Publicystyka

Przyjaźń między narodami, ale bez politycznej poprawności

O przemowie na Węgrzech podczas rocznicy Wiosny Ludów i scenariuszach na wschodzie z posłem Romanem Fritzem rozmawia Paweł Polok

Paweł Polok: Wyjazd na obchody węgierskiego święta chyba zaczyna Co się odbijać czkawką. Mam rację?

Nie. Wręcz przeciwnie, czuję się tam jak w najlepszej rodzinie.

Węgrzy rozumieją poglądy polskiej prawicy?

Oczywiście. Identyfikujemy wspólne wartości oraz zagrożenia, przed jakimi stoją nasze narody: katastrofę demograficzną, zewnętrzne zagrożenie związane z bezpieczeństwem oraz neokomunizm wdrażany poprzez unijne struktury.

A czy medialne zarzuty wobec zapraszającej Cię partii uważasz za uzasadnione? Mowa jest o rozbiorze Ukrainy…

Kompletne nieporozumienie. Po pierwsze: otrzymałem zaproszenie tylko z partii Mi Hazank (nikt inny mnie nie zapraszał, a jestem m.in. wiceprzewodniczącym polsko-węgierskiej grupy parlamentarnej w polskim sejmie); po drugie – moja obecność w Budapeszcie miała ważny cel – zwrócić się do Węgrów w dniu ich narodowego święta z pewnym konkretnym przesłaniem. Chodziło o podkreślenie udziału Polaków (generałowie Bem, Dębiński, Wysocki z jego blisko 3-tysięcznym legionem) w węgierskim zrywie narodowym lat 1848-49. Z tego faktu wyniknęły przecież dalsze sekwencje przyjaźni polsko-węgierskiej. Przytoczyłem historię z roku 1920, czasów II wojny światowej i roku 1956. Wniosek? Prawdziwa przyjaźń podlega wielowiekowym próbom i należy ją pieczołowicie pielęgnować. Zaapelowałem na koniec o zaangażowanie na rzecz pokoju w naszym regionie. Po trzecie wreszcie: o ile mi wiadomo partia Mi Hazank nigdzie nie mówi o rozbiorze Ukrainy. Owszem, prezes partii Laszlo Toroczkai wypowiedział się o Zakarpaciu, gdzie mieszka ponad 100.000 Węgrów, lecz jedynie na okoliczność hipotetycznej utraty państwowości przez Ukrainę. Od siebie dodam, że od poważnych polityków należy wymagać gruntownej analizy wszelkich możliwych scenariuszy konfliktu w naszym regionie.

No właśnie. Czy nasi politycy rozpatrują wszystkie możliwe scenariusze? Szczerze mówiąc ja w to wątpię.

Na pewno wszystkie ugrupowania sprawujące w ostatnich 3 dekadach zewnętrzne znamiona władzy w Polsce przynajmniej oficjalnie przyznają się do jedynego obowiązującego tu scenariusza: bez względu na koszty należy wspierać militarnie i finansowo Ukrainę aż do jej ostatecznego zwycięstwa (cokolwiek by to miało znaczyć) nad Rosją. To, że jest to kompletna niedorzeczność i, że nikt o tym głośno nie powie, nasuwa na myśl piękną baśń Andersena „Nowe szaty cesarza”. Tylko dziecko może szczerze stwierdzić, że cesarz jest nagi. W polskim parlamencie takim dzieckiem jest jedynie mała grupka posłów Konfederacji.

Nie obawiasz się fali hejtu pod tytułem: Fritz wieszczy zwycięstwo Rosji?

W sferze publicznej cierpimy po prostu na masową redukcję myślenia. Dominuje przekaz politycznej bezrefleksyjnej popkultury, który przejawia się poprzez etykietowanie osób bądź środowisk nie podzielających obowiązującego wszystkich przekazu. Zatem nawet, gdyby przytoczyć kwestie kompletnie oczywiste, np., że siła militarna Rosji przewyższa wielokrotnie możliwości obronne Ukrainy, to narażę się na polityczny ostracyzm. Podobnie zresztą bywa z nazywaniem po imieniu komunistycznych szaleństw Unii Europejskiej czy niedawnej kowidowej psychozy. Daje się zauważyć uderzający brak racjonalnych debat, zastępowanych całkowicie zerojedynkowym jedynie słusznym obrazem, który ja osobiście odrzucam.

Nie obawiasz się, że polityczny ostracyzm może osłabić Konfederację?

Nie, gdyż doświadczenia w innych krajach pokazują, że nawet w popkulturowej demokracji istnieje szansa przebicia się ze szczerym przekazem. Część ludzi po prostu ma już serdecznie dosyć tej nadmuchanej, plastikowej, kłamliwej i bełkotliwej propagandy i rozgląda się za prawdą i normalnością. W ten sposób do politycznego sukcesu dochodzą prawicowe ugrupowania we Francji, Włoszech, w Niemczech czy Holandii. Konfederacja także da radę 😉

Przed nami wybory – i samorządowe, i do parlamentu europejskiego. Masz jakieś przewidywania co do wyniku tych drugich?

Wygląda na to, że tradycyjnie największe partie (KO i PIS) zgarną główną pulę. Sporo zależeć będzie od narastającego kryzysu związanego z Zielonym (nie)Ładem, coraz częstszego kompromitowania się koalicyjnego rządu rewolucji oraz… frekwencji. Dla Konfederacji przewiduję 7 mandatów w Wieży Babel zwanej parlamentem europejskim.

Dziękuję za rozmowę.

Również dziękuję. I zapraszam do obejrzenia mojej przemowy wygłoszonej na Węgrzech.

Powiązane artykuły

Jeden komentarz

  1. Niych Paweł Polok sztartnie choby z Kōnfy do parlamyntu ojropyjskigo 😉 Welowoł bych jakiś ojrosceptykōw, ale z proślōskimi kandydatami, a niy polskich nacjōnalistōw. Taki problyma z welunkym mo wiyncyj Ślōnzŏkōw…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Back to top button