Niemcy, Czesi, Żydzi – trzymając się w grupach z podwórka nie bacząc na swoje pochodzenie. Aż doszedł do władzy kurdupel z wąsikiem i Niemcom odbiło. Zaczęli łączyć się w grupy, ubierali w mundurki, maszerowali, hajlowali. Reszta młodego Rybnika patrzyła na niech jak na idiotów i pomimo agresywnego zachowania nie dała się prowokować. Do czasu, kiedy tamci nie znaleźli sposobu zaczynając bić na ulicy dziewczyny i młode żony Polaków. No to wtedy na ulicach zaczęło być ostro. O historii opowiadała mi również Edith mieszkająca w moim domu na poddaszu – była guwernantką dziedziców z Rud, którym udzielała lekcji przed wojną. Po jej zakończeniu potomkowie rodu von Ratibor chcieli Edith sprowadzić do Niemiec, lecz ona odmówiła pozostając do końca w swym ukochanym Rybniku. Podczas wojny była kelnerką w niemieckim kasynie oficerskim, które znajdowało się u mnie na pierwszym piętrze. Na parterze było biuro werbunkowe. Tak – mieszkam w byłej siedzibie Wehrmachtu…
…kilka lat temu odkryłem małą instalację elektryczną – drobny kabel prowadził z mojego przedpokoju do dzwonka umieszczonego na elewacji. Szybko zorientowałem się, o co chodzi: chłopcy czekali na podwórku, a dyżurny żołnierz wzywał ich do środka właśnie tym elektrycznym dzwonkiem. Pokazałem to mojemu kumplowi. Patrzył jak zahipnotyzowany, bo jego dziadek dostał stąd przydział do Gebirgsjäger, a potem do Jugosławii, gdzie zaginął – najprawdopodobniej uprowadzony i zabity przez partyzantów. Nigdy nie znaleziono jego ciała, grób ma symboliczny. Wlazłem na drabinę, ściągnąłem ten dzwonek i mu go podarowałem. To jedyna rzecz, co do której można uznać, że po dziadku mu pozostała…
…cytat Łukasza Kohuta z wczoraj:
Najgorzej, że pouczają nas – Ślonzoków – o patriotyzmie znowu imigranci z Polski, którzy na Górnym Śląsku korzystają z gościnności i tolerancji śląskiej. Lecz usilnie próbują zaszczepić swoją nacjonalistyczną nienawiść.
To nie jest argumentacja regionalisty – to język separatysty. Kolejny kurdupel z wąsikiem. No to powiem tak.. Nie jesteś, Kohut, naszym chłopcem. Mówię to w imieniu całej starej ekipy z Rybnika. I nadużywasz naszej rybnickiej gościnności i tolerancji. Może czas za zarobione ojro wrócić do Istebnej skąd pochodzisz, bo rybniczanin z Ciebie jak z koziej dupy (bo wszystko Ci się z dupą kojarzy) Reisetasche. Robisz nom gańba i powoli momy cie pełno rzić.
Prowda .
We Rybniku ni ma yno iednej „starej ekipy”, sōm też inksi – regiōnalisty ze ZLNŚ, DURŚ, NWŚD czy RAŚ moc starych Ślōnzŏkōw ze Rybnika a okolice… Na lewizna od Kohuta prziwżōm oko, ale tak to je „od nich” synek…