Testament bezdomnego Józefa

Wszystko odbywa się na jednej ulicy – oto mój wszechświat. Witajcie!
Nie mam większych ambicji wychodzić poza jego granicę, bo tutaj mam, co w zasięgu mojej ręki. Na to mam realny wpływ – to mogę zmieniać. Zwłaszcza siebie. Tutaj znajome życzliwe twarze, uściski dłoni, pozdrowienia, znane historie. Znam ich wszystkich i oni mnie znają. Przyjmuję ten (niby) skromny świat takim jakim jest…
…na mojej ulicy był bezdomny Józef na którego mówili Szwagier. Rosły człowiek o poczciwej twarzy, który – gdy był trzeźwy – roztaczał serdeczność. Tak miał. Można było poznać kiedy nie pił, bo wtedy przesiadywał godzinami na ławce pod supermarketem namiętnie czytając, co akurat mu w ręce wpadło. Był piekielnie inteligentny i świetnie się z nim rozmawiało. Miał przypadłość – padaczkę alkoholową – i podczas jednego z takich ataków go poznałem, bo ułożyłem go odpowiednio, wsadziłem patyk do ust i zadzwoniłem po pogotowie, które się nigdy nie śpieszy. Epilepsja pokonała Józefa, bo wiele razy się zdarzało, że w spazmach uderzał głową o twardy chodnik i w głowie miał pełno krwiaków. Te krwiaki go zabiły…
Józef był cięty na kler. Nie odpuszczał okazji by nie sarkać na cały Kościół, choć był wychowany w wierze. Kiedyś, gdy znów zdarzyło nam się zażarcie dyskutować powiedziałem mu:
Józef. Ja też jestem Kościołem!
Kilka lat temu, Wigilijną Nocą, gdy zakończyła się Pasterka, zobaczyłem go po drugiej stronie ulicy. Stał wyprostowany, patrzył na nas wychodzących od Franciszkanów (nomen omen pod wezwaniem świętego Józefa Robotnika), a po policzkach spływały ciężkie łzy, których nie wycierał. Nie podszedłem wtedy do niego, bo pomyślałem, że tamtej chwili musi zostać sam. Do dziś nie jestem pewien, czy dobrze zrobiłem. Wiem jednak, że być letnim wobec Boga, to cierpieć. Józef taki nie był, bo miał otwarte serce. Ale nigdy nie chciałbym już widzieć takiego widoku, bo ja bardzo go lubiłem…
…historią Józefa chciałem złożyć Wam życzenia Błogosławionych Świąt. Kochajcie, proszę, mocno i uczciwie. Służcie wpierw Bogu, a potem ludziom, bo tak służą aniołowie, a ten świat będzie nie do poznania. Zwycięży prawda, dobro i piękno. Zatriumfuje Miłość – ten dar z nieba, którym wszystko jesteśmy w stanie obronić. I siebie przy okazji uratować…
…wszystkiego Błogosławionego!
P.S. Na zdjęciu inny bezdomny – również nieżyjący już też niestety – Jan. Przyjaciel z dzieciństwa Ryśka Riedla. Fotografia z mojego ogródka, którą sobie zawsze wizualizuję Boga, który zasłużenie odpoczywa.




Ważny i głęboki przekaz na Święta!Zdrowych,Blogosławionych Świąt życzę.
Wszystkiego Błogosławionego. I dziękuję 🙂