Historia

Sowieci wkraczają do Rydułtów, Wehrmacht dostaje piwo

80 lat temu Armia Czerwona wyparła z Rydułtów niemieckich żołnierzy, kończąc tym samym okres okupacji

Zakończenie panowania III Rzeszy oznaczało koniec gehenny dla więźniów obozu KL Auschwitz, którzy byli wykorzystywani do pracy w kopalni. Pozostawione po nich baraki przeszły do historii, a dziś w ich miejscu stoi pamiątkowa tablica upamiętniająca te tragiczne wydarzenia.

W czasie wojny w Rydułtowach funkcjonował podobóz KL Auschwitz, który stanowił dodatkową siłę roboczą dla kopalni. Więźniowie – w większości Żydzi z Węgier i Rumunii – byli przetrzymywani w kilku lokalizacjach na terenie miasta, m.in. przy dzisiejszej ulicy Ofiar Terroru. W sześciu barakach panowały skrajnie trudne warunki bytowe, a wielu więźniów umierało z wycieńczenia. Pracowali w kopalni na głębokości 400 metrów, w miejscu określanym jako „Żydowina”. Pisaliśmy o tym w materiale Zginęli w Rydułtowach. I nie mają swojego grobu.

Mimo nadzoru wojskowego i wieżyczek strażniczych, niektórzy podejmowali próby ucieczki. Jednemu z nich – 16-latkowi – pomógł nawet niemiecki maszynista wyciągowy, który podarował mu ubranie i pieniądze. Pomoc okazywali również mieszkańcy Rydułtów oraz górnicy, którzy przemycali żywność i pomagali więźniom wyrobić normy, aby uniknęli kar.

Zanim jednak Armia Czerwona wkroczyła do miasta, Rydułtowy doświadczyły tragicznego nalotu bombowego. Sześć tygodni wcześniej, na początku lutego 1945 roku, bomby spadły na organistówkę oraz inne budynki, w tym część głównego pawilonu szpitala i domy prywatne. Zginęło wówczas kilkanaście osób, a skala zniszczeń była ogromna.

W wyniku bombardowania życie straciło dziewięć osób przebywających w organistówce, w tym trzy siostry zakonne, Karolina Pinior oraz troje dzieci wdowy Polokowej – 16-letni Jerzy, 14-letni Franek i 6-letni Stefan. Na szpital spadły kolejne bomby, zabijając siedmiu robotników. Straszliwe były również skutki eksplozji w prywatnych domach – rodzina Karnówka zginęła w całości.

Świadkowie wspominają makabryczne obrazy. Ciała ofiar były porozrzucane w promieniu kilkudziesięciu metrów, a fragmenty zwłok znajdowano na koronach drzew starego cmentarza. Ludzie zebrani na miejscu tragedii próbowali zbierać resztki ciał do drewnianej skrzynki. Prace trwały mimo deszczu, a ich efektem było jedynie półtora wiadra szczątków.

Siostra Henrietta została znaleziona ze zdartą skórą na głowie i okulary nadal nienaruszone na twarzy. Zegarek, który miała na ręku, wciąż wskazywał godzinę. Pogrzeb ofiar odbył się 8 lutego 1945 roku. Trumny ułożone jak klocki na wozach wywołały wśród mieszkańców głębokie poruszenie. Siostry zakonne pochowano osobno, a ciało jednej z nich – siostry Briolany – odnaleziono dopiero po 2,5 roku – wspominają mieszkańcy

Wraz z wkroczeniem Armii Czerwonej 26 marca 1945 roku, więźniów ewakuowano, a Niemcy w pośpiechu opuszczali miasto. Jeden z mieszkańców wykorzystał nietypową strategię – wytoczył Niemcom beczki z piwem, co sprawiło, że część żołnierzy wycofała się bez walki. W Rydułtowach nie doszło do większych starć, a niektórzy niemieccy żołnierze porzucili broń.

Największym zagrożeniem dla miasta była jednak próba wysadzenia kopalni przez wycofujących się Niemców. Zamierzano użyć sześciu ton dynamitu do zniszczenia głównego szybu. Na szczęście to sami górnicy sabotowali zapalniki, ratując zakład. Już 27 marca 1945 roku – czyli dokładnie 80 lat temu – kopalnia wznowiła pracę.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Sprawdź także
Close
Back to top button