Historia

Cystersi przechytrzyli komunistów… karpiem!

Dostaniecie jutro coś od Dzieciątka? Z pewnością – jeśli byliście grzeczni. A jeśli nie, to prezent w postaci ryby otrzymacie od… rudzkich cystersów!

Zasiadając do wigilijnej kolacji na której króluje karp, uczestniczymy w wielowarstwowej tradycji sięgającej początków naszej ery. Ryba po grecku to ichthys a nazwa ta w kulturze chrześcijańskiej traktowana jest jako akrostych słów: Iesus Christos Theou Yios Soter, czyli Jezus Chrystus Boga Syn Zbawiciel. Znaczenie ryby w rodzimej kulturze jest tak silne, że ulegli mu nawet niereligijni polscy komuniści w 1947, propagując hasło: Karp na każdym wigilijnym stole w Polsce. Ich pobudki były zgoła niechrześcijańskie, bo chodziło o przykrycie problemów z dostawami mięsa. Akcja propagandowa polskich komunistów dowodzi poczucia humoru Wszechmocnego, który w ten sposób uzyskał po raz kolejny potwierdzenie własnych słów o Kościele, którego bramy piekielne nie przemogą. Karp na górnośląskim stole związany jest z jeszcze inną warstwą tradycji, która dotyczy niestrudzonych i pracowitych cystersów z Rud.

Przed czasami PRL-u ryba nie stanowiła elementu wigilijnej tradycji na Górnym Śląska, była jednak na nim obecna dzięki zakonnikom z Rud, którzy wprowadzili kulturę budowy stawów i hodowli ryb. Przemyślność cystersów sprawiła, że od średniowiecza w naszym regionie zaczęły pojawiać się stawy, w tym – łańcuchowe. Zakonnicy trzeźwo założyli, że potencjał doliny ze strumykiem pozwala na wybudowanie więcej niż jednego stawu. S. Rybandt pisze:

Specjalną troską cystersi otaczali połowy ryb, produktu niezbędnego w klasztornej kuchni. Z fragmentarycznych uwag w źródłach o stawach nie sposób doliczyć ich liczby. 300 stawów zniszczonych w okolicach Rybnika przez husytów w 1433 roku ilustruje stopień możliwości Rud w prowadzeniu gospodarki rybnej.

Cysterski pomysł budowy stawów i hodowli ryb zaczął być szybko powielany poza dobrami klasztornymi – książę Władysław opolski (1225-1281) sprowadzając mnichów do Rud, na długo przed powstaniem unijnych struktur i programów wiedział, co oznacza idea dzielenia się dobrymi praktykami. Naśladownictwo budowania stawów łańcuchowych można zobaczyć na starych mapach regionu a pośrednim jego śladem są istniejące do dziś stawy łańcuchowe pobliskiego Pojezierza Palowickiego. Cysterskie, a po nich wszystkie inne, stawy pracowały wskutek przemyślności mnichów nawet wtedy, kiedy były one zbędne z punktu widzenia hodowli ryb, czyli jesienią, kiedy spuszczano wodę. Mnisi nie pozwalali na marnowanie drzemiącej w naturze energii – uwalniana woda zasilała młyny mielące nie tylko ziarno, ale także rudę żelaza, czy wapienne skały zespolone z gipsem. Woda ze stawów była również siłą napędową kół w młynach tartacznych: Z bardziej niż skromnych wzmianek o młynach jest rzeczą prawie niemożliwą określenie ich liczby i lokalizacji, pisze S. Rybandt. W okolicznych lasach i w dolinach strumieni znajduje się wiele starych grobli, których dzieje sięgają średniowiecza. Przykładowo, stare groble znajdują się w Sumienie koło Lysek, a archiwalne mapy potwierdzają, że obok nich pracował tartaczny młyn wodny. Dzięki wpływom cystersów kultura techniczna na Górnym Śląsku, na długo przed rewolucją przemysłową, była tak duża, że zyski z lokalnej produkcji stanowiły po wojnach śląskich około 20 procent skarbu pruskiego.

Cystersi są też odpowiedzialni za górniczy kult św. Barbary. Trudno się dziwić – byli wszechstronni, więc zajmowali się również górnictwem. Bernard III, czyli Bernard Thill w Wernerowic koło Głubczyc, krótko po tym jak został opatem rudzkim, powołał do życia 13 września 1736 roku bractwo św. Barbary. W tym samym roku kazał on również wznieść w Stodołach pałacyk w stylu włoskim. Budynek wzniesiono, bo pozwalały na to zyski płynące z mądrego zarządzania i pracy. Pałacyk w Stodołach ponownie cieszy oko, ponieważ odzyskał blask w ostatnim czasie. Jego remontowi towarzyszyły dosyć dramatyczne okoliczności, które najprawdopodobniej nie zrobiłyby wrażenia na rudzkich mnichach. Ich klasztor i dobra były wielokrotnie plądrowanie podczas najprzeróżniejszych wojen, a oni zawsze podnosili się z upadku. Mimo tego, że zakon został pozbawiony w Rudach własności przeszło dwieście lat temu, jego dokonań nie unicestwiono, ponieważ towarzyszą nam do dzisiaj nie tylko podczas wigilijnej kolacji, czy też podczas miej lub bardziej hucznych obchodów górniczego święta.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Back to top button